[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewne zamierzali objechać szerokim łukiem naszą armię i wrócić doGuthruma od zachodniej strony, ale po drodze natknęli się na naszekobiety oraz konie.Nie mogli sobie odmówić tak łatwego łupu.Nie spodziewali się jednak, że saskie niewiasty będą wyposażone w brońi stawią im opór.W naszym obozie było także kilku rannych mężczyzn,którzy razem z kobietami stanęli do walki.Wywiązała się krótka,mordercza bijatyka, po której jezdzcy jak niepyszni odjechali na zachód.Wszystko rozegrało się błyskawicznie.Eanflaed opowiadała pózniej, żeHilda chwyciła za włócznię i zapamiętale pobiegła za jakimś Duńczykiem,histerycznie wykrzykując za nim całą historię piekła, przez jakie przeszław Cippanhamm.Następnie zatopiła włócznię w nodze mężczyzny, którybroniąc się, zamachnął się na nią mieczem.Cios zdołała odparować Iseult,która z własnym nożem pobiegła przyjaciółce na pomoc.Wtedy jednak ztyłu nadjechał drugi jezdziec i uderzył Iseult toporem.Tymczasem na na-jezdzców zaczęła nadciągać banda pędzących i wrzeszczącychwniebogłosy kobiet, na widok których Duńczycy oddalili się pospiesznie.Hilda była cała i zdrowa, natomiast Iseult leżała na ziemi z otwartą,rozłupaną czaszką.Nie żyła.- Bóg zabrał ją do siebie - starał się pocieszyć mnie Pyrlig, gdy Leofricprzyniósł nam te straszne wieści.Zaszlochałem.Nie wiem, czy z rozpaczy, czy też z obezwładniającej mniebezsilnej wściekłości.Nie mogłem wydobyć z siebie słowa.Pyrlig chwyciłmnie za ramiona.- Ona jest już z Bogiem, Uhtredzie.- W takim razie niech piekło pochłonie tych, którzy ją tam posłali -wycedziłem przez łzy.- Obojętnie jakie.Lodowe czy stojące wpłomieniach.Parszywe bękarty!Wyswobodziłem się z uścisku Pyrliga i ruszyłem do Alfreda.Po drodzezobaczyłem Wulfhere a.Był jeńcem pilnowanym przez dwóch strażnikówAlfreda.Na mój widok pojaśniała mu twarz, jak gdyby sądził, że nadaljesteśmy przyjaciółmi.Splunąłem na niego z pogardą i poszedłem dalej.Widząc mnie, Alfred z niezadowoleniem zmarszczył brwi.Eskortował goOsric i Harald wraz z ojcem Beoccą oraz biskupem Alewoldem.%7ładen znich nie mówił wprawdzie po duńsku, ale po stronie Duńczyków byłczłowiek znający angielski.Na nasze spotkanie wyszło trzech mężczyzn.Nie znałem żadnego.Beocca wyjawił mi, że wojownik, który będzieprzemawiał w imieniu Guthruma, nazywał się Hrodgar Ericson.Musiałzatem być jednym z ich pomniejszych dowódców.- Zaatakowali kobiety - przekazałem Alfredowi wieści.Król spojrzał namnie bez wyrazu, jak gdyby nie dotarło do niego znaczenie tych słów.-Zaatakowali nasze kobiety! - Powtórzyłem.- Jęczy, że zaatakowaliśmy ich kobiety - przekazał swym towarzyszomduński tłumacz.- Skoro ja jęczę, to ty zaraz zaczniesz skomleć! - Pełen furii zwróciłem siędo niego po duńsku.- Przez tyłek wywlokę ci flaki i owinę ci je wokół tejchudej szyi.Wydłubię ci oczy i rzucę na pożarcie psom! A teraz posłuchajmnie uważnie, ty parszywa gnido: tłumacz, jak trzeba, bo inaczejwyrzygasz każde słowo, które wyjdzie ci z gardła.Mężczyzna tylko zamrugał oczami.Olśniewający w swej wypolerowanejkolczudze i posrebrzanym hełmie Hrodgar uśmiechnął się blado.- Przekaż swojemu królowi - zaczął - że w zamian za zakładnikówmoglibyśmy się zgodzić na wycofanie do Cippanhamm.Odwróciłem się do Alfreda.- Ilu ludzi zostało Guthrumowi? - Spytałem.Król wciąż nie był zachwycony moją obecnością, ale potraktował pytaniepoważnie.- Dość - odparł.- Dość, by obsadzić Cippanhamm i pół tuzina innych miast -dopowiedziałem.- W takim razie musimy ich złamać teraz.- Ależ proszę bardzo, spróbujcie - odparł uprzejmie Hrodgar, gdyprzetłumaczono mu moje słowa.Zwróciłem się ku niemu.- Zabiłem Ubbę - oświadczyłem - i przyczyniłem się do śmierci Sveina,zrzucając go z konia.Teraz przyszła kolej na Guthruma.Poderżnę mugardło i poślę w czułe objęcia rozpustnej matuli! Oczywiście, żespróbujemy.- Spokojnie, Uhtredzie - starał się mnie ułagodzić Alfred.Nie rozumiał, coprzed chwilą powiedziałem, ale po wzburzonym tonie mojego głosudomyślił się, że raczej nie złożyłem im pokojowej propozycji.- Czeka nas trochę pracy, panie - oświadczyłem.Przemawiał przeze mniegniew.Zarówno na Duńczyków, jak i na Alfreda, który po raz kolejnyproponował im ugodę.Wcześniej robił to już tyle razy.Mógłby pokonaćich teraz w walce, a tymczasem starał się uzgodnić warunki rozejmu, bowierzył, że Duńczycy staną się dobrymi chrześcijanami i będą z nami żylijak bracia.To było jego pragnienie: żyć w chrześcijańskiej, pełnej po-bożności Brytanii.Tego dnia jednak to ja miałem rację.Guthrum nie zostałpokonany, ciągle przewyższał nas liczebnie i trzeba go było zniszczyć.- Powiedz im - odezwał się Alfred - że mogą się poddać już teraz.Przekażim, że mogą złożyć broń i wyjść z fortecy.Hrodgar przyjął propozycję z należytą pogardą.Większość ludziGuthruma jeszcze nie walczyła w tej bitwie.Daleko im było do przegranej,zielone wały były wysokie, a rowy głębokie.To właśnie widok tych szań-ców nakłonił Alfreda do wszczęcia rozmów.Wiedział, że podczas ichzdobywania polegnie wielu ludzi.Była to cena, jakiej nie chciał zapłacić -szczególnie po tym, jak kilka miesięcy wcześniej udało mu się uwięzićGuthruma w pułapce w Exanceasterze.Nie miał jednak wyjścia.Była tocena za Wessex i musiał ją zapłacić.Hrodgar nie miał nic więcej do powiedzenia i oddalił się.- Przekaż jarlowi Ragnarowi - zawołałem za nim - że wciąż jestem jegobratem!- Z pewnością spotkacie się kiedyś w Walhalli - odkrzyknął i niedbalemachnął ręką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]