[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrozumiała może, że jego przybycie do Szkoły Bojowej, choć był wyraźnie za mały, mówiło o nim coś ciekawego.Częściowo ta właśnie jej cecha skłoniła Groszka, by się do niej zwrócić – a także fakt, że jako dziewczyna musiała być tu traktowana jak odmieniec, tak jak on.Wyrosła od tamtych czasów, to jasne, ale Groszek urósł bardziej i był teraz sporo od niej wyższy.Lecz nie chodziło tylko o wzrost.Gdy obejmował Petrę, jej żebra wydawały się niezmiernie kruche.Miał wrażenie, że zawsze musi być przy niej delikatny, bo może niechcący zgnieść ją w rękach.Czy wszyscy mężczyźni odczuwają coś takiego? Raczej nie.Przede wszystkim większość kobiet nie jest tak drobnej budowy jak Petra.Po drugie, większość mężczyzn przestawała rosnąć po osiągnięciu pewnego pułapu.Ale u Groszka dłonie i stopy wciąż były nieproporcjonalnie wielkie w stosunku do ciała, jak u podrostka.Chociaż już był wysoki, na pewno urośnie jeszcze bardziej.Dłonie przypominały raczej łapy; dłonie Petry ginęły w nich, jak rączki dziecka.Jak w takim razie będzie dla mnie wyglądać to dziecko, które ona nosi? Kiedy już się urodzi? Czy dam radę kołysać je w dłoni? Czy będę potrafił być dla niego dość delikatny? Nie wyrządzę mu krzywdy? Ostatnio poruszam się bardzo niezgrabnie.A zanim dziecko będzie już tak duże, tak silne, żebym mu nie zagrażał, ja będę martwy.Dlaczego się na to zgodziłem?A tak – bo kocham Petrę.Bo ona bardzo chce urodzić moje dziecko.Z powodu Antona i jakiejś zabójczej teorii o tym, jak to wszyscy ludzie pragną małżeństwa i rodziny, nawet jeśli nie dbają o seks.Teraz dopiero go zauważyła.Zauważyła też balony i roześmiała się.– Mężowie zwykle nie przynoszą żonom balonów – powiedziała.– Pomyślałem, że implantacja dziecka to szczególna okazja.– Raczej tak.Pod warunkiem że robi się to profesjonalnie.Większość dzieci zostaje zaimplantowana w warunkach domowych, przez amatorów.I żony nie dostają balonów.– Zapamiętam to i postaram się zawsze mieć kilka pod ręką.Szedł obok jej fotela na kółkach w stronę wyjścia.– Dokąd kupiłeś mi bilet? – spytała.– Wziąłem dwa – odparł Groszek.– Różne linie lotnicze, różne punkty docelowe.I jeszcze bilet na pociąg.Jeśli któryś lot wzbudzi złe przeczucia, nawet jeśli nie będziesz potrafiła wyjaśnić, czemu ci się nie podoba, nie wsiadaj do tego samolotu.Idź do drugiego.Albo zostaw lotnisko i jedź pociągiem.Na kolej kupiłem ci bilet EU, możesz pojechać, gdzie zechcesz.– Rozpieszczasz mnie.– Jak myślisz, czy dziecko zagnieździło się w ściance macicy?– Nie jestem wyposażona w wewnętrzną kamerę.Brakuje mi też odpowiednich nerwów, żeby wyczuć, jak mikroskopijny embrion przylega do ścianki i zaczyna rosnąć łożysko.– Bardzo nieprzemyślana konstrukcja.Kiedy już umrę, powiem Bogu kilka słów na ten temat.Petra skrzywiła się.– Proszę, nie żartuj ze śmierci.– Proszę, nie oczekuj, że będę ją traktował ponuro.– Jestem w ciąży.Albo mogę być.To znaczy, że powinieneś mi we wszystkim ustępować.Pielęgniarz popychający fotel Petry skierował się do pierwszej z trzech czekających taksówek.Groszek zatrzymał go.– Kierowca pali – powiedział.– Ale zgasi papierosa – zapewnił go pielęgniarz.– Moja żona nie wsiądzie do samochodu z kierowcą, którego ubranie śmierdzi dymem.Petra spojrzała na niego zdziwiona.Uniósł brew, mając nadzieję, że zrozumie, iż nie chodzi mu o tytoń.– To pierwsza taksówka w kolejce – oświadczył pielęgniarz, jakby nienaruszalne prawo fizyki głosiło, że pasażerowie muszą wsiąść do pierwszej taksówki.Groszek przyjrzał się dwóm pozostałym.Kierowca drugiej patrzył na niego obojętnie.Trzeci szofer uśmiechnął się.Wyglądał na Indonezyjczyka albo Malaja.Groszek wiedział, że w ich kulturze uśmiech jest czysto odruchowy, kiedy spotyka się kogoś większego albo bogatszego od siebie.Jednak z jakiegoś powodu wobec indonezyjskiego kierowcy nie czuł takiej nieufności jak wobec dwóch Holendrów.Dlatego pchnął fotel do trzeciej taksówki.Zagadnął kierowcę, który potwierdził, że owszem, pochodzi z Dżakarty.Pielęgniarz, bardzo zirytowany takim naruszeniem protokołu, uparł się, że pomoże Petrze wsiąść.Groszek włożył jej torbę na tylne siedzenie – nigdy nie wkładał niczego do bagażników taksówek, na wypadek gdyby nagle musiał uciekać.Potem stał tylko i patrzył, jak Petra odjeżdża.Nie było czasu na czułe pożegnania.Wszystko, co miał w życiu ważnego, umieścił w taksówce prowadzonej przez uśmiechniętego obcego człowieka – i musiał pozwolić jej odjechać.Po chwili wsiadł do pierwszego samochodu.Szofer wyraźnie okazywał swoje niezadowolenie z faktu, że Groszek naruszył prawa kolejki.Teraz, kiedy Holendrzy znów u siebie rządzili, Holandia stała się krajem cywilizowanym i wszelkie zasady budziły szacunek.Miejscowi wyglądali na dumnych z tego, że lepiej stoją w kolejkach niż Anglicy.To absurd, gdyż pogodne czekanie w kolejce było angielskim sportem narodowym.Groszek wręczył kierowcy dwudziestopięciodolarową monetę, na którą ten spojrzał z pogardą.– Dolar jest w tej chwili mocniejszy niż euro – wyjaśnił Groszek.– A płacę panu, żeby nie był pan stratny, bo wsadziłem żonę do innej taksówki.– Dokąd życzy pan sobie jechać? – spytał szorstko kierowca po angielsku, ze sztywnym akcentem BBC.Holendrom naprawdę przydałyby się lepsze programy w ich języku, żeby obywatele nie musieli przez cały czas oglądać angielskich widów i słuchać angielskiego radia.Groszek nie odpowiedział, dopóki nie znalazł się w samochodzie i nie zatrzasnął drzwi.– Do Amsterdamu.– Co?!– Słyszał pan.– To będzie kosztowało osiemset dolarów – uprzedził kierowca.Groszek wyjął ze zwitka tysiącdolarowy banknot.– Czy wideo w samochodzie działa? – zapytał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]