[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Znam takie jedno małe biuro podróży.Niedawno widziałem ich reklamę.Nawet była interesująca, coś jak :.Z nami szybciej.z nami taniej - podróż w czasie i przestrzeni!"M.ałe pomieszczenie biura było zupełnie puste.Jedynie za kantorkiem siedział jakiś młody, pucołowaty człowiek, który na widok wchodzącego Atkinsa poderwał się z miejsca.- Dzień dobry panu! Czym możemy panu służyć?- Widzi pan.- Atkins zająknął się.- Ja.To znaczy moja żona ma taki kaprys.Chcielibyśmy wybrać się na wczasy.- Kaprys? Ależ to normalne.- Nie, nie, chwileczkę - Atkins uśmiechnął się zażenowany.- Chodzi o to, że my, widzi pan, chcielibyśmy spędzić wczasy na Ziemi.Właśnie.- Na Ziemi? - zdumiał się pucołowaty.- N-no oczywiście.Nasze biuro ma prywatne linie lewitorów magnetycznych.- Przepraszam czego'' - spytał Atkins.- Lewitorów - odparł tamten z dumą.- Tylko nasza firma dysponuje tym rodzajem środków komunikacji.Rozumie pan: takie wagoniki na poduszkach magnetycznych.z pola.Bardzo szybki i bezpieczny środek.Wykupiliśmy wszelkie prawa.- Nie, nie - przerwał mu pan Karol.- Wolelibyśmy coś bardziej tradycyjnego.- Doskonale - zgodził się pospiesznie tamten.Wsrystko bierzemy na siebie.A czy zdecydowaliście się już państwo.dokąd pojechać?- Czy ja wiem? Chcielibyśmy gdzieś w Afryce Środkowej.Może Kongo?- Doskonale! A kiedy?- No jeśli chodzi o nas, to za dwa dni rozpoczynają się nam urlopy.- Świetnie! A więc pojutrze możecie być państwo gotowi do drogi!Atkins był już zdecydowany, kiedy nagle zapytał z wahaniem- Widzi pan.Chciałbym zapytać.Może tu śmieszne.ale.- Proszę bardzo ! - ośmielił go pucołowaty.- Czy pańskie biuro.To znaczy: ja czytałem waszą reklamę.W tej reklamie z.tym czasem, czy to.poważnie? - Ależ oczywiście - obruszył się pracownik biura.Najzupełniej! Wysyłamy naszych klientów także w przeszłość! Czy państwo życzyliby sobie również? Wprawdzie okres czasu, na jaki możecie się państwo wybrać w przeszłość, jest dość ograniczony i nie może przekroczyć stu lat, ale jak dotąd naszym gościom zupełnie to wystarczało !- Ależ i nam wystarczy! - pospiesznie zgodził się pan Karol.- Ale czy miałoby to oznaczać, że macie, panowie, do swojej dyspozycji machinę czasu? !Pucołowaty trochę się zmieszał.- Och wie pan to zbyt szumna nazwa dla tego skromnego wynalazku.Wymyślił go nasz szef w domu.Wie pan, takie hobby, żeby mieć nad czym myśleć.Ale działa! Niezawodnie działa! No więc''- Świetnie! - energicznie stwierdził pan Atkins.Decydujemy się! Poproszę Kongo, jakaś mała osada w buszu, ale raczej blisko cywilizowanych stron.Rok, powiedzmy.1920! Chcielibyśmy się wybrać na jakieś półtora miesiąca.Czy to możliwe?- Oczywiście.proszę pana.Dla naszej agencji nie ma rzeczy niemożliwych.Wszystko dla klienta! - zakończył pompatycznie pucołowaty.Pan Atkins był zaskoczony swoją operatywnością.Zaskoczony i dumny.,.Doprawdy! - pomyślał.- Nie ma to jak męska głowa !Pucołowaty w istocie spisał się doskonale.Kiedy rano zajechał poduszkowiec po ich bagaże, pani Kornelia nie była jeszcze gotowa.Rozzłoszczona nieustannym utyskiwaniem męża na ilość zabieranych bagaży, odzyskała dopiero humor po odjeździe pucołowatego, który zresztą zaskarbił sobie jej sympatię kilkoma czujnie rzuconymi komplementami.Kiedy znaleźli się w biurze podróży, powitano ich z prawdziwą pompą.Szef firmy, zasuszony, łysawy człowieczek, wprowadził ich do jakiegoś mrocznego pomieszczenia, w którym pośrodku stały cztery podobne do wideofonicznych kabiny o oszklonych drzwiach.Pani Kornelia ujęła męża pod ramię.- Karolku - szepnęła.- Trochę się boję.Czy aby na pewno uda nam się wrócić z tej.przeszłości? Z Konga? Jak oni to robią?- "Bądź mężczyzną!" - przemknęło przez głowę Atkinsowi.Opanował drżenie głosu i teatralnym szeptem odparł- Ależ.tego.oczywiście! Współczesna technika.Pani Kornelia nie pozwoliła mężowi skończyć, lecz jeszcze cieńszym głosem zasięgnęła dalszych informacji- Wiesz, tam przecież żyły różne potwory.Te, na przykład.hipotamtamy !.- Nie hipotamtamy, lecz hipopotamy! - odparł sucho pan Atkins, odpędzając jednocześnie podsuwany mu przez wyobraźnię obraz monstrum z planety Hekatoon.Czuł gęsią skórkę na rękach.- Zresztą one żyły tylko w rzekach! - dorzucił z lekceważeniem.- Czy państwo są gotowi? - przerwał im szef.- Jeśli tak, to panią poproszę do kabiny z prawej, a pana do tej obok.Człowieczek otwarł skrzypiące drzwi obu kabin i zamknął je za Atkinsami.Potem powiedział do przypiętego w klapie marynarki mikrofonu:- Kiedy się państwo ockniecie, będziecie już w Kongu.I proszę się niczego nie obawiać.Będzie nad państwem czuwać pracownik naszej firmy.Życzę miłego wypoczynku! Z głośnika kabiny pana Atkinsa rozległ się drżący cichy głos- E.hm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]