[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On sam został na powrót przyjęty do stajen i powoził teraz zaprzęgiem Billa - ku własnemu najwyższemu zdumieniu.Bardziej jeszcze zdumiewająca była następna wiadomość.Dawny główny stajenny umarł i dwaj jego następcy zupełnie nie mogli dać sobie rady z pracą, w wyniku czego pryncypał, w rozmowie z Budem tego właśnie dnia, wyraził żal z powodu nieobecności Billa.„Tylko zrozum to dobrze - pisał Bud.- Pryncypał zna wszystkie twoje sprawki.Zakład, że mógłby wymienić z nazwiska każdego łamistrajka, któremuś rozwalił łeb.Ale mimo to powiada dzisiaj do mnie: Strothers, może nie jesteś upoważniony do dawania jego adresu.Ale w takim razie napisz do niego i powiedz mu w moim imieniu, żeby przyjechał.Dam mu sto dwadzieścia pięć kawałków i niech mi zarządza stajniami”.Gdy Saxon doczytała list do końca, czekała ukrywszy starannie niepokój.Bill wyciągnął się na ziemi.Podparty na łokciu puszczał kłęby dymu i myślał.Jego tania koszula robocza, na której tle niedorzecznie wyglądały złote medale połyskujące w świetle ogniska, była otwarta na piersi i ukazywała wspaniałe mięśnie pod gładką, jedwabistą skórą.Rozejrzał się dokoła - zatrzymał wzrok na posłaniu czekającym w zielonej altanie z liści, na ognisko i poczerniały od dymu, zniszczony garnek na kawę, na spracowaną siekierkę, do połowy ostrza zagłębioną w pniu drzewa, i w końcu na Saxon.Objął ją uważnym wzrokiem; potem w jego oczach pojawiło się pytanie.Ale ona nie chciała mu pomóc.- No cóż… powiedział wreszcie.- Napisz do Buda Strothersa i powiedz, żeby się kazał pryncypałowi wypchać… A przy okazji poślij mu pieniądze na wykupienie zegarka.Obliczysz procent? Palto może sobie gnić dalej w lombardzie.Ale nie czuli się dobrze w upalnym klimacie lądowym.Ubywało im na wadze.Ich ciała i umysły traciły prężność.Zarzucili więc ekwipunek na plecy i przez dzikie, górzyste tereny podążyli na zachód.W dolinie Berryessa oczy i głowy bolały ich od patrzenia na roziskrzone w słonecznym żarze powietrze, tak że iść mogli tylko wczesnym rankiem i późnym popołudniem.Zdążali coraz dalej i dalej na zachód, przez inne pasma wzgórz, aż wreszcie dotarli do pięknej doliny Napa.Tuż obok znajdowała się dolina Sonom, gdzie Hastings zaprosił ich na swoje ranczo.I poszliby tam, gdyby Bill nie przeczytał przypadkiem notatki w gazecie, z której wynikało, że gdzieś w Meksyku wybuchła rewolucja i pisarz wyjechał tam jako korespondent.- Odwiedzimy ich później - powiedział Bill, gdy skręciwszy w kierunku północno-zachodnim szli przez winnice i sady doliny Napa.- Jesteśmy jak ten milioner, o którym śpiewał Bert, z tą różnicą, że nie pieniądze, lecz czas możemy wyrzucać garściami.Jeden kierunek jest tak samo dobry jak drugi - ale zachodni najbardziej mi się podoba.W dolinie Napa Bill trzykrotnie odrzucał proponowaną mu pracę.Gdy minęli St.Helena Saxon powitała radosnym okrzykiem sekwoje, które dostrzegli z daleka w małych kanionach żłobiących zachodni brzeg doliny.W Calistoga, na końcu linii kolejowej, zobaczyli sześciokonne dyliżanse kursujące na trasie do Middletown i Lower Lake.Zastanawiali się nad dalszą marszrutą.Droga wiodła do Lake Conty, a więc wgłąb lądu, skręcili więc na zachód i przez góry dotarli do Healdsburg w dolinie Rzeki Rosyjskiej.Wędrowali pośród pól chmielowych na żyznym dnie doliny, gdzie Bill odrzucił pogardliwie propozycję pracy przy zbiorach wraz z robotnikami indiańskimi, japońskimi i chińskimi.- Wystarczyłoby, żebym popracował z nimi godzinę - wyjaśnił Saxon - a już na pewno zacząłbym im rozwalać głowy.Zresztą ta Rzeka Rosyjska to prawdziwe cudo.Rozbijamy obóz i idziemy się kąpać.Próżnując rozkosznie, szli dnem bogatej, szerokiej doliny - szli na północ tak szczęśliwi, że praca przestała im się wydawać koniecznością, księżycowa zaś dolina była złotym snem, odległym, lecz kiedyś w przyszłości na pewno ziszczalnym.W Cloverdale Billowi nadzwyczajnie się poszczęściło.W stajniach pocztowych obsługujących dyliżans zabrakło nagle woźnicy, co było wynikiem zarówno choroby, jak i niefortunnego przypadku.Pociągi przywoziły co dzień pasażerów, którzy wybierali się dalej do Geysers, i Bill - jakby to robił od dziecka - wziął do rąk lejce poszóstnego zaprzęgu i przewiózł pełen dyliżans przez góry w czasie zgodnym z rozkładem.Drugą podróż Saxon odbywała obok niego na wysokim kotle.Po dwóch tygodniach wrócił właściwy woźnica.Bill podziękował za pracę, jaką proponowano mu w stajniach, wziął swoje zarobki i puścił się z Saxon w dalszą drogę na północ.Saxon zdobyła gdzieś szczeniaka foksteriera i nazwała go Possum, po psie, o którym opowiadała jej pani Hastings.Szczeniak był jeszcze tak mały, że bardzo prędko okulał i Saxon niosła go na rękach, dopóki Bill nie usadowił malca na wierzchu tobołka, gderając, że Possum już się zabrał do jego włosów na karku.Minęli barwne winnice Asti w momencie, gdy kończyło się już winobranie, i weszli do Ukiah zmoczeni do suchej nitki przez pierwszy deszcz zimowy.- Słuchaj, Saxon - rzekł Bill - pamiętasz, jak „Włóczęga” śmigał po wodzie? Tak samo śmignęło lato - było i już go nie ma.A teraz nasza rzecz znaleźć sobie jakieś miejsce na zimę.Ukiah wygląda na niczego sobie miasteczko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]