[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tobie jak poszło?Z satysfakcją opowiedziałem mu, czego się dowiedziałem.Satysfakcja wynikała z prostej przyczyny - naprawdę rzadko byłem lepszy od niego w zbieraniu informacji.Zapisał wszystko porządnie, zastanowił się i stwierdził:- Wiesz, Vlad, nikt tak po prostu nie budzi się pewnego ranka i nie odkrywa, że stał się na tyle dobry, by wywalczyć sobie miejsce w Domu Dzura.Musiał nad tym pracować naprawdę długo.- Fakt - przyznałem.- Spróbuję ugryźć problem z tej strony.- Myślisz, że to coś da?- Nigdy nic nie wiadomo.Jeśli był tak dobrym szermierzem, to musiał trenować u mistrza.Może coś znajdę.- Dobra.A tak przy okazji, jest jeszcze coś, co mi nie daje spokoju.- A mianowicie?- Dlaczego?Kragar zastanowił się, nim zaczął mówić:- Są tylko dwie możliwości, które przyszły mi do głowy.Pierwsza taka, że chciał zostać przyjęty do Domu Dzura, bo uważał, że ma do tego prawo, a potem odkrył, że to niczego nie zmieniło: traktowano go tak jak do tej pory, a to mu się nadal nie podobało.- To ma sens.A druga?- Że zechciał czegoś, co mógł osiągnąć jedynie jako Dzur.Potem nie musiał już należeć do Domu Dzura, więc zrezygnował.To także miało sens.- A cóż to mogło być takiego? - spytałem.- Nie wiem.Natomiast lepiej sprawdzić, czy to możliwe, bo na pewno okaże się ważne.Odchylił się na oparcie i przyjrzał mi się uważnie.Najprawdopodobniej martwiło go jeszcze moje wczorajsze zachowanie.Nic nie powiedziałem, wiedząc z doświadczenia, iż najskuteczniej jest pozwolić mu samodzielnie odkryć, że ze mną wszystko już w porządku.A było, choć chwilę trwało, nim sam siebie o tym przekonałem.Dziwne.Otrząsnąłem się i wróciłem do tego co najważniejsze.- Dobra, zacznij to sprawdzać - zdecydowałem - i daj mi znać, jak tylko się czegoś dowiesz.Pokiwał głową, pomilczał, a potem powiedział:- Usłyszałem dziś coś ciekawego.- Tak? A co?- Jeden z naszych silnorękich mówił, że jego dziewczyna uważa, że z radą jest coś nie w porządku.Poczułem się z lekka niedobrze.- W jakim sensie nie w porządku?- Nie powiedziała dokładnie, ale była przekonana, że to coś poważnego.I wspomniała o Mellarze.Wiedziałem, co to znaczy - zostało nam mniej czasu, niż zakładałem.Dzień, być może dwa, a w najlepszym wypadku trzy.Potem będzie za późno.Do Demona na pewno także dotarły podobne informacje.Pozostawało pytanie, czy coś zrobi, a jeśli - to co.Najlogiczniejsza była próba usunięcia Mellara niezależnie ode mnie.Natomiast nie wiedziałem, czy nie spróbuje drugiego zamachu na mnie.Albo pierwszego na Kragara.lub na Cawti.Normalnie nikt by się nimi nie interesował, bo to ja wziąłem “robotę”.Ale Demon mógł spróbować, licząc, że dzięki temu łatwiej pójdzie mu ze mną.- Cholera! - powiedziałem z pasją.Kragar zgodził się ze mną w zupełności.- Wiesz, kim jest ta dziewczyna? - spytałem.- Adeptką Lewej Ręki.Kompetentną adeptką.- Doskonale.Każ ją zabić.Przytaknął bez słowa.Wstałem, zdjąłem pelerynę i zacząłem proces jej rozbrajania.- Bądź tak miły i przynieś mi ze zbrojowni standardowy zestaw, co? - zaproponowałem.- Mogę w czasie rozmowy zająć się także czymś pożytecznym, prawda?Kiwnął głową i wyszedł.Odszukałem w rogu jakąś pustą skrzynkę i systematycznie zabrałem się do wypełniania jej bronią.Nadal jesteś gotów mnie bronić, Loiosh? - spytałem w pewnym momencie.Przefrunął z parapetu stanowiącego jego stałe miejsce w pokoju na moje prawe ramię.Podrapałem go po podgardlu, dzięki czemu mój lewy nadgarstek znalazł się na wysokości oczu i blask słońca odbił się od Spellbreakera.Jak dotąd łańcuch skutecznie bronił mnie przed atakami magicznymi.Reszta uzbrojenia zaś dawała sporą szansę załatwienia każdego przeciwnika nie używającego magii.Wszystko jednak zależało od tego, czy zostanę wystarczająco wcześnie ostrzeżony.Zdawałem sobie doskonale sprawę, że mając do dyspozycji dość czasu i odpowiednio dobrego zawodowca, zabić można każdego.Absolutnie każdego.I dlatego moja największa obawa i największa nadzieja stawały się jednością.Wyjąłem ze stojącej na biurku skrzynki nóż do rzucania i sprawdziłem jego ostrze.i dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że Kragar wrócił.- Mógłbyś łaskawie wyjaśnić mi, jak ty to robisz? - spytałem uprzejmie.Uśmiechnął się tylko i zaprzeczył ruchem głowy, udając smutek, łajza jedna! Przyjrzałem mu się badawczo, nie wiem który raz, ale nie dostrzegłem niczego nowego, Kragar wyglądał tak przeciętnie, jak to tylko możliwe.Miał około siedmiu stóp wzrostu, jasnobrązowe włosy, wąską, pociągłą twarz i smukłą sylwetkę.No i naturalnie spiczaste uszy.Jak każdy Dragaerianin nie miał, bo nie mógł mieć, zarostu na twarzy - właśnie dlatego, że oni nie mogli, ja nosiłem starannie wypielęgnowane wąsy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]