[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypuściłem ją.Morley jakby trochę migotał po brzegach z powodu zbyt wielu gwałtownych ruchów.Doris też.Ja ruszałem się powoli, więc uznałem, że jeszcze się nadaję.Podreptałem na paluszkach za kobietą, która nie była damą.Przyjrzała się towarzystwu, sięgnęła do kieszeni i wydobyła amulet, w którym osadzony był kawałek bursztynu z zatopionym w środku owadem.Spiney Prevallet przeszedł ze stanu sennej obojętności w dziką furię tak nagle, że zdziwiłbym się.gdybym miał na to czas.Jedną ręką wytrącił amulet, drugą chwycił kobietę za gardło.Ukłułem jego rękę nożem w przegubie, przeciąłem mu policzek i szybciutko odskoczyłem, ponieważ.przepraszam za wyrażenie.dama wzięła się do roboty.W zasadzie byłem zadowolony, że tym łotrem nie okazał się Vasco.Spiney dał nogę.Kobieta złapała amulet i pognała za Spineyem.Chłopcy z jej obstawy, ci, którzy jeszcze trzymali się na nogach, nie zrobili nic, ponieważ nie byli pewni, czy im pozwolimy.- Spływać - zaproponował Morley.- Zgoda.Dojango był taki czy inny, czasem taki, jakiego nie lubię, ale na pewno nie był głupi.W chwili, gdy zobaczył, że jesteśmy zajęci, zaczął wyprowadzać innych jak najdalej.Sam Spiney rzucił się w stronę wyjścia i walnął bykiem wprost w grollową pięść.Kobieta natychmiast skoczyła na niego i wepchnęła mu amulet do ust, póki Spiney jeszcze był zamroczony.I Spiney zaczął się zmieniać.Słyszałem, że istoty zmieniające kształty nie mają własnej twarzy.Nie mają nawet płci w takim znaczeniu, jak my to rozumiemy, a kiedy przychodzi czas rozmnażania, po prostu dzielą się na różnej wielkości kawałki.Spiney zmienił się w majora, potem w faceta, który wyglądał na pirata, następnie w dziwnie znajomą kobietę, najwyraźniej przechodząc przez osobowości, w które się wcielał do tej pory.Wszyscy już wyszli.Nie byłem wystarczająco ciekaw, by siedzieć do chwili, kiedy agent Venageti przyjmie swój ostateczny wygląd.Dobrze wiedziałem, że ludzie z jachtu z pasiastym żaglem nie są do nas przyjaźnie nastawieni.LIIKiedy dotarliśmy do oberży, było już niebezpiecznie, ponieważ zbliżał się świt.Wypuściłem żołnierzy, przyjmując, że będą tak szczęśliwi, wracając w jednym kawałku, iż nie przysporzą nam kłopotów przez jakiś czas.Pokłóciłem się z Morleyem, który uważał, że należało ich oddać w ręce tych spod pasiastego żagla, żeby zajęli się ich przesłuchaniem, gdy tymczasem my opuścilibyśmy miasto.Krótka rozmowa z oberżystą potwierdziła moje podejrzenia w tej sprawie.Zostawił nasze pokoje otwarte i utrzymał sprzęt w stanie nietkniętym, na polecenie załogi jachtu, która myślała, że jeszcze wpadnie na nasz trop.Rzeczywiście, tak się stało w dniu wizyty Dojango.Przez dobrych kilka godzin spałem jak zabity, a potem poszedłem szukać transportu w stronę domu.Moje szczęście miało jednak swoje granice.Po powrocie oznajmiłem:- Pierwszy statek, na którym będzie dość miejsca dla całej gromadki, odpływa dopiero pojutrze.Sytuacja, jaką spowodował Glory Mooncalled, sprawiła, że co tchórzliwsi cywile wieją na północ.Krypa, którą znalazłem, to barka do wywozuśmieci, ale nie mam zamiaru czekać cały tydzień na następną szansę.Nie wspomniałem, że nawet ten najnędzniejszy z wehikułów nadwerężył mój budżet do niebezpiecznych granic.Jeśli podróż do domu potrwa za długo, wszyscy będziemy bardzo głodni.Usiadłem obok Morleya.- Nigdy już nie wezmę roboty, która wyciągnęłaby mnie z Tun-Faire, nawet jeśli miałbym z tego sto tysięcy.- Skoro już mowa o pieniądzach, kiedy nam zapłacisz? Dla mnie to nie takie ważne, ponieważ nie pracowałem dla forsy, ale trojaczki zaczynają się już zastanawiać.- Muszą poczekać, aż przyprę do muru Tate'a i uda mi się coś z niego wycisnąć.Wszystko, co mi zostało, zużyłem na wynajęcie barki.- Oni ci ufają, Garrett.Nie rozczaruj ich.- Znasz mnie przecież.Wyciągnę moją forsę z Tate'a w ten czy w inny sposób, a twoi chłopcy dostaną to, co im się należy.Dojango! Gdzie są te skrzynie? - Dojango właśnie wszedł.- Chyba nie przepiłeś wszystkiego, co ci dałem, hę?- Doprawdy, przyszedłem tylko powiedzieć, że oni tutaj są, na wozie za gospodą.Oberżysta szaleje, że wystraszą mu nowych gości, jeśli ich wpuści.- Ja mu poszaleję na jego głowie - mruknął Morley.Tej nocy włożyliśmy naszą zdobycz do odpowiednich skrzyń.Były to standardowe, prościutkie trumny do transportu zwłok, w jakich ludzie z północy przywożą z wojny ciała swoich zabitych.Dojango przyznał, że trochę sobie popił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl