[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W WysokichRubieżach było wielu instrumentalistów, z których dzięki pracy Mistrza Lobirna powstałaimponująca orkiestra.Nawet najbardziej ponure zimowe wieczory mijały więc w miłejatmosferze, a śpiewom wtórowali Władca Warowni Faroguy i jego Pani, Lady Evelene.Trójka z ich dwanaściorga dzieci grała na instrumentach i niezle śpiewała.Wieczory spędzano nie tylko na muzyce; urządzano także mecze zapaśnicze i innezawody sportowe.Robinton z entuzjazmem brał udział w biegach przez Warownię i poschodach.Długie nogi i pojemność płuc, rozwinięta dzięki śpiewaniu, dawały mu przewagęnad przeciwnikami.Nigdy przedtem nie słyszał o biegach przez Warownię, bo w Forcie nawet wnajmrozniejszą zimę można było uprawiać sporty na zewnątrz.Tutaj jednak, gdzie ludziograniczała pogoda i warunki terenowe, długie korytarze stawały się torami wyścigowymi dlasprinterów i biegaczy długodystansowych.Zawody w biegach po schodach polegały naściganiu się, kto pierwszy wbiegnie na szczyt schodów i zbiegnie, najlepiej nie łamiąc sobienogi.Zwichnięte kostki były najczęstszą kontuzją, podobnie jak nadwerężone stawy barkowe od chwytania się za poręcz, by uniknąć poważnych wypadków.Robinton miał dobre wyniki w biegach, ale unikał walki wręcz.Harfiarze zwyklebywali pokojowego usposobienia, z kilkoma sławetnym wyjątkami: Shonagar został mistrzemzapasów w swojej rodzinnej warowni i w Cechu Harfiarzy i trzy razy pokonał mistrza wagiśredniej w Warowni Fort.Większość jego kolegów wolała jednak nie ryzykować kontuzji rąk,więc i Robinton zastosował taką wymówkę, którą przyjęto bez zastrzeżeń.Nie powstrzymałoto jednak krytyki z ust tamtejszego mistrza walki wręcz i zapasów, dwudziestokilkolatkaimieniem Faks.Już przy pierwszym spotkaniu z młodym gospodarzem poszło o to, kto pierwszywejdzie na piętro, gdzie spotykało się kilka korytarzy Robinton poczuł się nieswojo.Faksbył agresywny, niecierpliwy i zarozumiały.Jako siostrzeniec Lorda Faroguy, niedawnoodziedziczył jedno z gospodarstw w Dolinie, którym kierował żelazną ręką, wymagającperfekcji od wszystkich jego mieszkańców.Niektórzy pracujący tam rzemieślnicy poprosili oprzeniesienie do innych posiadłości.Robinton słyszał niepokojące plotki o metodach Faksa, ale krytyka nie była rzecząharfiarzy.Powinni oni też znać swoje miejsce, więc Robinton uprzejmie przepuścił Faksaprzodem.Odpowiedzią na tę grzeczność było jedynie pogardliwe parsknięcie; Rob zauważył,że mężczyzna, który przedtem wyraznie gdzieś się spieszył, teraz celowo zwolnił kroku.Niebył w stanie pojąć, o co tamtemu chodzi, ale potwierdzało to zasłyszane przez niego plotki.Pewnego wieczoru Faks specjalnie przyszedł do Robintona, by go wyzwać napojedynek walki wręcz; nie ze sobą, ale z jednym ze swoich młodych gospodarzy. To będzie sprawiedliwy pojedynek, waga jest równa i wzrost też powiedział zobojętną twarzą, ale z wyzywającym spojrzeniem. Obawiam się, że w ogóle nie będzie pojedynku odparł Robinton. Jakoharfiarz, odebrałem tylko przeciętne wyszkolenie w sportach kontaktowych.Za to jeśli twójgospodarz śpiewa, chętnie zgodzę się na współzawodnictwo.Faks rzucił mu długie spojrzenie, a potem z pogardliwym grymasem odwrócił się doLobirna: Ano, zaniedbujecie ważny element wyszkolenia.Lobirn zawsze potrafił się odciąć, więc i teraz odpłacił pięknym za nadobne z równiepogardliwą miną: Niejeden żałował dnia, młody Faksie, gdy próbował przewyższyć harfiarza, bopieśń i opowieść mają dłuższe życie niż zwykła fizyczna sprawność odparł. A możetwój chłopak bez przerwy marudzi, że mój długonogi harfiarz pokonuje go w każdym bieguwokół Warowni?Robinton zdziwił się niepomiernie widząc, że Mistrz słyszał, iż zwyciężył on w wielutakich biegach; był równie zaskoczony, że zwycięstwa te wyraznie ubodły Faksa.Rzeczywiście, zawodnik, który był niemal na jego poziomie, najczęściej przegrywał, gdy sięścigali.Faks obrzucił Mistrza Lobirna nieprzyjaznym wzrokiem, rzucił Robintonowi ostatniepogardliwe spojrzenie i odszedł.Robinton odetchnął z ulgą. Uważaj na niego! On naprawdę szukał okazji, by pohańbić cię przed całąWarownią ostrzegł Lobirn. Nie mogę na coś takiego pozwolić.Zrujnowałoby todyscyplinę na zajęciach.Ale może dobrze byłoby, gdybyś zechciał poćwiczyć z Mallanemtechniki obronne, których uczono was w Cechu.Obu wam się to przyda.Uczniom też. Dobrze, Mistrzu, będziemy ćwiczyć odparł poważnie Robinton.Bez wątpieniaFaks miał do niego osobistą urazę.Być może zresztą obejmowała ona wszystkich harfiarzy.W każdym razie najwyrazniej nie życzył sobie harfiarza w swoim gospodarstwie.Taka byładecyzja, która szkodziła jego ludziom, ale tylko Lord Faroguy mógł wymagać od gospodarzy,by zapewnili wykształcenie podległym im pracownikom.Ponieważ posiadłość Faksaprzynosiła dochody pod jego kierownictwem, Lord Faroguy miał niewiele powodów, bykwestionować jego metody.Faks jakimś cudem ukrył przed wujem, że dochody uzyskiwałgłównie dzięki chłostom i grozbom wysiedlenia.Mallan i Robinton pilnie ćwiczyli na matach; Robintonowi udawało się od czasu doczasu położyć kolegę na łopatki, ale i Mallan odnosił podobne sukcesy.Jednak dzięki temubyli zdolni do szybkiej, instynktownej obrony.Przełęcz zablokowały olbrzymie zaspy, więc komunikacja z Warownią odbywała sięwyłącznie za pomocą bębnów; ośmiogodzinne dyżury na wieży były jednym z mniejprzyjemnych czeladniczych obowiązków Robintona.Nawet huczący ogień na kominku niepotrafił wygnać z wieży zimna na tyle, by było tam przyjemnie.Kroki wszystkich kolejnychwartowników od czasu wykucia Warowni w litej skale wydeptały w podłodze ścieżkę poobwodzie pomieszczenia.Trzeba było uważać, żeby się nie potknąć.Dobrze chociaż, żedawało się tam dostać prosto z Warowni.Na Południu niektóre wieże miały zewnętrzneschody, wiodące na poziom werblistów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]