[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zignorowała tę uwagę:— Znowu podsłuchiwałeś?— Owszem.Czyżbyś chciała pozbawić mnie mojej jedynej rozrywki? To bardzo miłe zajęcie.— Dopóki cię nie przyłapią.— Ryzyko jest częścią gry, skarbie.Najzabawniejszą.Tyrannejczycy nie wahają się podsłuchiwać rozmów w pałacu.Niewiele możemy zrobić, żeby oni o tym nie wiedzieli.Dobrze wiesz, o co chodzi.Nie zamierzasz mnie przedstawić?— Nie.To nie twoja sprawa.— W takim razie pozwól, że ja dokonam prezentacji.Kiedy usłyszałem jego nazwisko, postanowiłem wejść.Minął Artemizję, podszedł do Birona, obejrzał go dokładnie i uśmiechając się konwencjonalnie oznajmił:— To jest Biron Farrill.— Już mówiłem — odezwał się Biron.Jego uwaga skupiała się na poruczniku, który wciąż trzymał w pogotowiu blaster.— Ale nie dodałeś, że jesteś synem rządcy Widemos.— Właśnie zamierzałem, kiedy pan wszedł.W każdym razie znacie już prawdę.Musiałem uciekać przed Tyrannejczykami ukrywając się pod innym nazwiskiem.Biron czekał.Stało się, pomyślał.Jeśli za chwilę mnie nie aresztują, wciąż mam pewną szansę.— Rozumiem.Ta sprawa rzeczywiście należy wyłącznie do suwerena.Jesteś zatem pewien, że nie ma żadnego spisku?— Żadnego, Wasza Wysokość.— Dobrze.Stryju, czy dotrzymasz towarzystwa panu Farrillowi? Poruczniku, proszę ze mną.Biron poczuł się słabo.Miał chęć usiąść, ale z ust Gillbreta nie padła taka propozycja.Stał i przyglądał się Bironowi jak jakiemuś okazowi.— Syn rządcy! Zabawne!Biron odprężył się.Zmęczyła go już ciągła czujność, mówienie monosylabami i aluzjami.— Tak, syn rządcy — potwierdził nieco zbyt gwałtownie.— Od urodzenia.Czym jeszcze mogę służyć?Gillbret nie okazał urazy.Na jego szczupłej twarzy zagościł szeroki uśmiech.— Możesz zaspokoić moją ciekawość.Naprawdę przyjechałeś po azyl? Tutaj?— Wolałbym to omówić z suwerenem.— Wybij to sobie z głowy, młody człowieku.Zobaczysz, że z suwerenem można załatwić bardzo niewiele.Jak myślisz, dlaczego przed chwilą rozmawiałeś z jego córką? Bardzo to zabawne, jak chcesz wiedzieć.— Czy wszystko jest dla pana zabawne?— I owszem.To świetny sposób na życie.Powiem więcej: jedyny.Obserwuj świat, młodzieńcze.Jeśli nie będzie cię bawił, możesz sobie założyć stryczek na szyję.Przy okazji, nie przedstawiłem się.Jestem kuzynem suwerena.— Winszuję — odpowiedział chłodno Biron.— Uzasadniony brak entuzjazmu — skrzywił się Gillbret.— To nic szczególnego.Zwłaszcza gdy okazało się, że nie ma przeciw niemu żadnego spisku.— Chyba że pan jakiś zorganizuje.— Cóż za poczucie humoru! Musisz przyzwyczaić się do tego, że mnie nikt nie traktuje poważnie.Moja uwaga była cyniczna.Nie przypuszczasz jednak chyba, że stanowisko suwerena jest dziś wiele warte.Niech ci się tylko nie wydaje, że Hinrik zawsze był taki.Nigdy nie miał lotnego umysłu, ale teraz z każdym rokiem staje się coraz bardziej nieznośny.Ach tak, zapomniałem! Ty go jeszcze nie znasz! Ale poznasz! Słyszę, jak nadchodzi.Kiedy będziesz go słuchał, pamiętaj, że jest władcą największego z Królestw Mgławicy.To cię z pewnością rozbawi.Hinrik obnosił swój majestat z wprawą.Łaskawie przyjął wystudiowany, ceremonialny ukłon Birona, po czym spytał ponaglająco:— Jaką ma pan do nas sprawę?Artemizja stała u boku ojca i Biron, z niejakim zaskoczeniem, stwierdził, że jest całkiem ładna.— Wasza Ekscelencjo, przyjechałem, aby bronić dobrego imienia mojego ojca.Musisz wiedzieć, panie, że jego egzekucja to wielka niesprawiedliwość.Hinrik odwrócił wzrok.— Bardzo słabo znałem twojego ojca.Odwiedził Rhodię raz czy dwa — przerwał i jego głos zadrżał lekko.— Jesteś do niego bardzo podobny.Bardzo.Ojciec został postawiony przed sądem.Tak mi się przynajmniej wydaje.I został osądzony zgodnie z prawem.Naprawdę, nie znam szczegółów.— Słusznie, Wasza Ekscelencjo.Ja właśnie chciałbym poznać te szczegóły.Jestem pewien, że mój ojciec nie był zdrajcą.Hinrik wtrącił pospiesznie:— To zrozumiałe, że jako syn, starasz się bronić ojca, ale trudno jest omawiać te sprawy teraz.To byłoby wysoce niestosowne.Dlaczego nie spotkasz się z Aratapem?— Nie znam go, Ekscelencjo.— Aratap! Komisarz! Komisarz tyrannejski!— To właśnie on przysłał mnie tutaj.Rozumiesz zapewne, panie, że nie śmiałbym przy Tyrannejczykach…Hinrik nagle zesztywniał.Jego ręka powędrowała do ust, jakby chciała powstrzymać ich drżenie, wskutek czego słowa zabrzmiały dziwnie głucho.— Powiadasz, że przysłał cię tutaj Aratap?— Uznałem za konieczne powiedzieć mu…— Nie musisz powtarzać, wiem, co mu powiedziałeś — odparł Hinrik.— Nic dla ciebie nie mogę zrobić, rządco… hmm… Janie Farrill.To nie podlega mojej jurysdykcji.Rada Wykonawcza… Daj spokój, Arto… nie rozpraszaj mnie, nie mogę się.koncentrować… Musi się wypowiedzieć Rada Wykonawcza.Gillbret! Postaraj się, aby otoczono pana Farrilla opieką.Tak, skonsultuję się z Radą Wykonawczą.Formy prawne, rozumie pan.Bardzo ważne.Bardzo ważne.Odwrócił się, mrucząc coś pod nosem.Artemizja zatrzymała się chwilę i dotknęła rękawa Birona.— Chwileczkę.Czy to prawda, że potrafi pan pilotować statek kosmiczny?— Tak — potwierdził.Uśmiechnął się.Po chwili wahania odwzajemniła uśmiech.— Gillbrecie — powiedziała.— Chciałabym później z tobą porozmawiać.Oddaliła się szybko.Biron patrzył za nią, aż Gillbret pociągnął go za rękaw.— Przypuszczam, że jesteś głodny, spragniony i pewnie chciałbyś się umyć? — spytał.— Życie musi toczyć się dalej, a jeśli tak.to lepiej zapewnić sobie niezbędne wygody.— Dziękuję, tak — odparł Biron.Napięcie go opuściło.Odprężył się i poczuł znakomicie.Naprawdę była ładna.Bardzo ładna.Tylko Hinrik nie potrafił się odprężyć.Zamknięty w swej komnacie, skulił się w fotelu, a jego myśli pracowały gorączkowo.Nieodparcie nasuwał się jeden wniosek: to pułapka! Aratap go przysłał.To jest pułapka!Ukrył głowę w dłoniach, aby uciszyć skołatane myśli, uspokoić rozdygotane serce.I nagle olśniło go, wiedział już, co ma zrobić.7.Muzyk umysłuNa wszystkich zamieszkanych planetach zapada noc.Nie zawsze trwa równie długo, jako że zarejestrowany czas obrotu waha się od piętnastu do pięćdziesięciu dwóch godzin.Ta okoliczność wymaga od ludzi podróżujących między planetami skomplikowanego mechanizmu przystosowania psychologicznego.Niekiedy przystosowanie takie jest możliwe i wtedy następuje zgranie okresów aktywności i wypoczynku.Na wielu światach powszechne wykorzystanie uzdatnianej atmosfery i sztucznego oświetlenia sprawia, iż noc i dzień staja się kwestią czysto teoretyczną — rzecz jasna nie dotyczy to wpływu doby na rolnictwo.Kilka planet (o najbardziej ekstremalnych warunkach) przyjęło z góry ustalony podział doby, całkowicie ignorujący trywialne wskazania natury.Zawsze jednak, niezależnie od panujących konwencji społecznych, noc wywiera głęboki, niezmienny wpływ na ludzką psychikę.Wpływ ten sięga czasów nadrzewnej egzystencji praludzi.Noc zawsze pozostanie porą strachu i zagrożenia, a zapadające ciemności nieodmiennie budzą w sercu grozę.Wnętrze pałacu nie było wyposażone w czujniki, zwiastujące zapadanie nocy, jednak Biron poczuł jej nadejście instynktem, ukrytym w nieznanych pokładach ludzkiego mózgu.Wiedział, że na zewnątrz ledwie połyskujące, gwiazdy nieznacznie rozjaśniają nocne ciemności.Wiedział, że w określonej porze roku.postrzępiona „dziura w kosmosie” znana jako mgławica Końska Głowa (jakże znajoma wszystkim Królestwom Mgławicy) zasłania połowę zazwyczaj połyskujących na firmamencie gwiazd.Znowu popadł w depresję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]