[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy nie ma w domu jakiejś kryjówki? Waverly Court to stara posiadłość W takich miejscach są czasem tak zwane księże dziury- Ależ tak, mamy “księżą dziurę”.Wchodzi się do niej przez jeden z paneli w holu.- W pobliżu izby rady?- Zaraz obok drzwi do izby.- Voila!- Ale nikt o tym nie wie oprócz mojej żony i mnie.- A Tredwell?- Hm, mógł o tym słyszeć.- Panna Collins?- Nigdy jej o tym nie wspominałem.Poirot zastanawiał się przez chwilę.- Tak, monsieur, następna rzecz to moja wizyta w Waverly Court.Odpowiadałoby państwu, gdyby przyjechał tam dzisiaj po południu?- Och, proszę tak szybko, jak to tylko możliwe, monsieur Poirot! - zawołała pani Waverly.- Niech pan to jeszcze raz przeczyta.Podała mu ostatni list od prześladowcy, dostarczony do państwa Waverly tego ranka.To pismo właśnie skłoniło panią Waverly do pilnego poszukiwania kontaktu z Poirotem.Zawierało sprytnie obmyślane, dokładne instrukcje o sposobie przekazania pieniędzy i kończyło się groźbą, że za “jakąkolwiek zdradę” chłopiec zapłaci życiem.Jasne było, że miłość do pieniędzy walczy w pani Waverly z najprawdziwszą miłością matczyną, która w końcu zaczyna przeważać.Poirot zatrzymał panią Waverly minutę dłużej niż męża.- Madame, zechce pani powiedzieć szczerze.Podziela pani zaufanie małżonka do lokaja, Tredwella?- Nie mam nic przeciw niemu, monsieur Poirot, nie rozumiem jaki on może mieć z tym związek, ale.nigdy go nie lubiłam, nigdy!- Jeszcze jedno, madame, może mi pani dać adres niani?- Netherall Road 149, Hammersmith.Nie wyobraża pan sobie.- Nigdy sobie nie wyobrażam.Ja posługuję się szarymi komórkami.A czasem, tylko czasem, mam jakiś mały pomysł.Gdy drzwi się zamknęły, Poirot zwrócił się do mnie:- Więc madame nigdy nie lubiła lokaja.Interesujące, prawda, Hastings?Nie dałem się wciągnąć.Poirot nabierał mnie tak często, że teraz zachowuję czujność.Zawsze gdzieś jest jakaś pułapka.Po zakończeniu starannych przygotowań do wyjścia ruszyliśmy w kierunku Netherall Road.Mieliśmy szczęście zastać pannę Jessie Withers w domu.Była to trzydziestopięcioletnia, bystra i pewna siebie kobieta o przyjemnej twarzy.Nie mogłem uwierzyć, by była zamieszana w tę sprawę.Oburzał ją głęboko sposób, w jaki została zwolniona, ale przyznała, że popełniła błąd.Zaręczyła się z malarzem-dekoratorem poznanym po sąsiedzku.Tego ranka wyszła, żeby się z nim spotkać.Rzecz wydawała się zupełnie naturalna.Trudno zrozumieć Poirota.Wszystkie jego pytania brzmiały dla mnie jak pozbawione znaczenia.Dotyczyły głównie jej codziennych, rutynowych zajęć w Waverly Court.Szczerze mnie to znudziło i ucieszyłem się, gdy Poirot ruszył do wyjścia.- Porwanie to prosta robota, mon ami - zauważył zatrzymując taksówkę na Hammersmith Road.Kierowcy polecił jechać do Waterloo.- To dziecko mogło być uprowadzone z największą łatwością któregokolwiek dnia w ciągu ostatnich trzech lat.- Nie widzę z tego żadnego postępu dla naszej sprawy - rzuciłem zimno.- Au contraire[16], to ogromny postęp, naprawdę! ogromny! Jeżeli już musisz wpinać szpilkę w krawat, Hastings, niech chociaż będzie ona dokładnie na środku.Teraz masz ją co najmniej jakieś dwanaście milimetrów za daleko na prawo.Waverly Court było piękną, starą posiadłością, ostatnio starannie i ze smakiem odnowioną.Pan Waverly pokazał nam izbę rady, taras i wszystkie inne miejsca związane ze sprawą.Wreszcie, na życzenie Poirota, przycisnął sprężynę w ścianie i panel usunął się na bok otwierając krótki korytarzyk do “księżej dziury”.- Widzą panowie - powiedział Waverly - nic tu nie ma.Mały pokoik ział pustką, nie było nawet śladu stóp na podłodze.Przysunąłem się do Poirota, który pochylił się z uwagą nad czymś w kącie.- Co w tym rozpoznajesz, mój przyjacielu? Były tam blisko siebie cztery ślady.- Pies - zawołałem.- Malutki piesek, Hastings.- Szpic.- Mniejszy od szpica.- Gryfon? - strzeliłem bez przekonania.- Mniejszy nawet od gryfona.Gatunek nieznany w Związku Kynologicznym.Spojrzałem na jego twarz jaśniejącą z ekscytacji i zadowolenia.- Miałem rację - mruczał.- Wiedziałem, że mam rację.Idziemy, Hastings
[ Pobierz całość w formacie PDF ]