[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Śmiano się wprawdzie z jego znanych już kawałów, jakby je słyszano po raz pierwszy, podobnie z zainteresowaniem przysłuchiwano się jego wspomnieniom z okresu trudnych lat młodości albo „czasu walki", jakby je przytaczał po raz pierwszy; uczestnicy herbatek niewiele jednak mogli wnieść dla ożywienia rozmowy.Istniało bowiem niepisane prawo unikania rozmów o wydarzeniach na froncie, o polityce, jak też krytyki czołowych osobistości.Również Hitler, co jest zupełnie zrozumiałe, nie widział potrzeby poruszania tych tematów.Jedynie Bormann miał przywilej czynienia prowokacyjnych uwag.Także czasem listy Ewy Braun wywoływały rozmowę na przykre tematy, choćby wtedy, gdy informowała o jaskrawych przypadkach głupoty władzy.Dowiadując się na przykład, że mieszkańcom Monachium zabroniono w pełni zimy jazdy na nartach, Hitler bardzo się denerwował i wygłaszał nie kończące się monologi o swej ustawicznej, prowadzonej bez sukcesów walce z nieudolnością biurokracji.W końcu zobowiązywano Bormanna do wyjaśnienia tych spraw.Jeżeli bliżej przyjrzeć się poruszanym tematom, widać, że Hitler nadzwyczaj łatwo się emocjonował.Takie drobiazgi również działały na niego w pewnym sensie odprężające, gdyż angażowały go w błahe sprawy, o których mógł jeszcze decydować.Wydawanie dyspozycji pozwalało mu wtedy przynajmniej na chwilę zapomnieć o stanie bezsilności, w jakim się znalazł, odkąd przeciwnik zaczął mu dyktować przebieg działań, a jego wojskowe decyzje nie przynosiły już pożądanego rezultatu.Mimo wszelkich prób ucieczki od rzeczywistości, nawet w tym gronie Hitler nie mógł nie zdawać sobie sprawy ze swego położenia.Wówczas chętnie powracał do dawnych narzekań, że stał się politykiem wbrew własnej woli, że w istocie jest niedoszłym architektem i tylko dlatego nie został budowniczym, że jako budowniczy państwa musi wykonywać te zadania, które mu powierzono.Miał teraz zwyczaj mówić, przejawiając coraz większą skłonność do litowania się nad sobą, że posiada tylko jedno życzenie: „Pragnę tak szybko, jak to możliwe, zamknąć znów swój szary mundur w szafie2.Z chwilą zwycięskiego zakończenia wojny wypełnię zadanie swojego życia i wycofam się do starej siedziby w Linzu nad Dunajem.Wtedy niech się martwi o wszystko mój następca".Takie myśli ogarniały go niekiedy przed rozpoczęciem wojny, podczas swobodnie spędzanych godzin na herbatkach w Obersalzbergu.Wtedy była to prawdopodobnie kokieteria.Teraz wypowiadał te myśli bez patosu, normalnym tonem i z wiarygodną goryczą.Podobny charakter ucieczki od rzeczywistości przybierało również jego nie słabnące zainteresowanie planami miasta, do którego chciał powrócić.W ostatnim okresie wojny coraz częściej zapraszano do kwatery głównej naczelnego architekta Linzu, Hermanna Giesslera, w celu przedłożenia projektów.W tym czasie zaledwie w niewielkim stopniu interesował się Hitler planami Hamburga, Berlina, Norymbergi lub Monachium, które kiedyś tak bardzo go absorbowały.W chwilach przygnębienia mawiał wówczas — myśląc o trudach, jakie przyszło mu znosić — że tylko śmierć mogłaby oznaczać dla niego wyzwolenie.Taki nastrój ogarniał go również wtedy, gdy rozpatrując plany Linzu ciągle powracał do swojego grobowca, który miał być zbudowany w tym mieście.Stwierdzał jednoznacznie, że nawet po zwycięskiej wojnie nie chciałby być pochowany obok swych feldmarszałków w berlińskiej hali żołnierskiej.W trakcie tych nocnych rozmów, prowadzonych w kwaterze głównej w Winnicy albo w Kętrzynie, często ogarniał Hitlera zmiennynastrój.Nam, nielicznym ich uczestnikom, nie odpowiadała ciężka atmosfera wczesnych godzin rannych i tylko uprzejmość oraz poczucie obowiązku mogły nas zmusić do uczestnictwa.Po wyczerpujących posiedzeniach w trakcie tych monotonnych rozmów z trudem powstrzymywaliśmy się od zaśnięcia.Zanim przyszedł Hitler, ktoś zapytywał: „Gdzie właściwie przebywa dzisiaj wieczorem Morell?" Ktoś inny odpowiadał osowiale: „Nie pokazywał się już przez trzy ostatnie wieczory".Jedna z sekretarek: „Mógłby raz pozostać dłużej.Zawsze są tu ci sami., ja również chętnie poszłabym spać".Inna: „Właściwie powinniśmy się zmieniać.Tak dalej być nie może, że jedni się wykręcają, a drudzy, ciągle ci sami, muszą przebywać tutaj".W tym kręgu, trzeba to oczywiście przyznać, Hitler był jeszcze nadal szanowany, ale jego nimb już się rozwiał.Po spożyciu późnym rankiem śniadania Hitler zapoznawał się z pismami codziennymi i informacjami prasowymi.Czynność ta miała decydujący wpływ na wyrabianie sobie przez niego opinii.Od tego też w poważnym stopniu zależał jego nastrój.Do poszczególnych doniesień zagranicznych ustosunkowywał się natychmiast oficjalnie i najczęściej agresywnie; nierzadko swe opinie dosłownie dyktował szefowi prasowemu, dr.Dietrichowi, albo jego zastępcy, Lorenzowi.Bez wahania wkraczał w kompetencje poszczególnych ministerstw, zazwyczaj nie informując uprzednio kompetentnych ministrów: Goebbelsa i Ribben-tropa.Następnie Hewel referował wydarzenia międzynarodowe, co Hitler przyjmował już spokojniej niż informacje prasowe.Patrząc z perspektywy lat, wydaje mi się, że bardziej interesowały go komentarze na temat wydarzeń aniżeli same wydarzenia.Polem Schaub przedkładał nadsyłane przez gauleiterów informacje o nalotach lotniczych w ciągu ostatniej nocy.Wizytując często zakłady produkcyjne w zbombardowanych miastach, po upływie jednego, dwóch dni od nalotu, mogłem przekonać się, że Hitler otrzymywał prawdziwe informacje o rozmiarach zniszczeń.W gruncie rzeczy gauleiterzy postępowaliby nierozsądnie, gdyby zaniżali wyrządzone szkody; przecież ich autorytet mógł tylko wzrosnąć, jeśli mimo dotkliwych spustoszeń życie codzienne i produkcja znów powracały do normy.Raporty te wywierały widoczne wrażenie na Hitlerze, mniej jednak przejmował się stratami ludności czy zniszczeniami w dzielnicach mieszkalnych, bardziej poruszały go leżące w gruzach wartościowebudowle, a zwłaszcza teatry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]