[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieuchronne zaślepieniezbrodniarza każe mu wierzyć, iż będzie miał więcej szczęścia niż sprawca właśnie wykryty;to już nawet nie lekcja, której mu udzielamy, to wprost zachęta.Popełnia więc ekscesy, któ-rych nigdy by się nie dopuścił, gdyby nie ów fatalny rozgłos, błędnie uznany za akt wymiarusprawiedliwości, a wywodzący się z niesłusznej surowości lub tajonej próżności innych.W czasie tej pierwszej narady zapadło więc tylko postanowienie, że ustali się dokładnieprzyczyny niechęci Franvala wobec ewentualnego małżeństwa córki i powody skłaniająceEugenię do podzielania jego poglądów.Zdecydowano niczego nie przedsięwziąć, póki temotywy nie zostaną całkowicie wyjaśnione. Widzisz Eugenio powiedział wieczorem Franval do córki chcą nas rozdzielić.Dziecko moje drogie, czy uda się im tego dokonać? Czy zdołają zerwać te najdroższe dlamnie więzy? Nie lękaj się, ukochany, nigdy, przenigdy tego nie osiągną! Te więzy, które tak cię ra-dują, są mi równie drogie.Nie próbowałeś mnie oszukać, mówiłeś mi, zanim się połączyli-śmy, do jakiego stopnia stosunek nasz wstrząśnie obyczajami.Nie lękałam się pogardzićumownymi zwyczajami.które tak różnią się w każdym klimacie, że nie powinny być niczymuświęcone.Pragnęłam tych więzów, sama je zadzierzgnęłam i nie czuję wyrzutów sumienia.Nie lękaj się więcej, że zechcę je zerwać. Niestety! Któż może wiedzieć? Colunce jest ode mnie młodszy; ma wszystkie zalety,których potrzeba, by cię oczarować.Nie upieraj się, Eugenio, przy tej resztce uczuć, która cięjeszcze zaślepia! Z czasem rozsądek w tobie przeważy, rozwieje się omamienie, zrodzi siężal, który złożysz wielkim ciężarem na mojej piersi.A ja nigdy sobie nie wybaczę, że stałemsię jego przyczyną!43 Nie odpowiedziała twardo Eugenia nie! Zdecydowałam, że będę kochała tylko cie-bie.Gdybym miała dostać męża, byłabym najnieszczęśliwszą z kobiet.Ja mówiła z gory-czą ja miałabym się połączyć z obcym, który nie mając tak jak ty podwójnych powodów, bymnie kochać traktowałby mnie wedle swych sentymentów, a może tylko swego pożądania? Apotem opuszczona, pogardzona przez niego, kim bym została? Dewotką czy ladacznicą? Och,nigdy! Wolę być zawsze twoją kochanką, najdroższy! Stokroć wolę być z tobą niż stoczyć siędo jednej z tych dwóch haniebnych pozycji w wielkim świecie! Ale dlaczego o tym mówimy? dopytywała się Eugenia z rozdrażnieniem. Czy cośnam grozi? Co się stało? Czyżby twoja żona?.Tak, ona jedna byłaby zdolna.Jej nieprzy-tomna zazdrość.Bez wątpienia to jedyne zródło nieszczęść, które mogą nam zagrozić! Ach,nie potępiam jej! Wszystkim się można posłużyć, gdy trzeba walczyć, by ciebie przy sobiezatrzymać.Na cóż bym ja się nie odważyła, gdybym była na jej miejscu, a chcieliby odebraćmi twe serce?Franval, do głębi poruszony, uściskał gorąco swą córkę, a ta, ośmielona zbrodniczymipieszczotami, rozwijając coraz śmielej swą okrutną imaginację, z niewybaczalnym bezwsty-dem odważyła się powiedzieć ojcu, że jedynym dla nich sposobem uchronienia się przed nie-pożądaną obserwacją byłoby wyszukanie kochanka dla matki.Pomysł ten rozweselił zrazuFranvala; okrutniejszy jednak od córki, a pragnąc również zasiać w jej sercu większą jeszczenienawiść do swej żony, odpowiedział, że zemsta taka byłaby chyba zbyt słodka; jest wieleinnych sposobów ukarania kobiety, która zatruwa życie swemu mężowi.Minęło kilka tygodni, zanim Franval i Eugenia zdecydowali się wreszcie wypróbować planuknuty dla wtrącenia cnotliwej małżonki nędznika w nieszczęście i desperację.Sądzili nie bezracji, że przed użyciem jeszcze niegodziwszych metod przydać się może pomysł z kochan-kiem, nie tylko wygodny jako punkt wyjścia dla innych podstępów, ale przede wszystkim, wwypadku powodzenia, wtrącający od razu panią de Franval w takie położenie, że nie mogłabyodtąd interesować się grzechami innych, sama mając cokolwiek na sumieniu.W celu realiza-cji tego pomysłu Franval począł rozglądać się wśród swoich młodych znajomych, a po doj-rzałym namyśle doszedł do wniosku, że w tym celu nadawałby się jedynie pan de Valmont.Valmont miał lat trzydzieści, czarującą powierzchowność, sporo dowcipu i bujnej imagi-nacji, a za to żadnej z zasad moralnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]