[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet napięcie na twarzy jej córki nie było w stanie zetrzećblasku rychłego macierzyństwa.Skóra Beth naprawdę promieniała, a jejwłosy opadały lśniącą falą na ramiona.Wyglądała jak z reklamy wmagazynie o ciąży.Tyle że w magazynach o ciąży nie umieszczano zdjęćzrobionych na oddziałach psychiatrycznych.Anneliese przełknęła głośno ślinę, po czym się rozszlochała.- Mamo! - Beth gestem pokazała Marcusowi, by został z tyłu, po czympodbiegła do matki i przytuliła ją.- Tak strasznie się martwiłam, mamo.Nie mogłam uwierzyć.- Wiem: że zrobiłam coś tak głupiego.Przepraszam, tak bardzoprzepraszam - zaszlochała Anneliese.- Mamo, jak mogłaś myśleć o zrobieniu czegoś takiego? Jak mogłaś?Anneliese tuliła się do swej córki i obietnicy pierwszego wnuka, iponownie zalała ją fala wstydu.Proszę, co najlepszego zrobiła.Anneliese wiedziała, że istnieje tylko jeden sposób na to, by tonaprawić i uczyniła krok w stronę swego dawnego życia.- To był błąd, skarbie, nie myślałam jasno.Tak mi przykro, nie masznawet pojęcia, jak bardzo.Wzięłam zbyt wiele proszków uspokajającychi zrobiłam coś, czego już zawsze będę żałować.Popełniłam głupi błąd,uwierz mi.- Och, mamo.Anneliese poczuła, jak ciało Beth opuszcza część napięcia i wiedziała,że zrobiła to, co należało.- Tak bardzo się martwiłam, nie masz nawet pojęcia.Tata zadzwonił iw pierwszej chwili to do mnie nie dotarło.No bo przecież.ty byś nigdy.- Przepraszam - rzekła miękko Anneliese.- Bardzo przepraszam.407Nade wszystko pragnęła powiedzieć Beth prawdę o tym, jak się czuje,ale nie mogła.Nie teraz, gdy jej córka była w ciąży.Prawdopodobnienigdy.Dawno temu podjęła decyzję o niewysyłaniu córki na pierwsząlinię.Powie Beth to, co musi ona usłyszeć, i będzie się modlić o to, bywyznanie, że to był błąd, zmyło z niej ten straszny wstyd z powodu tego,że skrzywdziła swą córkę.A więc nie była uczciwa.Ale mogłaby umrzećz bólu, gdyby powiedziała prawdę.A teraz, gdy Beth ją przytulała,Anneliese uświadomiła sobie, że jednak nie chce umierać.- Wszystko będzie dobrze - rzekła uspokajająco i ze zdumieniem sięprzekonała, że rzeczywiście tak będzie.W tej dokładnie chwili, kiedy powinna się czuć gorzej niżkiedykolwiek wcześniej, ona poczuła dziwny przypływ ulgi, ponieważznalazła się na samym dnie, od którego udało jej się odbić i nadal tu była,nadal oddychała.Pomimo strachu udało jej się przetrwać.Była w stanieprzetrwać wszystko.Myśl ta zapewniła jej promyk prawdziwegospokoju.Zupełnie jakby wskoczyła do przepaści i zamiast spadać bez końca,opadła na trampolinę - czy też bambolinę, jak mówiła Beth, gdy była mała- i odbiła się od niej. Nie chcemy cię, więc lepiej jakoś z tym sobie poradz" - oświadczył zirytacją tamten świat.- Wszystko będzie dobrze - powtórzyła i tym razem naprawdę takuważała.- Dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie i nie powiedziałaś, jak sięczujesz? - kontynuowała Beth.- Mamo, moim zadaniem jest wspieraniecię, wiesz o tym.- Przepraszam - powtórzyła, przytulając ją mocno.W końcu zbliżył się Marcus i przysiadł na skraju łóżka.Nie poruszałtematu, dlaczego jego teściowa wylądowała na oddzialepsychiatrycznym.Kochany Marcus, dobry był z niego człowiek.Powiedziała mu to, kiedy on i Beth zbierali się do wyjścia.408- Dbaj o nią - wyszeptała mu do ucha.- Przepraszam za to wszystko,Marcus.Ale wszystko będzie dobrze.Nie zamierzam próbowaćponownie.Marcus kiwnął głową i w jego oczach dostrzegła znamienny błysk.Beth wróciła następnego dnia i Anneliese zebrała w sobie tyle energii,by wyglądać dziarsko i oświadczyć córce, by wróciła do domu, i że nic jejnie będzie.- Jesteś pewna? - zapytała Beth.Anneliese, zamieszkująca już strefę posiadania kontroli, kiwnęłagłową.- Oczywiście, że tak - rzekła z mocą.- Jedz do domu i zajmij się tymdzieckiem.Ja sobie poradzę.Za kilka dni mnie wypuszczą i już się niemogę doczekać powrotu do domu i zostawienia tego wszystkiego za sobą.Udało jej się powiedzieć to z taką werwą, jakby to, co się wydarzyło,było drobną usterką, a nie próbą samobójczą.- Cóż.- zawahała się Beth.- Kochanie.- Anneliese użyła tonu takiego, jak wtedy, gdy Bethchodziła do podstawówki i w zimowe poranki nie chciała wyjść z łóżka.-Nic mi nie będzie.- No dobrze, mamo - odparła Beth, akceptując tenfakt.Anneliese poczuła ulgę, że udało jej się przekonać Beth, iż czuje siędobrze, mimo że tak nie było.Ale razem z ulgą czuła też pewną dozęsmutku, że córka tak ochoczo jej uwierzyła.Anneliese nigdy nie znała sekretów swej matki, tak samo, jak nieznała sekretów kochanej Lily
[ Pobierz całość w formacie PDF ]