X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kiedyś tego nie będzie  powiedział Barl�s. Mam na myśli to wszystko i nas samych.M�rquez przymknął oczy i potaknął głową. Wolę tego nie dożyć. Głęboko zaciągnął się papierosem, a potem zaśmiał skrzecząco,niechętnie. Dlatego palę dwie paczki dziennie. Tak, to lepsze niż dom starców w Petrinji.Dostrzegł, że Marqueza też poruszyło to wspomnienie, bo jego spojrzenie zatrzymało się nanieokreślonym punkcie w przestrzeni, a usta wykrzywił mu grymas.Ten dom starców spotkali napoczątku wojny, kiedy pół Petrinji, ewakuowanej przez Chorwatów, nie dostało się jeszcze w ręceSerbów.Było to terytorium Komanczów w najczystszej formie, a potłuczone szkło głośno trzeszcza-ło pod ich stopami, kiedy ostrożnie szli pustą ulicą, obserwując budynki, każdy po swojej stronie,szczególnie uważając na snajperów przy skrzyżowaniach.Z tym dreszczem na wewnętrznej stronieud i w żołądku, dreszczem, którego doznaje się jedynie chodząc po ziemi niczyjej.Znalezli tro-chę żywności w splądrowanym sklepie: czekolada, herbatniki, butelka wina.Pózniej, w ograbionymdużym eleganckim magazynie Barl�s wypatrzył sweter z angielskiej wełny w swoim rozmiarze,a M�rquez muszkę, którą założył do koszuli khaki.Potem nakręcili jedno wejście na podziurawio-97 nym placu, jesteśmy w zupełnie opuszczonym mieście, i tak dalej.Barl�s z mikrofonem TelewizjiHiszpańskiej w ręce, a M�rquez filmujący w planie średnim, z jednym okiem przy wizjerze, a dru-gim uważnie rozglądając się wokół.I kiedy już odchodzili, natknęli się na dom starców.Ominęliby go z daleka, gdyby nie byli usłyszeli głosu, czy raczej jęku, dobiegającego zza rozbitejszyby w oknie.W budynku, oficjalnie ewakuowanym przed serbskim atakiem, zostało  opuszczo-nych przez pielęgniarzy, którzy uciekli  około tuzina niedołężnych starców, leżących na polowychłóżkach w ciemnym korytarzu za drzwiami.Od trzech dni nie dostawali wody ani jedzenia, leże-li w fetorze odchodów, pośród bzyczenia much.A kiedy M�rquez i Barl�s zaświecili latarki, żebycoś zobaczyć, zaraz tego pożałowali.Kilku starców było już martwych.%7ływi mieli zostać przy ży-ciu jeszcze bardzo krótko.Zgasili latarki, włączyli lampy oświetleniowe i sfilmowali wszystkich,żywych i martwych.Kiedy zbliżała się do nich kamera, starcy kulili się na łóżkach, pośród moczui ekskrementów, którymi zabrudzone mieli ubrania i pościel, i zasłaniając rękami nieprzytomne, nie-widzące oczy oślepione przez światło lampy, popiskiwali śmiertelnie przerażeni, cichutko, błagalniew kierunku dwóch cieni, które kręciły się wokół nich.M�rquez i Barl�s pracowali bez słowa, nie pa-trząc na siebie, a ostre światło nadawało ich bladym, napiętym twarzom wygląd duchów.Przerwalitylko raz, na chwilę, kiedy Barl�s oparł się o ścianę i zaczął wymiotować, ale żaden nie odezwał98 się słowem.Potem rozdali całą wodę i jedzenie, jakie mieli przy sobie, i weszli na piętro, gdzie wy-buch bomby zaskoczył jakiegoś staruszka, który przygotowywał się do ucieczki.Nadal tam siedział.Nie żył od trzech dni i siedział samotnie wśród gruzu, pokryty warstwą pyłu i potłuczonego gipsu,nieruchomy, z parą butów stojących przy nogach, obok wzruszającej walizki z kartonu i kapelusza,miał zamknięte oczy i spokojny wyraz twarzy, brodę opuszczoną na piersi, pasmo suchej krwi bie-gło mu od nosa do nieogolonej brody i brudnego kołnierzyka koszuli, i Barl�s poprosił Marqueza,żeby sfilmował jego twarz, ten jednak wolał zrobić ujęcie pleców, kadrując tak, jak zobaczyli goz korytarza: siedząca na wprost okna wybitego przez wybuch bomby szara, patetyczna sylwetka,nieruchoma w przerażającej samotności zniszczonego pokoju, pośród cegieł i połamanych mebli,pokrzywionych blach, obok strzępów  walizka, kapelusz, buty, ubrania, papiery między gruzami jego ubogiego życia, zakończonego w ciemności, przy odgłosie szybkich kroków w korytarzu,kiedy po omacku szukał butów, żeby uciec.Przerażenie.M�rquez śmiał się jakby do siebie, z miną gorzką, zamyśloną.Barl�s też zaśmiałsię przez zęby, patrząc w oczy zabitej krowie. VI.Most MarquezaJadranka przyłączyła się do nich na drodze, naprzeciwko zagrody. Co ci powiedział?  spytał ją Barl�s.Tłumaczka wzruszyła ramionami.Wyglądała na zmęczoną. Ten człowiek ma zamęt w głowie.Nie wie, co robić, czy zostać, czy uciekać. To dureń.Przecież wszystko się skończyło: i to miejsce, i jego gospodarstwo.Armija dotrzetutaj, czy most zostanie, czy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.