[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słudzy byli bezradni.Którą z kobiet powinni przyprowadzić do pana, skoro każdastanowczo twierdziła, że właśnie ona jest księżniczką Salentyny?An-Nasira korciło przez chwilę, by zmierzyć się jednocześnie z obydwiema, odrzuciłjednak tę myśl.Podobne igraszki były możliwe z hurysami, i to zaufanymi, lecz nie z tyminieobliczalnymi kobietami niewiernych, które w haremie widziały wszystko co najgorsze,ponure więzienie lub jaskinię rozpusty, ale nigdy nie widziały tego, czym był naprawdę:pielęgnowanym miejscem rozkoszy.Najgorsze były damy z Zachodu, które roiły o sercu, gdychodziło o namiętność i miłość, o kunszt wzajemnego obdarzania się rozkoszą.Były męczące.An-Nasir ciężko westchnął, przeczuwając bliskie kłopoty.Klarion tymczasem uzyskała przewagę nad Madulajn, bo wpadła na myśl, żeby cisnąćsłużbie mieszek pieniędzy, który nosiła pod suknią.Sam gest, z jakim to uczyniła, a potemodrzuciła głowę do tyłu tak, że włosy jej spłynęły bujną falą na ramiona, podniecił An-Nasiraniesłychanie.Zwyciężczyni wchodziła dumnym krokiem po schodach, gdy tymczasem wogrodzie słudzy odprowadzali do haremu szarpiącą się Madulajn.An-Nasir byłniezdecydowany, jak powinien przyjąć lwicę, i uczynił coś, czego nigdy jeszcze nie robił.Wyglądał po prostu dalej przez okno, zwróciwszy się do nadchodzącej plecami, aby dać sięzaskoczyć.Usłyszał, że weszła do pokoju, dobiegł go szelest zdejmowanych sukien i właśnie wchwili gdy cisza obwieszczająca jej nagość stała się dla niego nie do zniesienia, nagle od tyłuzarzucono mu na oczy chustę i mocno zawiązano.Sięgnął poza siebie, ale złapał pustkę.Teraz Klarion znalazła się przy nim, ściągnęła mu spodnie, które opadły haniebnie na kostki,tak że nie mógł się poruszyć.Poczuł palce, które badawczo spoczęły na jego członku, jednakgdy chciał je złapać, prześlizgnęły się na pierś i natychmiast cofnęły.Zdołał wyswobodzićnogi z szarawarów i przy tym niepostrzeżenie uchylić trochę opaskę, tak że przynajmniejzobaczył nogi dziewczyny aż po uda.Przyjął rolę ślepej ofiary, zapędzał jednak Klarion zrozwagą do kąta, kołysał swym potężnym cielskiem w obie strony jak zapaśnik, przy czymjego ramiona ciągle wyskakiwały do przodu jak sprężyny.Próbowała jeszcze raz mu umknąć,czołgając się po podłodze, jednak zdradził ją gwałtowny oddech.An-Nasir owinął ręce odtyłu wokół jej bioder, podniósł w górę pośladki, wszedł między jej uda i wsunął w nią swójkorzeń.Pozwolił dziewczynie dalej biec na rękach, popychał ją przez pokój.Ryczał przykażdym pchnięciu, ona zaś krzyczała jakby wsadzona na rożen, ale oboje wiedzieli, że czyniąto z szalonej żądzy.On, który miał już setki kobiet, nie przypominał sobie, żeby przeżył cośpodobnie gwałtownego, szalonego, niewyobrażalnego, a dla Klarion, która nigdy jeszcze niezaznała mężczyzny, było to jak wybuch wulkanu, uderzył w nią strumień rozpalonej lawy.Ten byk nigdy nie powinien pomyśleć, że ona doświadcza zespolenia z mężczyzną po razpierwszy, to powinno trwać tak dalej, zawsze! Natura jednak osłabiła jej żądzę, jegopchnięcia też stały się powolniejsze, lawa popłynęła szerzej.Klarion dysząc dotarła do łoża,rozrzuciła ręce, padła na twarz i czekała, by An-Nasir ją uwolnił, on jednak potrafił paść nawznak na łoże tak zręcznie, że czuła go znowu w sobie, czuła głęboko we wnętrzu swegociała róg byka, który wydawał się stworzony wyłącznie dla rozkoszy.Rzucała się po łożu jakszalona.Chciała zobaczyć twarz mężczyzny, który wzbudził w niej taką rozkosz, ale An-Nasir naciągnął na siebie adamaszkowe prześcieradło.Nie przerywając kołyszącej jazdy,Klarion chwyciła poduszkę i przycisnęła ją do twarzy kochanka, jakby chciała go udusić,wtedy odwrócił się szybko i odwinął z prześcieradła.Popatrzyli na siebie nieprzytomnie, aKlarion przycisnęła usta do jego warg.– Mój pan i władca! – szepnęła.An-Nasir naciągnął na nią prześcieradło jak mroczny namiot.– Nie mówcie teraz nic, księżniczko, w godzinie zmierzchu tylko wieczorny wiatrpowinien cieszyć nasze serca, a światło wschodzącego księżyca odświeżać nasze członki.Uśmiechnęła się do niego promiennie.– Chce mi się pić.Emir klasnął w ręce.Na ten znak słudzy przynieśli chłodną wodę różaną.Nie podnoszącoczu postawili karafkę i kubki na tarabezie obok łoża i zniknęli.– Na górze, w haremie, bardziej mi się podobało – powiedział mały Mahmud, którystracił nieco na wadze, za to coraz lepiej umiał się posługiwać mieszaniną językaokcytańskiego i łaciny.– Przykro mi – oświadczył Rosz obrażony – że chcieliśmy cię uwolnić.Ale co znaczyharem pełen kobiet.– Wobec więzienia pełnego szczurów! – roześmiała się Jeza.Bawili się w „kryjówkę przed katem”.Jedno musiało wejść kamiennymi krętymischodami na górę aż do ciężkich drzwi, skąd nie można było ogarnąć wzrokiem całego lochu.Pozostała dwójka chowała się tymczasem.Jeśli potem kat, wyliczając głośno najrozmaitszerodzaje śmierci, nie znalazł ukrytych, sam zostawał skazany na śmierć.Szukać mógł takdługo, jak długo przychodziły mu na myśl nowe kary.Jeśli się powtórzył, także był zgubiony.Wkrótce wyczerpali wszystkie warianty, łącznie z zaszyciem w worku razem z ulubionymszczurem.– Kiedy An-Nasir przywołuje twoją siostrę.– zaczęła Jeza.– To moja ciotka – bronił się Mahmud – nawet jeśli ona niechętnie o tym słucha.– Kiedy więc emir przywołuje do siebie twoją ciotkę Szirat – powtórzyła z uporem Jeza –to co potem z nią robi?– Grają w szachy – odparł Mahmud
[ Pobierz całość w formacie PDF ]