[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miecz miał ostrze, przez które biegłyniebieskie fale od rękojeści aż do końca, falując czymś, co wydawało się płynącą wodą,hipnotyzującą od rękojeści i rozpadającą się w nicości.Cień wieńczyły włosy błyszczące złotorudym kolorem, lśniące metalicznie niczym płynnamiedz.To, oraz para płonących niebieskich oczu po środku twarzy, były jedynymi śladami, żemężczyzna tam w ogóle jest.- Niech zgadnę zostałeś wysłany do otworzenia bramy, nieprawdaż?Głos wydobywający się z ciemności brzmiał na prawie znudzony, jakby irytacja była zbytwielkim wysiłkiem.Mardel dalej stał jak sparaliżowany.Końcówka wodnego miecza znalazła się nagle tuż przy jego szyi.- Pytam ponownie, zostałeś wysłany do otworzenia bramy? Odpowiedz albo poderznę cigardło.- Tak wyszeptał Mardel.Ciemna postać opuściła miecz.- Jest dużo bliżej do głównego wejścia.Oszczędziłoby ci to wiele biegania.Mardel przełkną, ale nic nie odpowiedział.Z całej kohorty Drugiej Górskiej Straży, byłnajbardziej doświadczony, ponieważ spędził w wojsku ponad połowę swojego krótkiego życia.Brał udział w krwawych atakach i kilku nieprzyjemnych zadaniach, ale nigdy wcześniej nie zostałzaskoczony, szczególnie przez kogoś, kto wtopił się w ciemność.- Jak wielu? mężczyzna schował broń, zabierając światło i z powrotem wracając docienia.- Piętnastu ludzi skłamał Mardel.Mężczyzna parsknął.- Tylko piętnastu? Zmrużył oczy, jego niebieskie tęczówki błyszczały, dał znakmężczyznom stojących za nim Otwórzcie bramę.W niedużej odległości za mężczyzną rozległ się metaliczny szczęk.- Potrzebujesz pomocy? zawołał szorstki głos.- Tylko jeśli się nudzisz, wuju.Ten osobnik twierdzi, że chce otworzyć bramę dlapiętnastu ludzi, chociaż jest ich dwudziestu siedmiu.Głos parsknął.- Jedynie piętnastu? Otwórz bramę i ich wpuść.Powinienem do tego czasu skończyćprzemieszczać moje kule.Niebieskie oczy ponownie spoczęły na Mardelu.- Jesteś ubrany w barwy mojego regimentu powiedział powoli mężczyzna w cieniu,tonem mniej znudzonym a bardziej groznym. Imbecyle, weszliście na moje ziemie, ziemie, któresą pokojowo nastawione, przebrani w moje insygnia i przybywacie do mojego domu w nocy,zagrażając mojej rodzinie i odważacie się mieć tylko piętnastu ludzi? Czuję się obrażony.Wiedząc o daremności swojego wysiłku i niebezpieczeństwie czekania, Mardel dobyłmiecza.Zanim go dosiągł błyszczące niebieskie ostrze pojawiło się znikąd i jednym, czystymcięciem cięło przez jego gardło.Mardel upadł na ziemię, wykrwawiając się na ośnieżoną trawę.Ashe schował swój miecz i podszedł dużymi krokami do bramy.Wziął liny kraty i uwolniłje lekko w ciemności.- Chodzcie wyszeptał cicho w języku Sorboldu. Zamek śpi.Dowódca usłyszał i skinął na zgodę, dając znak pozostałym z grupy, ci, szybko wjechali dośrodka.Brama szybko się za nimi zamknęła.Nawet zanim kohorta miała szansę do przegrupowania się, niebieski miecz ciął mocowaniedwóch najbliższych siodeł, jak cień okładał spadających rękojeścią.Wrzask rozdarł powietrze i kolejnych trzech jezdzców upadło, podziurawieni przez strzały zkusz, które pojawiły się w ciemności.- Miałeś szansę przyjrzeć się broni króla Bolgów? głos Anborna przekrzykiwał odgłosychaosu gdy wystrzelił kolejną rundę strzał, zrzucając z wierzchowców następnych trzech jezdzców.- Widziałem ją już wcześniej odpowiedział Ashe, krótko krzyżując ostrza z jednymz żołnierzy zanim ściągnął go z siodła i rozpłatał mu gardło niebieskim ostrzem. Dlaczego?- Niezły odrzut skomentował Anborn wystrzelając znowu. Potrzebujesz pózniejwsparcia? Myślę, że zostawiłem w bibliotece gorący obiad i prawdopodobnie stygnie.- Nie, dzięki powiedział Ashe uchylając się przed dwoma uderzeniami jezdzców dołączę do ciebie jak tylko się tym zajmę.Oszczędziłem jednego do rozmowy, możesz pózniejpomóc w przesłuchaniu, nad brandy, jeśli chcesz Ostatnie słowa zostały przerwane przezpchnięcie jego miecza w klatkę piersiową Sorboldczyka.Gwydion Navarne obserwujący całe zajście we wnęce, tylko potrząsnął głową gdy jegoimiennik zlikwidował resztę żołnierzy, potem wziął nieprzytomnego mężczyznę, któregoobezwładnił wcześniej i zaciągnął z powrotem do twierdzy.Odwrócił się i podążył za cieniemAshego w migoczącym świetle latarni Haguefort.21Jierna Tal, Jierna sid, Sorbold- Dzień dobry, Fhremusie powiedział regent gdy drzwi zamknęły się za szczupłymmężczyzną z wojskowymi regaliami Ciemnej Ziemi, dynastii rządzącej przed Talguistem.Regentjak zawsze skrzywił się mimowolnie na widok herbu starej cesarzowej, musiał sobie przypominać,że sam wybrał pozostawienie wojskowych uniformów Leithy i dynastii Ciemnej Ziemiprzynajmniej do wiosny, kiedy zostanie cesarzem.Niemniej jednak, jak inne rzeczy, którychdokonał w imię swojego pochodzenia z niskiego stanu, obraz złotego słońca przepołowionegomieczem zawsze wywoływał w nim gniew.Szczególnie biorąc pod uwagę symbol, który wybrał dla własnej dynastii.To samo słońce, wstające pomiędzy liniami brzegowymi dwóch oceanów.%7łołnierz, którego postawa była młodzieńcza pomimo wielu lat służenia w dowództwie,ukłonił się z szacunkiem.- Milordzie.Talguist wskazał na ciężki, rzezbiony stół z ciemnego drewna blisko balkonowych drzwi.- Usiądz.%7łołnierz ukłonił się ponownie, ale ponownie przy stole spojrzał na regenta jakby szacowałjego zdrowie.Talguist zauważył to, ale nic nie powiedział, zamiast tego podszedł obojętnie dopodobnie rzezbionego kredensu, gdzie znajdował się imponujący zbiór wyrobów ze szkła i karafekz alkoholem z całego świata.- Chciałbyś coś do picia, Fhremusie? zapytał Talguist nalewając sobie Canderiańskiejbrandy do niskiej kryształowej szklanki.- Nie dziękuję, milordzie dowódca odpowiedział rutynowo. Troska o twojebezpieczeństwo zabrania mi narażać moje zmysły w twojej obecności.Talguist roześmiał się złowrogo.- Nonsens powiedział żartobliwie moje bezpieczeństwo jest zapewniane nie tylkoprzez świtę pałacowej straży, ale też w sposób, który nie jesteś w stanie sobie nawet wyobrazić.Wiec, nie wstydz się, Fhremusie, wzmocnij się.Podejrzewam, że będziesz tego potrzebował.Sugestia stała się rozkazem.Fhremus wstał od stołu i podszedł do kredensu, gdzie wybrał słód z Argaut, narodu napołudniowej półkuli daleko od Centralnego Morza i nalał sobie odrobinę potem wrócił wraz zTalguistem z powrotem do stołu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]