[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wnętrze rozja-189śniały starannie dobrane bibeloty i kilka pięknych akwarel pędzla Labadiela.W rogustała onyksowa figura, przedstawiająca jednorożca, bo Gabriel lubił jednorożce.Odwrócił się od okna, otwartego na ogród, i spojrzał w głąb pokoju.Na blacie orze-chowego biurka siedział Michael. Czy wywiad wojskowy znalazł cokolwiek na temat Księgi?Michał potrząsnął głową. Na razie nic.Mają kilka poszlak i pracują nad tym. Jakich poszlak, Misiu?Archanioł Zastępów skrzywił się. Ogólnych. Aha mruknął Gabriel. A co wiadomo o Bestiach? Nie ma ich.Pistis blefowała.Nawet Jagnię zniknęło.Pan Objawień westchnął,zsunął z palca pierścień i nałożył z powrotem. Po co miałaby to robić? Nie rozumiem, co chce osiągnąć.Spotkanie, które za-aranżowała, było całkiem pozbawione sensu.Dużo bym dał, żeby wiedzieć, o co jejchodzi.190Michał wzruszył ramionami. Intryguje.W końcu jej kombinacje wyjdą na jaw. Wtedy może okazać się za pózno powiedział ponuro Gabriel. Poradzimy sobie. Wiem burknął Archanioł Objawień kwaśno. Zawsze zostają Zastępy.Michał spojrzał na niego z wyrzutem. Przepraszam, Misiu.Martwię się.Mam wrażenie, że ziemia płonie nam pod sto-pami. Problemy są poważne, ale to jeszcze nie powód. zaczął Michał, lecz prze-rwało mu natarczywe pukanie do drzwi.Zaniepokojony Gabriel drgnął.Nikt bez powodu nie ośmieliłby się dobijać do jegogabinetu. Wejść! zawołał.Do środka wpadł zdyszany Uzjel. Gabrielu! krzyknął. W Czwartym Niebie zamieszki! Na Placu Błękitnympojawiły się Bestie!191 Szlag! wrzasnął Gabriel. Suka, wiedziała! Michał, idziemy!* * *Całe Czwarte Niebo wrzało.Bestie dobrze wiedziały, gdzie się objawić, przemknęłoGabrielowi przez myśl.Wybrały najwyższy dostępny każdemu skrzydlatemu krąg, sie-dzibę wszystkich ważnych urzędów i gmachów państwowych.W centrum CzwartegoNieba zawsze kłębił się tłum.Teraz ulice były zapchane bezładnie przelewającą się ciż-bą, bo część aniołów, uległszy panice, starała się jak najszybciej opuścić obszar kręgu,a część, wiedziona ciekawością, próbowała dotrzeć w środek wydarzeń.Gabriel i Michał z trudem przebili się przez Bramę Piasku, bezlitośnie taranująctłum szerokimi piersiami wierzchowców.Bali się użyć mocy i przenieść bezpośrednio,bo w mieście panował zbyt wielki ścisk i chaos.Na samym Błękitnym Placu zamieszanie sięgnęło szczytu.%7łandarmeria okładałazgromadzonych skrzydlatych nahajkami i drzewcami toporków, próbując zmusić ich dorozejścia się, a oficerowie, bliscy paniki, zdzierali gardła, wywrzaskując bezsensow-192ne, sprzeczne rozkazy.Ponad rozhisteryzowaną pstrą ciżbą górowały łby porykującychBestii. Cholera, jak się przebijemy? krzyknął Michał, z trudem trzymający się nagrzbiecie Klingi, pod którego kopyta runęło kilku przewróconych przez tłum aniołów. Siłą zdecydował Gabriel, wyszarpując nogę z uścisku uwieszonego u strze-mienia niemłodego już skrzydlatego. Naprzód, Obłok!Siwy koń chrapnął i jak klin wbił się w tłum.Ryży Klinga ruszył w jego ślady.Masaskłębionych ciał rozstępowała przed nimi wśród przekleństw i jęków.Wreszcie zziajany, spocony Gabriel, rozdając na wszystkie strony kopniaki i ciosypłazem miecza, wydostał się na środek placu, gdzie królowały Bestie.Przybyły dwie.Większa miała siedem głów o szerokich, jakby lwich paszczach.Pośrodku czół czte-rech z nich sterczały pojedyncze rogi, pozostałe zdobiły po dwa, zrośnięte z sobą jakspirale.Na rogach tkwiły krzywo nasadzone diademy.Skórę na pyskach Istot zdobiłytatuaże, złożone z dziwacznych, nieznanych Gabrielowi imion, wypisanych archaicz-nym alfabetem.Jeden z podwójnie rogatych łbów miał oderwaną szczękę i rozharatanepodgardle, lecz chociaż rana wyglądała na śmiertelną, żył, o czym świadczyły prze-193krwione, mrugające ślepia.Cielsko Bestii, porośnięte krótką, lśniącą, czarną sierściąprzywodziło na myśl gibki korpus pantery, ale było dłuższe i osadzone na masywnych,zbrojnych w ogromne pazury łapach.Mniejsze Zwierzę poruszało się na tylnych nogach, tłukło w boki potrójnym ogo-nem, potrząsało łbem o skręconych baranich rogach i chichotało głosem smoka.Jegoskudlona sierść miała barwę zaśniedziałego mosiądzu.Większa Istota natychmiast zauważyła Gabriela i obróciła ku niemu mrugający, mar-twy łeb.Archanioł Objawień uniósł się w strzemionach. Natychmiast opuśćcie mury miasta, Bestie! krzyknął. Dlaczego? zadudnił basowo martwy łeb, chociaż głos odezwał się tylkow głowie anioła. Siejecie zamęt! Zamęt, smród, zgliszcza zawyło mniejsze Zwierzę, pokracznie podskakującna łapach i obnażając do połowy zęby w upiornym uśmiechu. Biada, biada, smród!Gabriel poczuł ogarniającą go falę złości. Natychmiast wracajcie, gdzie wasze miejsce!194 Dlaczego? Nieżywa głowa łypnęła wielkim okiem. Bo nakazuje wam to regent Królestwa, bydlaki! No to co? Regent! Regent! Zgliszcza, smród! ucieszyło się małe Zwierzę.Gabriel się wściekł. Podlegacie władzy Jasności, którą teraz reprezentuję, robicie rozróbę w moimmieście, więc wynocha, zanim usunę was siłą! Królestwo to także nasz dom. Tak, ale gdyby Pan chciał, żebyście w nim mieszkały, zarządziłby to!Siedem głów wielkiej Bestii zamknęło powieki. Przybyliśmy ostatni raz spojrzeć na dom.Było nam to dane, a zatem możemyodejść. Zaraz syknął Gabriel. Co to znaczy: ostatni raz? Albowiem nadchodzikoooniec! pisnęło przejmująco małe Zwierzę. Ach, jasne!!! ryknął archanioł. Koniec nadchodzi? Co za nowina! Dosko-nale, Bestie.Wreszcie chwila spokoju.Miła, aksamitna nicość.Mam rację?195 Nie wiemy sapnęła duża Istota. Nasz umysł nie sięga krańca. A mój tak jęknął Gabriel do siebie. I wręcz go łaknie.Wyniesiecie sięczy nie? dodał głośno. Odejdziemy z obrazem domu pod powiekami. Niech wam pójdzie na zdrowie mruknął archanioł, ocierając dłonią czoło.W mgnieniu oka oba Zwierzęta rozsypały się w słup złotawego kurzu i znikły.Pobladły Michał podjechał do Gabriela. Co za numer szepnął. Myślisz, że wiedzą, co mówią? I skąd, u diabła,Pistis zdobyła o nich informację?Pan Objawień obrócił na niego zmęczone oczy. Nie pytaj, Michasiu.Poszukaj sobie lepszej rozrywki. Mogą przyjść inne, Dżibril.Cała cholerna reszta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]