[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To dowód, że mówię prawdę.Obejrzeliśmy tylko trzy dokumenty i każdy był z innej epoki.- Zdaje mi się, że to podpis Ronalda - Edward pokazał go Kim, która przytaknęła.- Mam pewien pomysł - rzekła.- Obudziłeś we mnie zainteresowanie sprawą czarownic, a szczególnie moją przodkinią Elizabeth.Może z tych wszystkich papierów mogłabym się o niej czegoś dowiedzieć.- Na przykład dlaczego nie jest pochowana w rodzinnym grobie i tak dalej?- Tak, tego i jeszcze innych rzeczy.Coraz bardziej mnie intryguje ta tajemnicza atmosfera wokół jej postaci.Nawet nie wiemy, czy naprawdę została stracona.Jak sam zauważyłeś, w tej książce, którą mi dałeś, jej nazwisko nie figuruje.Dosyć to zagadkowe.Edward rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu, w którym stali.- To nie będzie łatwe, zważywszy ogrom materiału.I może się okazać kompletną stratą czasu.Większość tych dokumentów dotyczy interesów.- Na pewno ambitne zadanie - stwierdziła Kim, coraz bardziej zapalona do swego pomysłu.Jeszcze raz zerknęła do szuflady, w której znalazła siedemnastowieczny konosament, chcąc sprawdzić, czy nie ma tam czegoś bardziej współczesnego.- Myślę, że to mi się spodoba.Będzie dla mnie czymś w rodzaju ćwiczenia w samopoznaniu albo, jak sam powiedziałeś w związku z domem, okazja, żeby włączyć się w nurt rodzinnej tradycji.Gdy Kim szperała w szafce, Edward wyszedł z boksu i zapuścił się głębiej.Ciągle miał przy sobie latarkę i coraz częściej musiał sobie nią przyświecać.Część żarówek w kinkietach była przepalona.Wetknął głowę do ostatniego boksu i omiótł go latarką.Smuga światła przebiegła po takich samych jak wszędzie komodach, kufrach i pudłach, po czym zatrzymała się na obrazie, który stał oparty o ścianę tyłem do wierzchu.Mając w pamięci obrazy, które widział na górze, Edward zainteresował się, czym ten zasłużył sobie na takie złe potraktowanie.Nie bez trudu przedarł się do niego, odchylił go od ściany i oświetlił zakurzoną olejną powierzchnię.Okazało się, że jest to portret młodej kobiety.Wydobywszy obraz z jego sromotnego wygnania, Edward dźwignął go nad głowę i wyniósł z boksu.Na głównym korytarzu znów oparł go o ścianę.Był to rzeczywiście namalowany dość prymitywna techniką portret młodej kobiety, wbrew stylowi epoki mocno wydekoltowanej.Czubkiem palca starł kurz z małej cynowej płytki u jego podstawy i skierował na nią światło latarki.Potem pochwycił obraz i zaniósł go do boksu, w którym Kim ciągle zajęta była swymi poszukiwaniami.- Rzuć no okiem na to - powiedział.Oparł obraz o komodę i oświetlił płytkę.Kim odwróciła się i spojrzała na portret.Wyczuwając ożywienie Edwarda, powiodła wzrokiem za smugą światła i przeczytała napis na płytce.- Wielkie nieba! - zawołała.- To Elizabeth!Radośnie podnieceni odkryciem, wynieśli obraz po schodach do wielkiego salonu, gdzie mieli odpowiednie oświetlenie.Oparłszy go o ścianę, odstąpili, by mu się dobrze przyjrzeć.- To wprost niesamowite, jak bardzo ona jest podobna do ciebie - zauważył Edward.- Zwłaszcza te zielone oczy.- Może i kolor ten sam, ale Elizabeth jest o wiele piękniejsza i z pewnością hojniej wyposażona przez naturę - zaoponowała Kim.- Piękno to rzecz gustu.Osobiście uważam, że jest wręcz odwrotnie.Kim nie mogła oderwać oczu od wizerunku swojej niesławnej przodkini.- Jest pewne podobieństwo - zgodziła się.- Mamy takie same włosy, a nawet zarys twarzy.- Mogłybyście być siostrami - przytaknął Edward.- Taki obraz to atrakcja.Czemu u licha leżał ukryty w samym końcu piwnicy? Jest o wiele ciekawszy niż większość malowideł, które wiszą w domu.- Tak, to dziwne.Dziadek musiał o nim wiedzieć, nie sądzę, żeby to było przeoczenie.Nie sądzę też, żeby taki ekscentryk jak on do tego stopnia liczył się z uczuciami innych, szczególnie mojej matki.Nigdy się nie lubili.- Wydaje mi się, że jego wymiary odpowiadają zarysom tej jasnej plamy nad kominkiem, którą widzieliśmy w starym domu.Może byśmy sprawdzili, tak dla hecy? - zaproponował Edward.Podniósł obraz, ale zanim zrobił krok naprzód, Kim przypomniała mu o pojemnikach, po które tu przyszli.Edward podziękował i odstawił go.Poszli do kuchni.W kredensie Kim znalazła trzy plastikowe pudełka z nakrywkami.Zabrawszy obraz z salonu, ruszyli z powrotem do starego domu.Kim chciała nieść go sama.Nie był ciężki.Całą oprawę stanowiła wąska prosta czarna rama.- Znalezienie tego obrazu wprawiło mnie w dziwny, ale dobry nastrój - powiedziała po drodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]