[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ilekroć mogłem pracować, większość czasu poświęcałem mojejpracy o "Rafach koralowych", którą rozpocząłem jeszcze przed ślubem, a którejostatni arkusz korekty podpisałem 6 maja 1842 r.Chociaż jest to niewielkaksiążka, kosztowała mnie ona dwadzieścia miesięcy ciężkiej roboty, ponieważmusiałem przeczytać wszystkie prace o wyspach Oceanu Spokojnego i zaglądać dowielu map morskich.Uczeni wyrażali się o niej z uznaniem, a wyłożona tam teoriajest - jak sądzę - dobrze ugruntowana.%7ładna inna moja praca nie miała tak dedukcyjnego charakteru, jako że cała teoriapowstała na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej, zanim w ogólezobaczyłem prawdziwą rafę koralową.Musiałem więc pózniej tylko sprawdzić irozszerzyć moje poglądy przez dokładne zbadanie żywych raf.Trzeba tu coprawda zaznaczyć, że już w ciągu dwóch poprzednich lat stale miałem możnośćobserwowania skutków okresowego podnoszenia się lądu na wybrzeżachpołudniowej Ameryki połączonego z denudacją i odkładaniem się osadów.To zkonieczności doprowadziło mnie do usilnych rozmyślań nad wpływem obniżaniasię lądu, ciągłe zaś tworzenie się osadów łatwo mi było następnie zastąpić wwyobrazni wzrostem korali ku górze.W ten sposób powstała teoria tworzenia sięraf barierowych i atoli.W czasie mego pobytu w Londynie poza pracą nad rafami koralowymi miałem wTowarzystwie Geologicznym referaty o głazach narzutowych w Ameryce zPołudniowej, o trzęsieniach ziemi i o tworzeniu się gleby wskutek działaniadżdżownic.Doglądałem też w dalszym ciągu spraw związanych z publikacją"Zoology of the Voyage of the Beagle".Nigdy też nie zaprzestałem gromadzeniafaktów dotyczących powstawania gatunków i mogłem się tym zajmować nawetwówczas, gdy choroba nie pozwalała mi na nic innego. 48Latem 1842 czułem się nieco lepiej niż poprzednio i wybrałem się na małąwycieczkę do północnej Walii, by dokonać obserwacji skutków działania dawnychlodowców, które niegdyś wypełniały wszystkie większe doliny.Ogłosiłem w"Philosophical Magazine" krótką notatkę o tym, co tam zobaczyłem.Wycieczkaniezwykle mnie zainteresowała i wtedy po raz ostatni starczyło mi jeszcze sił dogórskiej wspinaczki i długich marszów nieodzownych w pracy geologa.W pierwszym okresie naszego pobytu w Londynie byłem dostatecznie jeszczesilny, aby bywać w towarzystwie.Zetknąłem się wówczas z wieloma uczonymioraz innymi mniej lub bardziej wybitnymi ludzmi.Przytoczę nieco wrażeńdotyczących niektórych z tych ludzi, aczkolwiek niewiele jest rzeczy wartychopowiadania.Zarówno przed ślubem, jak i pózniej częściej widywałem się z Lyellem niż z kiminnym.Charakterystyczne cechy jego umysłowości to - moim zdaniem - bystrośćumysłu, ostrożność, zdrowy sąd i duża oryginalność.Jeśli zwracałem się doń zjakąś uwagą dotyczącą zagadnień geologicznych, dopóty nie odstąpił od tematu, ażcała sprawa zaczęła mu się jasno przedstawiać, a często i ja widziałem ją jaśniejniż poprzednio.Wobec moich sugestii wysuwał zazwyczaj różne zastrzeżenia inawet po wyczerpaniu tematu przez dłuższy jeszcze czas miał wątpliwości.Drugącharakterystyczną dlań cechą była serdeczna życzliwość dla pracy innychuczonych.Po moim powrocie z podróży na okręcie Beagle przedstawiłem mu moje poglądyna powstawanie raf koralowych, które różniły się od jego własnych; bardzo mniezaskoczyło i ośmieliło żywe zainteresowanie, jakie mi okazał.Przy takich okazjachpogrążony w myślach przyjmował najdziwaczniejsze pozy, często opierał głowę okrzesło i w tejże chwili wstawał.Był gorąco rozmiłowany w nauce i ogromnie gointeresował przyszły postęp ludzkości.Miał dobre serce i był wielkim liberałem,jeżeli chodzi o wierzenia religijne, czy raczej brak tych wierzeń.Mimo to byłzagorzałym teistą.Uderzająca była jego prostota.Wykazał ją stając się wpózniejszych latach swego życia zwolennikiem teorii descendencji, chociażprzedtem zyskał wielki rozgłos jako przeciwnik poglądów Lamarcka.Przypomniałmi wtedy, jak wiele lat przedtem rozmawiając o opozycji starej szkoły geologówwobec jego poglądów rzekłem doń: "Jakby to było dobrze, gdyby każdy uczonyumierał przed osiągnięciem sześćdziesiątego roku życia, gdyż pózniej będzie on napewno przeciwnikiem wszelkich nowych poglądów".Lecz ma on nadzieję -powiedział - że teraz wolno mu będzie jeszcze żyć czas jakiś.Miał duże poczuciehumoru i często opowiadał zabawne anegdoty.Bardzo lubił towarzystwo, 49zwłaszcza ludzi wybitnych i zajmujących wysokie stanowiska; to jego przesadneposzanowanie światowej pozycji człowieka było, jak mi się zdaje, główną jegosłabostką.Zwykł był najpoważniej w świecie dyskutować z lady Lyell o tym, czyprzyjąć, czy też nie przyjąć jakiegoś tam zaproszenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]