[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czwartą strzałkę pozostawiłpustą.- Kto ostatni widział dziecko żywe?- Nauczycielka ze szkoły - podpowiedział Doman.Po chwili pokręcił głową.- Nie.Ta kobieta z kwiaciarni.Ona z nią rozmawiała ostatnia.W sali zapadła cisza.Meyer oznaczył na tablicy czwartąpodejrzaną: Aleksandra Jekel.Po czym połączył ją strzałką zAmadeuszem.- O, kurwa! - wymsknęło się jednemu z policjantów.- A co tojest?Meyer wziął kartkę i zaczął czytać:- Amadeusz zginął w wyniku uduszenia.Bruzda na szyi miałapół centymetra, bez śladów ran czy uszkodzeń skóry.Narzędziezbrodni musiało być miękkie, na przykład pasek, cienki kabelalbo sznurówka.Na jego ciele było wiele drobnych siniaków izadrapań.Powstały co najmniej dwadzieścia cztery godzinyprzed śmiercią.Brak śladów walki.Ciało było przemieszczone iukryte w kontenerze na śmieci.Nie było przykryte aniprzebrane.Chłopiec miał zadartą bluzkę i rozpięte spodnie.Zwłoki odkryto następnego ranka.Znalazła je sprzątaczka.Nie stwierdzono oznak znęcania się.Motyw seksualny niezostał potwierdzony.- Czy to znaczy, że kobieta z kwiaciarni mogła dokonać obuzbrodni? - zapytał Doman.Meyer wzruszył ramionami.- Nie widzę na razie podstaw, by tak sądzić.Ale zabójstwoZosi jest niemal wiernym odtworzeniem zabójstwa Amadeusza.Z tym, że tamto ciało zostało ukryte, a to zostało wystawione napokaz.- Co to znaczy? - padło pytanie z sali.Hubert pokiwał głową.- Odwet za uczynioną krzywdę? Ale może też próba ochrony.Zaprzyjazniła się z dziewczynką.Zachowanie misteriumśmierci, przykryta twarz, miejsce wystawienia zwłok i sposóbzabójstwa świadczą o szacunku do ofiary.- Dlaczego miałaby czekać tyle czasu? Dlaczego zwlekała?Minęło prawie pięć lat od śmierci jej syna.Co się stało? -dopytywał się Doman.- Właśnie - pochwalił go Meyer.- Może Zosia uruchomiłaponownie jej traumę? Może florystka zidentyfikowała się z nią?Trzeba do sprawy zabrać się delikatnie, by jej nie spłoszyć.Obserwować ją, ale żadnych gwałtownych ruchów.Trzebapodjąć z nią grę, by doprowadziła nas do wspólnika.Ona mogłazabić, by w swoim szalonym umyśle chronić dziecko przeddalszym cierpieniem.Wszyscy chyba wiedzą, w jakim jeststanie.- Syndrom Medei - szepnął Doman, na co Meyer przytaknął.A po chwili dodał: - Ale może udaje.W ten sposób chceuniknąć odpowiedzialności.Wszyscy wiedzą, że wariaci nie idąsiedzieć.Duch dziecka jest wspaniałym pretekstem do leczenia.Po kilku latach wychodzi się na wolność.Cudownieuzdrowiona.- Przyciśnijmy ją i tyle - poderwał się jeden z policjantów.Doman natychmiast go usadził.- Już ją mieliśmy - mruknął.- Była nawet przesłuchiwana.Niestety, musieliśmy ją natychmiast odwiezć do szpitala.Zemdlała w trakcie.Potem już nie było z nią kontaktu.Wszyscy wpatrywali się teraz w Domana.- Coś powiedziała? - zainteresował się Pilecki.- Tak, opowiadała bardzo ciekawie - odparł Doman.- Oogrodach, kwiatkach i miłości do syna.Na koniec przyznała się,że podejrzewa, że to Amadeusz zabija.- Co? - poderwał się Pilecki.- To wariatka! - dodał Petryka.Doman wzruszył ramionami.- Dokładnie, szefie.Znaczy się, leżymy - mruknął.Pileckiwsunął ręce we włosy i zamarł.- Nie możemy czekać, aż takobieta się wykuruje.Trzeba to szybko wykryć.Jest ciśnienie.Na jakiej podstawie mamy postawić jej zarzuty?Teraz do tablicy zbliżyła się Lena.- Zakładamy, że florystka mogła zabić to dziecko, a nawet jeprzewiezć.Może chciała, żeby Zosia była bliżej jej dziecka.Mówiła dziś o tym, że Amadeusz chciał mieć koleżankę.Pośmierci czuł się samotny i tak dalej.Ale ten teatrzyk ze zniczemtutaj nie pasuje.Ona nie chodziła na cmentarz.Może to nie jejpomysł.Może wręcz przeciwnie, pomiędzy sprawcami doszłodo konfliktu i drugi sprawca zastosował legendę, by zrzucićwinę na florystkę.Zakładamy, że to drugi sprawca podrzuciłplecak, bo chciał nas doprowadzić do ciała.Myślał, żepołączymy cmentarz z florystką.Podobieństwo dokonaniazbrodni, wiek dzieci.Powinniśmy udawać, że tak właśniemyślimy.Kiedy zauważy, że jesteśmy w ślepym punkcie, danam kolejny znak.Odezwie się.- Kto to może być?Meyer wzruszył ramionami.- A matka Zosi? Ta Marlena? Jej byłoby na rękę, gdybypozbyła się ciężaru.Mogłaby zacząć na nowo, z kimś innym -zaczął Doman.- Nie wiem.Może to być matka Zosi, choć na razie nie madanych, że one się ze sobą kontaktowały.Ojciec? Nie wiem.Niema dowodów na to molestowanie.Może to być lewy trop.Mamy tylko rysunki i obciążające go zeznania osób, które samesą w kręgu podejrzanych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]