[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Milczenie oznacza zgodę oświadczył Lim i znowu porwał mnie w objęcia. To cóż to za nowości? zapytałam, płonąc z ciekawości. Na miejskich cmentarzach grasuje jakiś psychol.Rozkopuje groby, robi sobie armię zombie izabija wszystkich, którzy włóczą się po nocach.Nekromanci ze służby miejskiej oraz strażnicy już odtygodnia patrolują cmentarze i ulice, ale jak dotąd na nic nie trafili. A ile jest ofiar? zapytałam. Póki co sześć, ale sądzę, że będzie więcej.Nowina się rozeszła i znalezli się tacy, którzy sami chcązłapać tego maniaka.A ten tylko czeka.Nawet wyznaczono już wysoką nagrodę za jego schwytanie. I nie ma żadnych podejrzeń?Lim wzruszył ramionami. Nie wiem, nie zajmuję się tym.Po prostu sprzedałem ci nowinę.Zapytałam z zainteresowaniem: A czym się teraz zajmujesz? I czemu nie wróciłeś do stolicy po ukończeniu studiów? Przecieżmasz tam rodziców. Robię tu aspiranturę, a rodziców mam nieco dosyć.Chyba rozumiałam, o co chodzi.W stolicy takich jak on, dobrze urodzonych, jest w bród albo i jeszczewięcej.A Lim woli być wielką żabą w małym bagienku niż tylko jedną z pierwszych w dużym. Dlaczego pytasz? zapytał. Tak tylko, po prostu. Należy dużo wiedzieć o swoich przeciwnikach, tak? Lim uśmiechnął się i zrozumiałam, czemubiega za nim tyle dziewczyn. Nie jesteś moim przeciwnikiem. A ty moim tak. Dlaczego? Jeśli masz coś do mnie, to znaczy, że jesteś moim przeciwnikiem. Nic do ciebie nie mam. Niech gada, co chce, byleby tańczył. Przecież nie podoba ci się sposób mojego zachowania w stosunku do innych.Ani ze mną, ani zżadnym z moich przyjaciół nie chcesz mieć do czynienia.Myślisz, że tego nie widzę? Wcale nie. Chyba cały uniwersytet wiedział, że Lim i ja nie przepadamy za sobą. Razem z półkrasnoludem uniemożliwiliście mi prowadzenie interesów powiedział poważnie.Włączyłam czujność. Jakich to? Chcieliśmy dostarczać do knajp alkohol, ale wszystkie kanały są obstawione przez krasnoludy nie bez waszego w tym udziału. Owszem, to prawda potwierdziłam z dumą.Osobiście dostarczaniem alkoholu się niezajmowaliśmy, ale umożliwialiśmy to innym szukaliśmy nabywców, dawaliśmy w łapę strażnikom,obserwowaliśmy sytuację na rynku i organizowaliśmy spotkania odpowiednich ludzi.Oczywiście,otrzymywaliśmy za te nasze starania małe, ale stałe podziękowania w postaci pieniążków. Może nawiążemy współpracę? zaproponował Lim. Przejdziecie pod moje skrzydła, procentzysków będzie większy, a do tego dojdzie poszanowanie.Nie jestem nikim we władzach miasta, cośznaczę.Przeanalizowałam sytuację dogłębnie i uczciwie odpowiedziałam arystokracie: Wątpię.Ani ja, ani żaden z moich partnerów nie miał podstaw do tego, by ufać Limowi.A oczywistym było, żezamierza zagarnąć całą władzę i cały zysk.Tym bardziej, że słynął ze swoich rasistowskich skłonności. Nie włazcie mi w paradę powiedział Blondas bardzo serio. Uprzedzam cię w imię starejprzyjazni.Nie masz bladego pojęcia, jakie mam plany i zamierzenia! A wy ze swoim biznesikiemwszystko mi psujecie.Zmiało spojrzałam w jego zimne oczy. Możesz robić, co chcesz, ale my ze swojego interesu nie zrezygnujemy. Proponowałem wam udział.Teraz miej pretensje tylko do siebie.Wzruszyłam ramionami.Blondas raptem rozluznił się i znów zmienił w uroczego, atrakcyjnego młodzieńca. No i tak.Ojciec mówił mi, że mam sobie wybierać twardych, trudnych przeciwników.A wy zOttonem tacy jesteście.Gdy zastanawiałam się nad tym, co powiedział, Lim zmienił temat. Wyglądasz dziś przepięknie.Ledwo cię poznałem, gdyby nie ten półkrewek. Nie nazywaj go tak! Dobrze, już nie będę.Przejdziemy się po ogrodzie? Nie chcę!Chciałam jak najszybciej pogadać z Ottonem. Pomyśl jednak o tym poprosił Blondas, fachowo obracając mnie w tańcu.Musiałam się jeszcze bardziej do niego przytulić, żeby nie upaść.Arystokrata nagle pogłaskał mniegorącą ręką po odkrytych plecach.Poczułam dreszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]