[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli to kogoś często spotyka, a najbardziej zestrony tych, których mógł uważać za swych najbliższych i najserdeczniejszych, to w końcuczłowiek, nabiwszy sobie tyle guzów, nienawidzić zaczyna wszystkich i myśli, że w ogóle wżadnym człowieku ziarna zdrowego nie znajdzie.Nie zauważyłeś, że to się tak jakoś robi? Owszem, tak odpowiedziałem. Nieprawdaż mówi to nieładnie? I czy nie jasna rzecz, że taki człowiek bierze się doludzi, a nie opanował umiejętności dotyczącej spraw ludzkich? Toż jeśliby się do nich brałumiejętnie, myślałby tak, jak jest naprawdę: że dobrych ludzi i ludzi złych jest ogromnie ma-ło; i jednych, i drugich; a tych pośrednich najwięcej. Jak to myślisz? zapytałem. To tak samo jak z ludzmi bardzo słusznymi i bardzo niskimi.Czyż sądzisz, że jest cośrzadszego niż wyszukać bardzo dużego albo bardzo małego człowieka czy psa, czy cośkol-wiek innego? Albo tak samo: szybkiego czy powolnego, szpetnego czy pięknego, białego czyczarnego? Czy nie zauważyłeś, że we wszystkich takich rzeczach ostateczności, wypadkikrańcowe są rzadkie i mało ich jest, a wypadki pośrednie częste i liczne? Owszem, tak powiedziałem. Czy nie sądzisz powiada że gdyby urządzić konkurs złości ludzkiej, to i tam bardzonieliczni ludzie okazaliby się pierwszymi? Prawdopodobnie tak rzekłem. Prawdopodobnie przecież powiedział. Ale pod tym względem myśli nie są podobne do ludzi teraz przecież ty prowadziszdyskusję, a ja tylko tak za tobą zalazłem tylko pod tamtym: że jeśli ktoś uwierzy w praw-dziwość pewnej myśli, a nie ma do tego podstawy w umiejętności, która dotyczy myśli, i po-tem mu się niezadługo ta sama myśl wyda fałszywą raz słusznie, raz niesłusznie, i raz ta, araz inna wtedy już całkiem, tak jak ci, którzy się antynomiami bawią, wiesz, że się w końcuuważają za najmądrzejszych, zdaje im się, że oni sami jedni tylko dojrzeli, że ani w tym, cosię dzieje, ani w dowodach ludzkich nie ma nic zdrowego i mocnego, tylko wszystko, co ist-nieje, to po prostu tak jak woda w cieśninie Eurypu, kręci się w górę i w dół i ani chwili nażadnym punkcie nie trwa stale. Bardzo słusznie mówisz powiedziałem.159 Nieprawdaż więc, Fedonie powiada że opłakany byłby to stan, gdyby ktoś, mimo żeistnieje przecież jakaś myśl prawdziwa i mocna, i dla umysłu dostępna, ale on dlatego, żewpadł na takie jakieś dowody, które się raz wydają prawdziwe, a raz nie, potem by nie sobiesamemu winę przypisywał ani swój brak umiejętności ganił, tylko by, z bólu niejako, winę zsiebie samego na wszelkie dowody zwalał i już by potem całe życia dowodów nienawidził iprzeklinał je, i był pozbawiony prawdy i wiedzy o tym, co istnieje? Na Zeusa powiedziałem to przecież stan opłakany. Więc naprzód powiada tego się wystrzegajmy i obwarujmy duszę przed tym, jakobyw ogóle nie istniały dowody zdrowe i mocne, ale pomyślmy raczej, że to my jeszcześmy dozdrowia nie doszli.Ale trzeba być mężczyzną przecież i trzeba sobie powiedzieć: będę zdrów;ty i wy wszyscy dlatego, że macie jeszcze całe życie przed sobą; ja dlatego, że mnie właśnieśmierć czeka.Tymczasem w tej chwili odnoszę się do tej kwestii bodajże nie tak jak filozof, tylko raczejjak człowiek bez żadnej kultury, który się spierać lubi.Tacy ludzie, kiedy się spierają o co-kolwiek, mało się troszczą o to, jak się ma rzecz sama, o którą idzie w dyskusji, a tylko o todbają, żeby i drudzy byli tego zdania, które oni założyli w rozmowie.Ja mam wrażenie w tejchwili, że i ja sam tym tylko się od nich różnić będę, że nie tyle o to będę dbał, aby drudzy, tuobecni, uważali za prawdę to, co powiem, chyba żeby się to ubocznie zdarzyło, ile raczej o to,żebym ja sam jak najbardziej był tego zdania.Bo liczę sobie tak, przyjacielu miły zobacz,jaki jestem wyrachowany: Jeżeli jest przypadkiem prawdą to, co mówię, to ładnie jest być otym przekonanym.A jeżeli nic nie ma po śmierci, to przynajmniej przez ten czas, teraz przedśmiercią, mniej się będę uprzykrzał towarzystwu skargami.A ta moja pomyłka nie będzietrwała dalej razem ze mną to byłoby zle tylko niedługo potem zginie.Otóż ja tak uzbrojo-ny powiada zabieram się do dowodu, Simiaszu i Kebesie, a wy, jeśli mnie posłuchacie,mato się będziecie troszczyli o Sokratesa, a o prawdę więcej znacznie, i jeśli się wam wyda,że prawdę powiem tu lub tam, zgódzcie się ze mną.A jeśli nie, to ciągnijcie w drugą stronę zewszystkich sił; uważajcie, żebym z wielkiego zapału i siebie samego, i was w błąd nie wpro-wadził, i jak ta pszczoła nie zostawił żądła, a sam odleciał w świat. Więc chodzmy powiada. Naprzód mi przypomnijcie, coście mówili, gdyby się poka-zało, że nie pamiętam.Otóż Simiasz, zdaje mi się, nie wierzy i boi się, żeby dusza, chociażjest bardziej boska i piękniejsza od ciała, nie ginęła prędzej od niego, jako że ma postać har-monii.A Kebes, miałem wrażenie, zgadza się ze mną na to, że dusza jest trwalsza od ciała, atylko to jest sprawa zgoła niejasna, czy aby dusza wielu ciał często nie zużywa, a gdy ostatnieciało opuści, wtenczas i sama ginie; i śmierć to może właśnie to: zguba duszy; bo ciało i takbez ustanku i wciąż umiera.Czy coś innego, czy to właśnie, Simiaszu i Kebesie, wypada namrozważyć?Zgodzili się obaj, że to. Więc czy nie przyjmujecie powiada żadnej myśli poprzedniej, czy też jedne tak, adrugich nie? Jedne tak odpowiedzieli a drugich nie. A cóż mówicie powiada o tym twierdzeniu, że jakeśmy to mówili, nauka jest przy-pominaniem sobie, a skoro tak, to koniecznie musiała gdzieś indziej być nasza dusza, zanimw ciało nasze weszła? Ja powiada Kebes już i wtedy nadzwyczajnie głęboko zostałem przekonany i terazzostaję przy tym twierdzeniu silniej niż przy którymkolwiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]