[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziwię się tylkopoetom.P.Miller przypisuje także ważną rolę wyzyskaniu znaków pisarskich; kropki, wy-krzykniki i może jeszcze inne znaki, dotąd nie wynalezione, mogłyby się stać kranami dopodziemnego wodociągu uczuć.Poetycką hipotezę Mallarmego o kolorze samogłosekuważa niemal za pewnik.Przypomina mi to dyskusję, jaka się niegdyś odbyła z okazjiWesela w lwowskim Związku Literackim.Juliusz Tenner, znany teoretyk deklamacji,wytykał Wyspiańskiemu, że grzeszy przeciw muzykalności wiersza, nie uwzględnia cha-rakteru spółgłosek i samogłosek itp.Wtenczas powstał Ostap Ortwin i przypomniał musłowa Czepca: Pon widzis ino pchły. Wskazał na to, że od św zaczyna się i święty, iświnia, więc widocznie w tej zbitce nie tkwi nic specjalnego.Oprócz pchlizmu jest w tym jeszcze i coś innego.Hamann stwierdził jako charaktery-styczną cechę poezji impresjonistycznej, że lubuje się w efektach muzycznych, alitera-cjach, asonansach, w ogóle w igraszkach.Można by się naprawdę zastanowić nad tym,czy nasza poezja pod maską ekspresjonizmu nie przebywa spóznionego paroksyzmu im-presjonistycznego.Wiele objawów przemawiałoby za tym - nie chcę tu jednak uprawiaćsystematyki historycznoliterackiej.Pewnym dla mnie jest, że we wszystkich przesileniachumysły słabe lgną do tzw.kwestyj granicznych i wyglądają stamtąd zbawienia.Wyro-stek robaczkowy staje na porządku dziennym i opanowuje horyzont.Taką kwestiągraniczną jest np.modny dziś znowu spirytyzm.Może w nim coś jest, może to jest klapaotwierająca się ku absolutowi, może zjawiska telepatyczne są sygnałami z zaświata.Alewszelkie badania w tym kierunku utykają na martwym punkcie, a w życiu normalnym,życiu codziennym nie odgrywają te zjawiska żadnej roli; polityka, miłość i pasek, wzlotymyśli, serca i wyobrazni obywają się bez duchów.Jeżeli P.T.Duchy chcą, żeby się niminaprawdę zajmowano, niech się pojawiają częściej, niech urządzą inwazję i rozlezą się popraktyce życia.Wtedy będzie się je studiowało na politechnice lub na medycynie, zbudujesię aparaty do wyłapywania ich i zmuszania do robót pożytecznych - z dodatku metapsy-chicznego w Kurierku wylezą na pierwszą stronę - ale przestaną być kwestią gra-niczną.1 P.p.Quantum mutatus ab illo! Dziś ten sam p.Miller potępia ów pogląd jako ro-mantyczne założenie o niewspółmierności słowa i treści (Na gruzach Grenady, s.60).66LIKWIDACJA FUTURYZMUSzczególną likwidację futuryzmu przeprowadza nr 6 Zwrotnicy : świadomą i mimo-wolną.Na czele znajdujemy list sławnego apostoła i założyciela futuryzmu, Marinettiego, doredakcji Zwrotnicy z pozdrowieniem entuzjastycznym, z krótkim wyznaniem dawnejwiary - i z tą pasją reklamy, która już należy do stylu futurystycznego: Zwrotnica -woła Marinetti - jest miejscem zamieszkiwanym przez boskość!Lecz zaraz na drugiej stronie redaktor pisma, p.Tadeusz Peiper, przeprowadza surową,głęboką i przeważnie trafną analizę i krytykę haseł futuryzmu, zwłaszcza tych haseł, któregłosił sam Marinetti.Ciekawym, jak to będzie- smakowało samemu Marinettiemu, czy nieuzna tej krytyki za zdradę lub czy - przeciwnie - zobaczy i w niej postępowanie futury-styczne?Przy tej sposobności chcę zwrócić uwagę na redaktora Zwrotnicy , T.Peipera, jakona niezwykłą siłę na polu analizy i krytyki estetycznej.Poznawszy najnowszą twórczośćpoetycką Francji i Hiszpanii, wrócił do Polski i wstąpił w szeregi najmłodszych - alemając już w zanadrzu bardzo wiele zastrzeżeń.Pamiętam jego artykuł o najnowszej lirycehiszpańskiej, zamieszczony w jakimś futurystycznym piśmie krakowskim - pokazywał ontyle tajników zakulisowych sztuki futurystycznej, że z pewnością nasi tubylczy bojowcyfuturyzmu uznawali go za nieoportunistyczny i nieostrożny.Bo cała nasza dotychczasowaprodukcja futurystyczna była nastawiona właściwie tylko do walki na zewnątrz, nie dodyskusji i rozwoju wewnętrznego.Był to klan, w którym obowiązywała solidarność i se-kret.T.Peiper przywiózł dla tego zbyt polskiego, wygodnego futuryzmu trochę Europy.Chciał go podbić w górę i w terazniejszym swoim artykule wykazuje, że futuryzm mógłbyodegrać doniosłą rolę kulturalno-narodową dla Polski, że mógł był nawet doczekać się -urządowienia.Dlaczego tak się nie stało? Moim zdaniem dlatego, że futuryzm, przeszczepiony do nasz zagranicy, nie wypuścił oryginalnych korzeni, nie przerodził się, tylko wyrodził.Sam p.Peiper między wierszami daje to do zrozumienia, gdy np.powiada, że głosić antypsycho-logizm u nas, gdzie literatura nigdy psychologią przesycona nie była, jest bezkrytycznympowtarzaniem haseł zagranicznych.- Lecz dziś już za pózno na dorabianie polskiemu fu-turyzmowi korzeni.Pogłębienie, które mu urządza zwrotniczy Peiper, jest zarazem po-grzebem.Zasadniczym zwrotem u tego zwrotniczego jest zwłaszcza to, że wytacza stanowczyproces propagowanej przez futuryzm metodzie burzenia składni i logiki. Bez składnimożemy co najwyżej sporządzić inwentarz świata, ale nigdy nie zdołamy oddać życiaświata. Bez składni nie ma związku zjawisk.W ogóle ten ustęp, nawołujący do powrotu do sensu, zdolny jest epatować nie fili-strów, lecz właśnie - epaciarzy.Peiper jest zdrajcą.Twierdzi: Tylko zdanie może być te-renem zdobyczy literackich.Naturalnie! Futuryzm musi powrócić do sensu, ponieważnonsens okazał się za ciasny.Jeżeli się chce wyrazić wszelką irracjonalność czy bezsensżycia, trzeba się posiłkować narzędziem zapożyczonym od racji, narzędziem nierównieniebezpieczniejszym niż nonsens.67Futuryści przebywają ewolucję.Była ona dla nich potrzebna indywidualnie.Czy resztaświata kulturalnego zyskała coś przez te doświadczenia i błędy? Sami futuryści oczywi-ście chcieliby wmówić w świat, że tak.I tak by było, gdyby powrót po spirali był pewnymwzbogaceniem.Ale - ja przynajmniej - tych korzyści nie widzę.Jeżeli p.Peiper np.kon-statuje, że poecie potrzebne są swobody wewnątrz zdania, że gramatyka nie może dawaćżadnych stałych norm, bo gramatyka nie jest przepisem, lecz spisem - to lingwiści oddawna o tym wiedzą.P
[ Pobierz całość w formacie PDF ]