[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyła drzwi.Kociaki nie czekały na nią przydrzwiach i znowu poczuła się bardzo samotna.Catrina dzwoniła dziesięć minut wcześniej i nagrała wiadomość:Sam, jest kwadrans po ósmej.Mam nadzieję, że jesteś na kolacji,a nie jeszcze w pracy.Każdy musi czasami odpocząć.Słuchaj, dzwonię,żeby cię zaprosić na kolację do nas, w przyszłą sobotę.Ciebie i Morganaoczywiście.Chciałabym, żebyśmy wszyscy razem uczcili narodziny mojejAmber.Moja matka się nią zajmie - tylko jej ufam.Szczerze mówiąc,Amber jest przy niej grzeczniejsza niż przy mnie.Odezwij się.Pa.W przyszłą sobotę Sam będzie leciała do Las Vegas na pięć dni męczarni.Właściwie cieszyła się, że nie musi iść na kolację ze starymi przyjaciółmi.Już trzyrazy odwiedziła Catrinę i małą Amber, ale na szczęście zawsze zaglądali inni i niebyło czasu na poważną rozmowę.Catrina nie miała okazji zapytałać o Morgana.Gdyby spytała, Sam musiałaby powiedzieć, że wszystko skończone.Następnego dnia zadzwoni do Catriny z pracy i wytłumaczy się.Lecz Catrinanie dała za wygraną.O dziesiątej, gdy Sam rozsiadła się przed telewizorem,zadzwonił telefon.- W końcu cię dorwałam - zaczęła przyjaciółka.- Chyba niepracowałaś do tej pory?-Nie.- Sam miała wyrzuty sumienia, że kłamie.- Byłam na promocji nowejpłyty.Rozmawiały chwilę; Sam śmiała się, słuchając, jak mała Amber zmieniła życieCatriny.- Jestem ledwo żywa, bo budzi się co dwie godziny i wrzeszczy, ale uwielbiamją- westchnęła.- Hugh się uparł, że będzie mężczyzną nowo-380czesnym i w kółko zmienia jej pieluchy, ale też ledwo żyje, bo jak już się obudzi,nie może zasnąć.Powiedz, przyjdziesz w przyszłą sobotę? -Nie mogę, przykro mi.Lecę do Stanów na konferencję.- Dokąd?- Las Vegas.- Super.- Wcale nie.Praca, praca i jeszcze raz praca - mruknęła Sam.- Jedyny sposób,żeby się rozerwać, to wziąć kilka dni urlopu i zostać po konferencji.-1 co, zrobisz to?- Nie, mam tu za dużo na głowie.- A kto się zajmie kociakami?Sam zawahała się - przypomniała sobie, jak w jej urodziny Morgan publiczniezobowiązał się do opieki nad nimi.- Jay - bąknęła.- Jasne - rzuciła Catrina lekko, za lekko.I równie lekko zapytała: -A co uMorgana?Sam zamilkła.Ale właściwie po co kłamać?- Nie mam pojęcia - powiedziała szczerze.- Pokłóciliśmy się i od tego czasu gonie widziałam.- Wiem o tym - przyznała Catrina.- Byliśmy na spacerze z małą i spotkaliśmy gona King Road.Pytałam o ciebie i powiedział, że nie widział cię od czterech tygodni.Domyśliłam się, że się pokłóciliście.Sam nerwowo obgryzała skórki.- Mówił coś jeszcze?-Nie, wziął Amber na ręce i powiedział, że jest cudowna, jakbyśmy sami tegonie wiedzieli.A, tak, była z nim pasierbica.Jest śliczna i dobrze o tym wie.I strasznaz niej flirciara.Hugh nie mógł oderwać od niej oczu, a on przecież nie ogląda się zadwudziestolatkami.No cóż - westchnęła - przynajmniej takąmam nadzieję! Wsumie nic dziwnego, że się zapatrzył.Zliczna szczuplutka brunetka bez śladurozstępów, a żona jak wieloryb.Ciągle liczę, że od karmienia piersią schudnę, ale narazie nic z tego.- To nie mogła być jego pasierbica.Ona ma chyba czternaście, piętnaście lat.Nie znam jej, ale to nastolatka.- Ależ oczywiście, że to była jego pasierbica - obruszyła się Catrina.- Ma naimię Maggie.Zapatrzona w tatusia, nie powiem.Trzymała go dumnie pod rękę ioświadczyła, że obiecał kupić jej prezent, bo jest nieszczęśliwa.Przypomniała mimoją siostrę, która w wieku dziesięciu lat postanowiła, że wyjdzie za tatusia.Takiezachowanie nie razi u dziecka,381ale wkurza u dwudziestolatki.Studiuje w Londynie, dziwne, że jej nie poznałaś.Sam zagryzła usta.Wreszcie wszystko stało się jasne.- Zdaje się, że poznałam, tylko nie wiedziałam, kim ona jest.Napisanie listuzajęło jej bardzo dużo czasu.Czwarta wersja wydałajej się możliwa.Przeczytała jeszcze raz, dla pewności, i doszła do wniosku, że tobez sensu - wyjaśnienia, jak to myślała, że dziewczyna, którą on obejmuje, to jegodziewczyna, a to nieprawda, bo wie od Catriny, że to jego pasierbica i tak dalej -brzmiało to bardzo głupio.Podarła liścik na strzępy i napisała krótką wiadomość -Morgan zrozumie.Morgan!Przepraszam za wszystko.Myliłam się, bardzo mi przykro.Wybacz mi,że mówiłam takie straszne rzeczy.Brakuje mi ciebie i naszej przyjazni.Pro-szę, zadzwoń.SamRano chciała wrzucić liścik w drodze do pracy, ale ledwie wyszła z domu,zobaczyła taksówkę.Trudno, wrzuci go wieczorem.Tablica NA SPRZEDA%7ł była ogromna, zgrabnymi literami informowaławszystkich zainteresowanych, że sprzedażą domu zajmuje się firma Jefferson,Power & Dowden.Sam zamarła w pół kroku, gdy ją zobaczyła, ledwie wysiadła ztaksówki.- Ciekawe, kto to kupi - odezwała się za nią sąsiadka, staruszka, która wyszła naspacer z dwoma pieskami.Podobnie jak Sam, gapiła się na dom Morgana.-Robotnicy pracowali tu przez trzy miesiące, pewnie w środku jest pięknie -rozważała.- Mam nadzieję, że kupi to ktoś porządny.To skandal, żeby mieszkali tumuzycy rockowi.Moja sąsiadka mówi, że u tego gwiazdora, pod 77, uprawiali seksw ogrodzie.Skandal, mówię pani.Widziała przez lornetkę.Sam nie uśmiechnęła się, słysząc tę opowieść.Pożegnała się ze staruszką i jejpsami, podeszła do drzwi Morgana i wsunęła kopertę do skrzynki na listy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]