[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekał spokojnie, a po kwadransie przewodniczący z radosnym uśmiechem wręczył mu trzy rolki papieru toaletowego.- Nicht zu klein? - spytał z troską.Bj~orn nie silił się zrozumieć pytania.W jego pojęciu w tym budynku mówiono jakąś gwarą, nieco podobną do niemieckiego języka.Przyzwyczajony już do operowania przydziałami rozmaitych materiałów, przekonany, iż jest to jakiś przydział dla przybyłego tu służbowo zespołu, z żywym zadowoleniem przyjął dar, po czym powrócił do tematu.- Daj papier! - rzekł nie mniej błagalnie niż za pierwszym razem.Teraz już przewodniczący pomyślał, że chyba chodzi mu o coś innego.- Jaki papier? - spytał odrobinę nieufnie.- Dokument - wyjaśnił Bj~orn.- Daj dokument.Plan instalacje.Oryginał.Dziękuję bardzo.Prosze.Daj.Przewodniczący zrozumiał.Za żadne skarby świata nie chciałbyć nieuprzejmy, ale jeszcze bardziej nie chciał rozstawać się z najcenniejszym dokumentem, jaki kiedykolwiek w życiu posiadał.Z uporczywych nalegań cudzoziemca wywnioskował, że przybyłemu tu zespołowi zależy na starej matrycy co najmniej tak samo jak jemu.Zdusił w sobie myśl o szpiegowskiej aferze, a za to w głowie skrystalizował mu się pewien mglisty uprzednio plan.- Na nic - zaraportował Bj~orn po powrocie w grono kolegów.- On nie dawa.- No to nie ma wyjścia powiedział przygnębiony Janusz.- Cała robota od początku.Żeby ten łobuz parchów dostał! - A jakby tak podpalić miasto?- zaproponował w zamyśleniu Karolek.- Przy ratowaniu mienia rąbnie się matrycę.Będziemy na miejscu.- A może drogą służbową? powiedziała Barbara.- Kazać mu to oddać odgórnie? - W końcu trzeba będzie odparł Janusz.- Ale dla nas to na nic, masz pojęcie, ile to będzie trwało? Całą budowę skończą, a oni się jeszcze będą przekomarzali.Nie, ja go chyba spróbuję zabalsamować.Mglisty plan, który skrystalizował się w głowie przewodniczącego Rady Narodowej, kazał mu skwapliwie przyjąć zaproszenie na małą przekąskę.Szczególnym trafem zamiary jego w stosunku do Janusza były dokładnie takież, jak Janusza w stosunku do niego.Szczególnym trafem też organizmy obu przeciwników reagowały na mocniejsze płyny w sposób zdumiewająco identyczny.Ostre tempo, które obaj zgodnie wzięli od początku, okazało się odrobinę przesadzone.Podglądający i podsłuchujący pod oknem miejscowej restauracji Karolek, którego zadaniem było zawieźć do pensjonatu Janusza wraz z matrycą, na skuterze, ze zgrozą usłyszał, jak przewodniczący Rady Narodowej, ogarnięty szlachetnymi uczuciami, ofiarowuje Januszowi wszystko, cokolwiek posiada, nakłaniając go do przyjęcia dóbr materialnych w postaci gotówki, nieruchomości, nierogacizny i ptactwa, jak usiłuje odstąpią mu swoje stanowisko służbowe wraz z matrycą oraz żonę wraz z dziećmi i jak Janusz ze łzami w oczach wszelkimi siłami broni się przed tym nadmiarem bogactwa.Ze zgrozą ujrzał, jak przewodniczący ciągnie go siłą do siedziby Rady Narodowej w celu wręczenia mu bezcennego dokumentu i jak Janusz, protestując gwałtownie, zapiera się nogami w rozkopanym gruncie, rękami z całej mocy trzymając się balii dla słoni.Ujrzał, nie wierząc własnym oczom, jak przewodniczący posuwa się do ostateczności, jak pada przed Januszem na kolana, jak z okrzykiem: - Serce z piersi wam oddam! Bierzcie serce!.- wyszarpuje z wewnętrznej kieszeni marynarki jakieś przedmioty i wpycha je przemocą za koszulę szlochającego ze wzruszenia Janusza.Ujrzawszy wreszcie także i Janusza, padającego na kolana przed balią i składającego przewodniczącemu jakieś tajemnicze przysięgi i obietnice, Karolek usiłował interweniować.Nie dało to jednakże żadnego rezultatu, został bowiem nader zgodnie odpędzony wśród objawów żywej niechęci.Relacja, jaką zdał Barbarze i Lesiowi, została wkrótce potwierdzona rozlegającą się gromko pieśnią "Czerwony pas", wykonywaną na dwa głosy przez odprowadzających się wzajemnie tam i z powrotem dżentelmenów.Przewodniczący i Janusz, skuci tkliwym uczuciem, nie mogli sięrozstać, a "Czerwony pas" rozgłośnym echem biegł po pagórkach, łąkach i lasach.- CCo to jest? - spytał nazajutrz Janusz z jękiem chwytając się za głowę, kiedy już wspólnym wysiłkiem udało się wyrwać go z objęć głębokiego snu.- Portfel przewodniczącego Rady Narodowej - odparła sucho Barbara.- Masz tu proszek od bólu głowy, wypij tę kawę i wykąp się w fontannie.Robota czeka.- Jaki portfel, o rany? - zajęczał Janusz.- Pijana jesteś czy co? Skąd portfel?! - Zamiast matrycy przyniosłeś wczoraj portfel przewodniczącego oraz komplet zdjęć jego bliższej i dalszej rodziny.Przyjęcia matrycy odmówiłeś, klucz od ratusza wrzuciłeś do potoku, Karol go znalazł, a oprócz tego Karol mówi, że obiecałeś mu coś poważnego.Nie wiem, co z tego wyniknie, i mam tylko nadzieję że on też nie będzie pamiętał.Oprzytomnij i idź mu to wszystko oddać.Lekka niedyspozycja, w jakiej trzeci kolejny uczestnik bitwy o matrycę pozostawał aż do wieczora, sprawiła, że zwracając przewodniczącemu portfel wraz z podobiznami krewnych, zapomniał o kluczu od zewnętrznych drzwi ratusza.Zapomnieniu sprzyjał fakt, że ratusz od rana był normalnie otwarty drugim kluczem znajdującym się w posiadaniu sprzątaczki.Rozkwitłe w dniu poprzednim w sercu przewodniczącego tkliwe uczucia, przygłuszone nieco nie najlepszym samopoczuciem, po zwrocie zagubionych przedmiotów wybuchły na nowo.Gospodarz miasteczka i okolic przystąpił do realizacji swojego wielkiego planu, zakłopotany trochę niepewnością co do rezultatów wstępnych kroków, jakie poczynił wczorajszego wieczoru.Takkroki, jak i wieczór ginęły mu dziwnie w mrokach niepamięci.Plan zaś dotyczył potężnej, historycznej imprezy.W najbliższym czasie przypadała któraś rocznica epokowego dla miasteczka wydarzenia.Przewodniczący Rady Narodowej nie był pewien, czy chodzi o trzysta lat, czy o sześćset, czy może o dwieście pięćdziesiąt i czy wydarzeniem było założenie pierwszej w tej okolicy kopalni srebra, czy też raczej zniszczenie jej przez niezbadane kataklizmy.Zdecydował się zatem na trzysta lat i na założenie i postanowił uświetnić rOocznicę występami artystycznymi, z których dochód miał być przeznaczony na odbudowę lokalnych, zabytkowych obiektów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]