[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzia³ teraz ów otwór oczyma jakoby w bia-³y dzieñ.Nie mia³ zgo³a wiadomoSci o tym, gdzie jest i co robi.Rypa³ nagimi rêkoma prze-mok³e skiby muru i wali³ je w dó³ wci¹¿, bez koñca, spycha³ rozpêk³e gruzy kolanami.476PosterunekW ci¹gu zimy kompania kapitana Fija³kowskiego czyni³a wielokrotne wyprawy z Saragossy.Zazwyczaj kapitan zostawa³ w mieScie z czêSci¹ oddzia³u, a na wyprawê sz³a partia podwodz¹ porucznika albo jednego z dwu podporuczników.Czasami znowu kompania dzieli³asiê na kilka czêSci, nad którymi brali dowództwo obs³uguj¹cy j¹ czterej wachmistrze, wach-mistrz starszy, oSmiu kaprali, a nawet dwaj trêbacze.Tym sposobem pilnowano dróg prowa-dz¹cych z gór do Saragossy.Jedne z tych ma³ych partii chadza³y drog¹ pampeluñsk¹ i dolinami do niej przyleg³ymi, innew rozdó³ rzeki Gallego, jeszcze inne na wschód po³udniowy drog¹ walenck¹, ku sinemu mo-rzu, na Fuentes de Ebro, przecinaj¹c kana³ królewski, na la Puebla de Hijar, na San Per, doAlcaniz i stamt¹d a¿ pod Monroyo.Wracali z tych wypraw poranieni, zestrzelani nieraz po-tê¿nie od gerylasów, zbici na siod³ach, zniszczeni od wichru i deszczu.Krzysztof Cedro przez czas dosyæ d³ugi nie bra³ udzia³u w akcji ze wzglêdu na fatalny stanzdrowia.KoSci mia³ pot³uczone, p³uca i w¹trobê jakby odbite dr¹gami.By³ drêczony od smut-ków i têsknot.£azi³ po Saragossie w samotnoSci zupe³nej, z³y i zapamiêta³y.Kiedy go towarzy-sze dawnych wypraw i zabaw rycerskich pytali, co z sob¹ wyrabia i czemu siê dziwaczy, mówi³im krótko a wêz³owato, jako jest kuszony od diab³a i ¿e zmaga siê z nim w opustosza³ych ko-Scio³ach, w ruinach klasztorów i w gruzach ludzkich domów.Na wiosnê, pierwszych dni mar-ca, gdy w zwaliskach puSci³y siê trawy, a radosny krzew zdrzewistr¹cza-wistarii, barwê niebapo³udniowego wsysaj¹cy w gruz³y i torebki swych kwiatów, os³aniaæ pocz¹³ zrêby murów, prze-rzucaæ przez nie rêce swoje, gdy z ziemi pe³nej.trupów poduszonych w piwnicach, zgas³ychz morowej zarazy, trysnê³y bujne rózgi drzewa mi³osnego cercis, gdy wybuja³y nies³ychane kêpyfio³ków, hiacyntów o tysi¹cu barw, lilii i tulipanów, Krzysztof ockn¹³ siê, za¿¹da³ wyznaczeniado czynu i na czele podjazdu uszed³ w góry.Mia³ pod sob¹ jego wachmistrzowsk¹ moSæ Gaj-kosia i dwudziestu ch³opa.Wskazano mu kierunek zgo³a nowy.Mieli dotrzeæ a¿ do przesmy-ków górskich wiod¹cych w stronê francusk¹, pod Vallee d Aran w Srodkowych Pirenejach.PrzejScia te ogarnione by³y przez si³y powstañcze.Nale¿a³o je wySledziæ, zbadaæ i, jeSli tomo¿liwe, drogi oczySciæ.Szli z pocz¹tku wielkimi marszami wprost na pó³noc, do Monzon,nastêpnie do Barbastro.Trzeciego dnia znalexli siê ju¿ w bezdro¿ach górskich oko³o PuenteMontagnana ponad rzeczk¹ Noguera, dop³ywem Ebra z pó³nocy.Skoñczy³y siê poszarpanegrzbiety pagórków wapiennych, osypiska gipsu, p³one ³awy i wynios³oSci przesi¹k³e sol¹.W¹-skie barrancos, szczeliny tak puste, ¿e nie by³o w nich drzewa; krzaka, kêpy ziela, wznios³y siêw górê na p³askowzgórze kraju Sobrarbe, miêdzy górnym biegiem rzeki Cinca i Noguera.Do-siêgli tu wiatru i nawa³u chmur.Odetchnêli zimnym, ale wilgotniejszym powietrzem.W w¹wozach, które minêli, w owych ciasnych przepaSciach, w¹skich od osypisk zw¹tla³ejska³y, by³o cicho i duszno.Wiatr tam nie dolata³, martwe powietrze sta³o nieruchomo jak477w zapartej izbie.W górzystej krainie, na któr¹ teraz wst¹pili, czêSciej trafia³o siê ludzkiemieszkanie.By³y to przewa¿nie chaty pasterskie z lasuj¹cego siê kamienia, po³¹czone z za-grodami dla kóz i krów.Kiedy niekiedy trafia³y siê domostwa okazalsze przemytników za-wodowych, ludzi górskich.Tam i sam, w miejscach najbardziej dogodnych do uprawy ogrodu, warzyw i pola, widaæ by³ogruzy osad i folwarków maurytañskich, od chwili wygnania przed wiekami morysków tak ju¿pokryte bluszczami i traw¹, ¿e trudno je by³o odró¿niæ od zburzonych siedlisk hidalgów-roz-bójników.U³ani nie spotykali w tych stronach ludzi na swej drodze.D³ugo nieraz musieliczatowaæ, nim zdo³ali pojmaæ w chacie mieszkañca i wydobyæ od niego zeznanie.Jedni z tychjeñców nielicznych byli zakamieniali, nieprzystêpni i niezdobyci w uporze swoim, zupe³niejak Góry Pirenejskie; woleli konaæ w mêczarniach ni¿ wyznaæ s³owo o miejscu pobytu bandypowstañczej; woleli daæ siê spaliæ na wolnym ogniu ni¿ wyjaSniæ, gdzie siê zakrêca albo roz-widla dro¿yna, po której d¹¿ono.Trafiali siê jednak i ludzie ³akomi na grosz albo jowialnii dobroduszni, za niuch dobrej tabaki wyjawiaj¹cy wieSæ po¿¹dan¹, najczêSciej zreszt¹ niedo-³ê¿nie wymySlon¹, niepotrzebn¹ albo fa³szyw¹.Trafiali siê politycy trzexwi i przewidywaczenieomylni, zawsze uznaj¹cy si³ê i w³adzê tego, kto jej posiada najwiêcej.Byli i podli zdrajcy.Ci przychodzili sami, nie wzywani, chy³kiem w godzinie nocy i mroku, wiedli niedostêpny-mi szlakami i wydawali na Smieræ bezpiecznie Spi¹cych rodaków.W godzinie nocy i mrokubrali za to zap³atê i znikali w szczelinach górskich.NiedoScig³ym inkwizytorem i badaczem co siê zowie by³ GajkoS.Umia³ tak zadawaæ pytaniai tak je popieraæ argumentami, ¿e niezw³ocznie okazywa³o siê, co zacz jest cz³owiek.Po dwu,trzech sposobach ju¿ by³o wiadomo, czy nale¿y kawalera ogieniaszkiem przypiec, czyli te¿ze s³owiañsk¹ goScinnoSci¹ uczêstowaæ hiszpañskim winem.GajkoS w³ada³ nawet jêzykiem,wprawdzie nie hiszpañskim, ale z inkwizytorska aragoñskim.Jego be³kot, rzecz dziwna, by³zrozumia³y dla jeñców wszelkiego usposobienia, charakteru i temperamentu, jak powszech-nie wiadomy kodeks.Wyprawami dowodzi³ sam Krzysztof.Chodzili najczêSciej gêsiego, je-den za drugim, zestrachane konie ci¹gn¹c za uzdy po zupe³nych bezdro¿ach, up³azami, gdziesypki mia³ lecia³ spod stopy w g³uche przepaScie.Skradali siê przy blasku ksiê¿yca i w naj-ciemniejsze noce, czynili napaSci rankami i z wieczora na obozy i wêdrowne partie.Po d³ugich trudach ca³ej niemal wiosny uda³o siê Krzysztofowi odegnaæ bandy od przesmykówi szlaków górskich, otworzyæ ³añcuch kresów pocztowych przez góry dla armii genera³a Sucheta.Nareszcie oddzia³ek uwolniony zosta³ z tych miejsc diabelskich i otrzyma³ rozkaz przywróceniakomunikacji równie¿ przez gerylasów przeciêtej -z za³ogami francuskimi na po³udniu, w ³añcu-chach iberyjskich za Ebrem.Prawie tedy z Vallée d Aran poszli na po³udnie, na Leridê, dolin¹rzeki Segre do Mequinenzy.Tu d³u¿szy czas wSród wojsk francuskich wytchn¹wszy pomaszero-wali now¹ drog¹, któr¹ genera³ Suchet budowa³ w³aSnie w celu oblê¿enia Tortozy.Szybkimi mar-szami weszli w dolinê rzeki Algas, a stamt¹d, id¹c wci¹¿ górami, minêli Monroyo.Celem ich dro-gi by³a Morella, forteczka w górach, gdzie z dwiema secinami ludzi broni³ siê przed zbuntowan¹okolic¹ kapitan Wyganowski.Krzysztof mia³ prze³amaæ niema³e trudnoSci, nim siê ku zameczko-wi Morelli zbli¿yæ zdo³a³.Wsie, fermy, folwarki okoliczne, jak oto: Bellastar, Chiva, Rosel, Tray-guerra, Tordelella, Mata, Herbes itd., by³y zbuntowane i w stanie wojny.Oddzia³ek u³añski musia³siê zwijaæ jak skorpion otoczony ¿arzewiem, ¿eby nie ulec doszczêtnemu zduszeniu przez wiel-kie si³y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]