[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poruszał sięsprężyście, jak młody chłopak, miał świetną figurę i&Siedzieli przy piwie długo.Chciała mu powiedzieć o tych latach, spędzonych bez niego,ale z myślami o nim, o pomyłce, jaką było jej małżeństwo, o czekaniu& ale nie powiedziała.Wyszli z pubu przed ósmą.Była speszona, a Marcin powtarzał, że cieszy się, że przyjechała.Szli w dół Brompton Road.Marcin szedł obok niej, niósł jej torbę.43Pół mili stąd jest słynny Hyde Park.Parę kroków do Harrods a.Z tyłu rezydencja doktoraFridrisha Flicka, Niemca, to najbogatszy człowiek w Anglii, oczywiście oprócz królowej.Zro-bił jakieś interesy na przekupstwach i wylądował w Anglii.Miałem kłopot, żeby zaparkować,musimy podejść.W Harrodsie można kupić wszystko, ale trzeba mieć sporo pieniędzy.Tu jestsklep z okuciami najdroższe, złote, z prawdziwego złota, wiesz, tu ludzie mają forsę, czasa-mi zamawiają okucia do drzwiczek w kuchni w złocie, prawdziwym złocie, mierzonym w kara-tach, a tu rolls-royce y, świetne samochody, bardzo drogie samochody, a tu jest niezła dzielnica,domy w Londynie są najdroższe, trzeba mieć pół miliona dolarów, żeby kupić byle co, oczywi-ście nie w najgorszej dzielnicy, jest jeszcze sprawa morgidżu, każdy bierze kredyt hipotecznyi potem spłacasz dwadzieścia pięć lat, jeśli stracisz pracę, to ubezpiecza cię soszjal sekurity, alete dwadzieścia pięć lat musisz spłacać, po prostu odwleka się w czasie, dobra pensja to czterystafuntów tygodniowo, no to z tego już można spokojnie opłacać morgidż, z tym że dwadzieściapięć procent podatku od razu odchodzi, ale to daje i tak dwadzieścia tysięcy funtów rocznie, tojuż niezle, ale na przykład w okolicach Park Royal mały domek to tylko trzysta osiemdziesiątfuntów miesięcznie morgidżu.A kiedy cię wywalają z roboty, to soszjal zapewnia odsetki odmorgidżu, a morgidż jest zamrożony, bank nie może mnie eksmitować, a co u ciebie? Opowia-daj, jak tam w kraju.Tu zaraz jest meczet, potem polski kościół, zaraz jest knajpa, ale kiepska,tu się nie chodzi.Fajnie, że jesteś, myślałem, że się już nie spotkamy, po drodze musimy wejść,coś do żarcia kupić, ja się stołuję na mieście, taniej, ale mam mikrofale, lubisz gotowe dania?Otworzyła oczy.Miała rację.Lustrzana cały czas jej się przyglądała. Wiedziałaś szepnęła do niej. Proszę państwa, zbliżamy się do lotniska na Okęciu, proszę zająć miejsca i zapiąć pasy.Temperatura w Warszawie minus dziewięć stopni Celsjusza.Dziękuję.Poszukała dłonią pasa.Lustrzana zanikała powoli, w dole pojawiły się światła.Samolot lekko się obniżył.Znowuszutrowa droga, trzęsło, w uszach szum się nasilił, uchyliła usta i przełknęła ślinę.Szum w uszachustąpił.Patrzyła w dół.Za chwilę będzie w Warszawie.Wystukiwała swój numer telefonu wolno, z wahaniem.Dwa razy odłożyła słuchawkę, kiedytylko usłyszała jego głos.Za trzecim razem, po zniecierpliwionym halo odważyła się zapytać: Mogę wrócić do domu? To przecież także twoje mieszkanie usłyszała drewniany głos Andrzeja.Potem poszła na postój taksówek.Wsiadła do pierwszej, wygodny stary mercedes.Lustrzanapatrzyła na nią z lusterka kierowcy.Podała adres i zamknęła oczy.Była zmęczona.44Dłonie Marcina na jej ramionach.Jego dom.Wchodziła z poczuciem niewłaściwości. Aazienka po prawej. Głos Marcina i kobiecy szlafrok na drzwiach. To ubraniaMiśki, jeszcze mi się szwendają po chałupie, po dwóch latach, powinienem je wypieprzyć, nieprzejmuj się, cieszę się, że jesteś. Dłonie Marcina na jej ramionach, stanowcze, jego ustapachnące piwem, szukające jej ust.Wymarzona chwila w Ostatnie Zwięto Zakochanych. Nie. Odsunęła go stanowczo od siebie. Nie. Przecież po to tu przyjechałaś. Roześmiał się i nie zważając na protesty, przyciągnął jądo siebie. Nie udawaj.Lustrzana w objęciach Marcina, widziała to kątem oka.W objęciach obcego. Nie! krzyknęła do Lustrzanej i Lustrzana wyrwała się z obcych rąk.Jestem zazdrosny o każdą chwilę& Zostaw mnie powiedziała i wypchnęła go z łazienki.Zamknęła drzwi na obcy zamek.Zbliżyła się do Lustrzanej. Co ja tu robię? zapytała, ale Lustrzana oczywiście nie odpowiedziała.Tylko wzrokjakoś się jej wyostrzył.Nie rób z siebie idiotki, przecież jesteś dorosła, przecież na ciebie czekałem, no co ty, robiszze mnie balona, idiotę ze mnie robisz, no co ty, popatrz, wszystko mam, wszystko może byćtakże do twojej dyspozycji, skoro jesteś, to możemy spróbować, a co, życie nam obojgu dałopopalić, nie, to kwestia umowy, ja nie mówię, że będzie hajlajf, ale jesteśmy dorośli, po przej-ściach, to co ci szkodzi, nie udawaj mniszki, no co ty, za świętą chcesz robić? Na mnie nie takiejak ty lecą, zgłupiałaś czy co? Nie pamiętasz, jak nam było fajnie?Słuchaj, straciłem już wieczór i wyrosłem z takich zabaw.Chcesz, to chcesz, to OK, niechcesz, to nie, drugie dobrze.Ale to po co leciałaś? Jaki list? Ach ten? Człowiek pisze, bo wiem,że kobiety lubią, jak się takie androny sadzi.Lubiłaś, przyznaj się.Sama mówiłaś, że lepiej, jakzostaną jakieś miłe wspomnienia.No i czy to nie było miłe? Ale życie idzie naprzód, jak tomówią.Przez pięć lat?No, czy ja wyglądam na takiego, co by czekał? Nie, nie gniewaj się, nie to chciałem powie-dzieć& OK, bądzmy poważni& Prawdę powiedziawszy, trochę tu byłem zagubiony& samot-ny& A tam Miśka& Nie układało się& a ty zawsze byłaś taka romantyczna& Zresztą ja też,tylko życie płynie, jak to mówią, człowiek musi walczyć o przetrwanie&No, byłem, oczywiście, że byłem, bo co byś sama robiła tutaj?Bo ten twój mąż zadzwonił, że będziesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]