[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jess pewnie miała rację.Mama wyglądała na miłą,ale potrafiła zmienić się w pitbula, gdy sądziła, że ktoś mnie krzywdzi.Na tym skończyłyśmy snuć domysły, bo mama wróciła z czymś, co wyglądało jak milkshake z gorzkączekoladą.- To pieczona wołowina - wyznała, a ja niemal upuściłam szklankę.- Pomyślałam, że skoro nie możeszjeść stałych pokarmów, to może się napijesz.- Hm.- mruknęła Jessica, wpatrując się w mojego wołowego shake'a.- Drogie panie, zechcecie zająć miejsca? - Kelnerzy zaprowadzili nas do dużego stołu w jadalni.Cociekawe, Ant usadziła nas u szczytu stołu, tuż przy niej i ojcu.Dziwne! Zazwyczaj chciała mnie miećtak daleko od siebie, jak to możliwe.Do dwudziestego roku życia sadzali mnie przy stoliku dla dzieci,do cholery!- Cześć, tato - powiedziałam, gdy ojciec zajmował miejsce naprzeciw mnie.Uśmiechnął się niepewniei przypadkiem przewrócił kieliszek z winem.- Darren - odezwała się mama grzecznie - dobrze wyglądasz.Ojciec przygładził zaczeskę, a kelner podniósł jego kieliszek i osuszał plamę po winie.- Dzięki, Elise.Ty też.Gratuluję awansu.- Dziękuję.Czyż Betsy nie wygląda uroczo?- A tak.Uroczo.- Dzięki, tato - rzuciałam oschle.- Antonia - odezwała się mama, gdy Ant dosuwała się na krześle kilkoma podskokami - uroczeprzyjęcie.- Dziękuję, pani Taylor.Ha! Moja mama, z uporu i złośliwości, zachowała nazwisko ojca po tym, jak ją zostawił.- Doktor Taylor - słodko poprawiła ją mama.- Jessica - zagadnęła Ant - jak się miewasz?- Doskonale, pani Taylor.- Słyszałam, że sprzedałyście mieszkanie w centrum.moi znajomi niemal je kupili.Gdzie terazmieszkacie?- W willi na Summit Avenue - powiedziała otwarcie, wiedząc, że moja macocha zwariuje z zazdrości.Ant od lat zabiegała o rezydencję na Summit.Ale mimo dobrej sytuacji finansowej taty, było to pozaich możliwościami.Moja mama zdusiła uśmiech, a Jessica mówiła dalej.-Oczywiście jest dla nas za duży, ale jakoś sobieradzimy.- Aha, a Betsy mieszka z tobą?- Oczywiście.Jesteśmy współlokatorkami.Jest jeszcze Marc, nasz przyjaciel gej - Ant byłazatwardziałą homofobką - i oczywiście potrzebujemy sporo miejsca dla odwiedzających naswampirów.- I zatwardziałą wampirofobką.Mama parsknęła w kieliszek.Jak to bywa na tego typu przyjęciach, nikt nie zwrócił uwagi na to, copowiedziała Jessica, więc nasza przykrywka była niezagrożona.Poza tym nawet dla mnie brzmiało toniewiarygodnie.Wzięłam szklankę wołowiny i powąchałam.Nie najgorzej.W zasadzie pachniało całkiem dobrze.Aszklanka była przyjemnie ciepła.- Ogłosisz wieści, Toni? - odezwał się ojciec, wciąż krzywiąc się po wypowiedzi Jessiki.- Wieści? - grzecznie spytała mama.- O tak.- Po raz pierwszy tego wieczoru macocha spojrzała mi prosto w oczy.Siła tych niebieskichoczu (soczewki), blond włosów (tlenionych) i czerwonych ust (botoks) sprawiła, że jednym łykiemopróżniłam szklankę z szejkiem.Szkoda, że nie było w nim ginu.- Darren i ja mamy doskonałewieści.Zakładamy rodzinę.- Zakładacie.? - spytała mama z zaskoczeniem.Oczy Jessiki szeroko się otworzyły.- To znaczy, że jest pani w.- Ciąży - powiedziała Ant głosem pełnym triumfu i nienawiści.- Rozwiązanie w styczniu.Pochyliłamsię i zwróciłam całego wołowego szejka na kolana mamy.Rozdział 21Jak ona mogła? - wyjęczałam.- Jak ona mogła?- Z zazdrości o ciebie - szczerze odrzekła Jessica.-Była o ciebie zazdrosna od dnia, kiedywprowadziłaś się do domu ojca.Pewnie myślała, że pozbyła się ciebie na dobre w kwietniu.Ale byłaśzbyt głupia, żeby zostać w grobie.Więc pomyślała: zrobię sobie własne dziecko, to ściągnę na siebieuwagę i odbiorę ją Betsy.Tak, cała Ant.Co do joty.- Przyznaję - powiedziała mama - zaskoczyła mnie.Nie sądziłam, że Antonia zdecyduje się na tenmanewr.-Roześmiała się nieoczekiwanie.- Twój biedny ojciec!- Zasługuje na to - odpowiedziałam.Siedziałam na siedzeniu pasażera, modląc się o śmierć.Niezapięłam pasa.Przelot przez przednią szybę był teraz wytęsknio-nym marzeniem.- Sam ją wybrał.Poślubił.- I płaci za to każdego dnia, Elizabeth - stwierdziła mama tonem nieznoszącym sprzeciwu.- Czas,żebyś dorosła i dała sobie spokój.Jeśli ja się nie gniewam, to czemu ty miałabyś?- Przestań gadać.- Możesz powtórzyć, młoda damo?- Powiedziałam, że czas wysiadać.Jesteśmy na miejscu.Mama ledwo złapała oddech, gdywjechałyśmy napodjazd.Nie jej wina.Sama miałam wrażenie, że ktoś mnie zaraz wyrzuci, za każdym razem, gdyprzechodziłam przez główny hol.- Jessica, jest wspaniały.Zapewne absurdalnie drogi.- Owszem - przyznała skromnie.- Mój Boże! Co za pałac!Zauważyłam, że Jessica delektowała się tymi słowami.Nic nie powiedziałam, choć miałam wielkąochotę.Rodzice Jessiki umarli, gdy była mała, a moja mama była dla niej kimś na kształt matki.Jess jąuwielbiała.- Chodzmy na górę, pożyczę pani spodnie dresowe.Spódnica mamy była oczywiście do wyrzucenia.Wołowy szejk, żółć i kaszmir to nienajlepsze połączenie.- To naprawdę niepo.- Chcesz wracać do domu w samych rajstopach? Bez przesady.Przebierz się.- Wampiry - mama wyszeptała Jessice do ucha - są takie drażliwe.- Słyszałam - burknęłam.- Naprawdę?- Mam przechlapane - Jessica szepnęła w odpowiedzi.- Nie mogę nawet pierdnąć na drugim piętrze,żeby Bets nie usłyszała na parterze.- O rany.Idąc przez hol, zobaczyłyśmy Marca.Niósł dzbanek mrożonej herbaty.- Dobry wieczór, pani doktor.Przyszłyście w sam raz! Goście już tu są.- Jacy goście?- Hm, zobaczmy.- Marc zaczął wyliczać na palcach wolnej dłoni.- Dwójka NieustraszonychWojowników, król wampirów, wampirka, która go stworzyła, miejscowy ksiądz i jeszcze jedenwampir.Jakaś Sarah.- Zwietnie.- Zdenerwowałam się.- Czy tylko ja dzwonię, jak zamierzam kogoś odwiedzić?- Na to wygląda - powiedział Sinclair, pojawiając się jak zwykle znikąd.Mama aż podskoczyła.Ja też.-Doktor Taylor.Miło panią znów widzieć.Mama niemal omdlała, gdy Erie ujął jej dłoń w swoje i ukłonił się nad nimi jak nieumarły kelner.- Wasza Wysokość.Ciebie też miło widzieć.- Doktor Taylor, proszę mówić mi Erie.Nie jest pani moją poddaną.A szkoda - westchnął.- A ty koniecznie mów mi Elise - mizdrzyła się.- A ja koniecznie muszę zwymiotować.Znowu - poinformowałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]