[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przestała dopiero wówczas, gdy uświadomiła sobie, jak bardzo boli ją gardło.- Popatrz tylko, Tom - powiedziała, śledząc ich lot z lewa na prawo, czyli.zaraz.z północy na południe.- Popatrz, nadal próbują mnie znaleźć.Gdyby tylko przyleciały nieco bliżej.Ale helikoptery nie przyleciały nieco bliżej.Znikły za ścianą lasu, Trisha zaś pozostała w miejscu, w którym stała, czekając, aż łoskot rotora ucichnie w pieśni cykających świerszczy.Następnie westchnęła głęboko i przyklęknęła, by zawiązać sznurowadła.Najważniejsze, że nie czuła, aby coś ją obserwowało.“Wstrętna kłamczucho - powiedział chłodny głos, najwyraźniej rozbawiony.- Och, ty wstrętna kłamczucho!”Ale Trisha nie kłamała, a przynajmniej nie kłamała świadomie.Była tak zmęczona, tak niepewna siebie, że właściwie nie wiedziała, co czuje.tyle że nadal dokuczały jej głód i pragnienie.Teraz, kiedy oddaliła się nieco od bagna i smrodu (by nie wspomnieć już o rozdartym ciele jelonka), bardzo wyraźnie czuła głód i pragnienie.Uznała nagle, że właściwie mogłaby wrócić, nazbierać pędów jadalnej paproci, z całą pewnością potrafiłaby ominąć zwłoki jelonka, a przynajmniej te najgorsze, najbardziej krwawe ochłapy.Pomyślała też o Pepsi, która czasem niecierpliwiła się, gdy jej przyjaciółka zraniła się w kolano, kiedy jeździły na rolkach, albo spadła z gałęzi, kiedy wspinały się na drzewo.Widząc łzy w jej oczach, mówiła najczęściej: “Nie próbuj grać przede mną małej dziewczynki, McFarland”.Bóg wie, że nie powinna udawać małej dziewczynki nawet wobec ciała zabitego jelonka, nie w sytuacji, w jakiej się znalazła, ale.ale bała się, że to coś, co zabiło jelonka, może być gdzieś tu, w pobliżu, obserwując ją i czekając, z nadzieją, że sama do niego przyjdzie.Jeśli zaś chodzi o picie wody z bagna, również mogłaby być mądrzejsza.Zwykły brud to jedno, martwe owady i jajeczka moskitów to coś zupełnie innego.Czy moskity mogą wylęgnąć się w żołądku człowieka? Prawdopodobnie nie, ale Trisha nie miała najmniejszej, ale to najmniejszej ochoty tego sprawdzać.- Pewnie znajdę jeszcze mnóstwo jadalnych paproci -powiedziała do siebie.- Prawda, Tom? Żeby już nie wspomnieć o golteriach.Tom nie odpowiedział, a Trisha, zamiast zastanawiać się i myśleć, znów ruszyła przed siebie.Szła trzy godziny; najpierw powoli, potem nieco szybciej, znalazła się bowiem w wyższym, starszym lesie.Bolały ją nogi i krzyż, ale nie zwracała większej uwagi na te dolegliwości.Nie przejmowała się nawet tym, że jest głodna, w miarę bowiem jak światło dnia zrobiło się najpierw złote, a potem czerwone, coraz bardziej chciało jej się pić.Gardło miała suche i obolałe, język szorstki i jakby zapiaszczony.Przeklinała siebie za to, że nie napiła się wody z bagna, kiedy miała okazję, i raz nawet zatrzymała się, myśląc: “Pieprzę wszystko i wracam”.“Lepiej nie próbuj, kochanie - powiedział zimny głos.-Nie znajdziesz drogi, nie ma mowy, a nawet gdybyś miała szczęście i wróciła prościutko po własnych śladach, nim dojdziesz na miejsce, zapadnie zmrok.a kto wie, co może się czaić w ciemności?”- Och, zamknij się - odparła głośno.- Zamknij się, ty głupia stara suko.- Ale oczywiście głupia stara suka miała rację.Trisha odwróciła się w kierunku pomarańczowego już słońca i ruszyła przed siebie, w tej chwili bardzo bała się pragnienia, jeśli tak okropnie dokucza jej o ósmej, co będzie o północy? a w ogóle jak długo można żyć bez wody? Nie pamiętała, choć dowiedziała się kiedyś tego przy jakiejś okazji, na pewno, w każdym razie krócej niż bez jedzenia.Jak to jest umrzeć z pragnienia?- Nie umrę z pragnienia w tym cholernym, obrzydliwym lesie, prawda, Tom? - spytała, ale Tom jej nie odpowiedział.Prawdziwy Tom Gordon prawdopodobnie obserwował w tej chwili grę.Tim Wakefield, sprytny specjalista od kręconych piłek, przeciw młodemu leworęcznemu wybijającemu Jankesów, Andy'emu Pettitte'owi.Gardło bolało ją coraz bardziej, aż trudno jej było przełykać.Przypomniała sobie padający deszcz (podobnie jak wspomnienie o wkładaniu skarpetek rano, także obraz deszczu wydał się jej jednocześnie wyraźny i daleki) i pomyślała, że byłoby miło, gdyby teraz także spadł.Wyszłaby na ulewę i tańczyła z wyciągniętymi do nieba rękami i otwartymi ustami, tańczyłaby jak Snoopy na szczycie budy.Przedzierała się wśród świerków i sosen, wyższych i stojących w większej odległości od siebie, w miarę jak las robił się starszy.Przez gałęzie przedzierały się promienie zachodzącego słońca, coraz bardziej poziome, o coraz głębszym kolorze.Gdyby nie była tak spragniona, podziwiałaby drzewa oświetlone pomarańczowo-złotym blaskiem za ich piękno.nawet cierpiąca, jednak to piękno zauważyła.Tylko że światło wydawało się zbyt jaskrawe.Krew pulsowała jej w skroniach, głowa bolała, miała też uczucie, że gardło przebijają ostre igły.W tej sytuacji szum płynącej wody potraktowała w pierwszej chwili jako halucynację.Bo to przecież nie mogła być prawdziwa woda, takie cuda się nie zdarzają.Niemniej jednak skręciła w kierunku tego dźwięku i szła teraz na południowy zachód, a nie dokładnie na zachód, pochylając się, kiedy przechodziła pod niskimi gałęziami, i przełażąc przez zwalone pnie niczym w hipnotycznym transie, a kiedy szum płynącej wody stał się zbyt głośny, by pomylić go z czymkolwiek innym, zaczęła biec.Dwukrotnie poślizgnęła się na miękkim podłożu z igieł, a raz przebiegła przez kępę pokrzyw, które parzyły jej ramiona i grzbiet dłoni, ale nawet tego nie poczuła, w dziesięć minut od chwili, gdy po raz pierwszy usłyszała niewyraźny szmer płynącej wody, dobiegła nad strome zbocze małego wąwozu, w którym spod cienkiej warstwy ziemi i dywanu igieł widać było skałę macierzystą w postaci szeregu szarych kamiennych wzgórków.Nieco niżej, rześki i bystry, płynął nowy strumień, w porównaniu z którym tamten pierwszy, kończący się na bagnach, przypominał strużkę wody wyciekającą z ogrodowego węża, kiedy zamknie się kran
[ Pobierz całość w formacie PDF ]