[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwiat nie dowie się prawdy, ponieważ paranoidalne dupki z rządu posta-nowiły wszystko wyciszyć.Zachować tajemnicę dla siebie.- Ach, daj spokój, synu! - zdenerwował się pan Kelly.- To stek.Liam uciszył go machnięciem ręki.- Poczekajcie! Spokojnie! Wydaje mi się, że Jonah ma rację.- W głębokimzamyśleniu drapał się po policzku.- Co właściwie mogą zrobić ludzie zamerykańskiego rządu, jeśli dowiedzą się, że ktoś odkopał skamieniałośćdowodzącą wynalezienia podróży w czasie?- %7łartujesz, prawda? - Juan nie mógł pojąć naiwności Liama.- Od razuzamknęliby komuś takiemu usta.Służby specjalne, sztywniaki z Departa-mentu Bezpieczeństwa Krajowego w czarnych garniturach i ciemnychokularach.Mówię ci, stary, ktokolwiek to znajdzie, kilka dni pózniej będziemiał nieszczęśliwy wypadek - dokończył Jonah, patrząc na Kelly ego.-Zawsze tak jest.zawsze.Każdy, kto o czymś takim wie lub jest spokrew-niony z kimś, kto o tym wie, kończy w grobie lub, w najlepszym razie, wGuantanamo.Znalazca na bank nie będzie na tyle głupi, żeby głośno o tymgadać.- Właśnie o to mi chodzi - powiedział Liam.- Wiadomość zostanie za-chowana w tajemnicy.- Spojrzał na Beki.- A w związku z tym nie wywołażadnej znaczącej zmiany.Zwiat nie będzie nad nią debatował.Nie dowiesię o niej.Liam zauważył, że procesor za zmrużonymi oczami jednostki intensyw-nie analizuje ten pomysł i oblicza prawdopodobieństwo sukcesu.- Tak działają agencje wywiadowcze: przybierają twarz pokerzysty - po-parł go Whitmore.- Nic nie zdradzają.Wiesz coś? Zachowaj to dla siebie.Dowiedziałeś się czegoś na temat wroga? Ruskich?.Nic nie daj po sobiepoznać, zachowuj się jak dotychczas: wróg nie może domyślić się, że coś naniego masz.Liam skinął głową.- Dokładnie! Zupełnie jak podczas drugiej wojny światowej.Czytałem oEnigmie.Amerykanie i Brytyjczycy nie mogli zareagować na niemieckiewiadomości, które przejęli, żeby szkopy nie domyślili się, że ich szyfr zo-stał złamany.- Spojrzał na błotnistą ziemię pod stopami.Lewym butemnieświadomie zataczał kręgi na piachu.- Nie wiem jeszcze, jaką wiado-mość możemy napisać, ale jej treść musi skłonić znalazcę do zachowaniatajemnicy i zaniesienia komunikatu bezpośrednio do biura terenowego.- Zagrozi to tajności Agencji - ostrzegła Beki.- Wiem.ale ten problem możemy naprawić pózniej.- Liam wzruszyłramionami.- To też jest sprzeczne z protokołem.- Rzuciła mu zagniewane spojrze-nie.- Kiedy wrócimy, będziesz mogła zrzucić całą winę na mnie - odpowie-dział z uśmiechem.Zebrani w świetle trzaskającego i syczącego ogniska wmilczeniu rozważali plan Liama.- Jak dla mnie twój pomysł jest ekstra - powiedział Lam.- Wchodzę w to.Kilka kolejnych osób skinęło głowami.- No to działamy - powiedział.- Działamy.- Cieszyło go, że wreszcieopracował jakiś zalążek planu, który są w stanie zrealizować wspólnymisiłami.- Beki, musimy poinformować ich, w jakiej epoce się znajdujemy.Zmożliwie największą precyzją.Przeprowadz niezbędne obliczenia za po-mocą swojego procesora.- Potwierdzam.- Powoli skinęła głową.- Będziemy też musieli postawić jakieś urządzenie w miejscu, gdzie wy-lądowaliśmy, tak aby mogli rozpocząć sondowanie gęstości, jeśli.kiedy -poprawił się - dostaną wiadomość i ustalą czas naszego pobytu.Potrzebu-jemy czegoś, co będzie poruszało się w jedną i drugą stronę w obrębie tegoobszaru.Potrzebujemy zródła ruchu, zakłóceń.- Potwierdzam.- Masz na myśli wiatrak lub podobne urządzenie? - spytał Ranjit.- Potwierdzam.Urządzenie tego rodzaju byłoby najbardziej odpowiednie- odparła Beki.- Musimy też przygotować się do długiego rajdu.Zgromadzimy zapasyjedzenia, wody, broń i niezbędny ekwipunek.- Liam rozejrzał się po twa-rzach pozostałych.- Ktoś zostanie w obozie, żeby podnieść most po na-szym odejściu.- Konieczne jest również podtrzymywanie działania urządzenia zakłóca-jącego gęstość.Musi działać nieustannie.Cały czas - powiedziała Beki.Liam spojrzał przez ramię na tonące w mroku miejsce na środku polany,gdzie wylądowali ponad tydzień temu.- Tak, masz rację.Mielibyśmy strasznego pecha, gdyby sonda przemknę-ła tędy, nic nie zarejestrowała i ruszyła dalej.- Zarazliwy uśmiech Liamawzbudził wesołość reszty grupy.- Zgadzasz się na wszystko? - zwrócił siędo Beki.- Prawdopodobieństwo zrealizowania planu jest niskie.- Ponownieostrożnie skinęła głową.- Ale jest wykonalny, Liamie O Connor.-Uśmiechnęła się.Tym razem dość ciepło.dROZDZIAA 34Nowy Jork rok 2001Sal obserwowała świat.Jej świat, tak o nim myślała: Times Square, No-wy Jork, ósma trzydzieści rano, wtorek jedenasty września dwa tysiącepierwszego roku.Znała go tak dobrze.Rozpoznawała wszystko, co istniało w obrębiegłównej arterii miasta, znała kolejność następujących po sobie zdarzeń.Sekunda po sekundzie.Na przykład.rozejrzała się wokół.o są: para sta-ruszków w identycznych lycrach truchta ramię przy ramieniu; kurier zFedExu ze stosem pudełek w dłoniach upuszcza jedno na chodnik i rozglą-da się ze strachem, czy nikt nie zauważył tego aktu niezdarności; dwiemłode blondynki, każda z jedną słuchawką w uchu, śmieją się z odsłuchi-wanego nagrania.Sal uśmiechnęła się. Jak na razie wszystko gra.Grupka zagubionych japońskich turystów stoi przed restauracją T.G.I.Friday na rogu Sto Dziewięćdziesiątej Drugiej i Czterdziestej Szóstej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]