[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To chyba bardzo upraszcza sprawę, prawda? Od chwili wylądowania byliśmy wszyscy razem i za­jęci jedna pracą.- Czy nikt z państwa nie oddalił się? Nikt nie po­szedł na mały spacer, żeby obejrzeć sobie wysepkę? Słowem, czy nikt nie odłączył się od pozostałych?- Nie - Karolina potrząsnęła głową.- Wiem naj­lepiej, bo weszłam na górę pierwsza i rozpakowywałam skrzynki przed barakiem.Nie schodziłam już póź­niej na dół jak inni, tylko rozmieszczałam rzeczy i zajmowałyśmy się obie, Mary i ja, urządzeniem wnętrza.Inni kursowali do przystani i z powrotem.Ponieważ droga jest, jak wiesz, stroma, a skrzyń i wa­liz było sporo, zajęło nam to masę czasu.Zresztą by­liśmy wszyscy tak zmęczeni i głodni, że dwie skrzynki z ekwipunkiem pozostawiliśmy na jachcie, postana­wiając, że wystarczy je zabrać po śniadaniu.A potem przyleciałeś ty.Przy ostatnich słowach pochyliła się nad kuchenką i zdjęła z płomienia pękaty dzbanek z kawą.- Czy wszyscy państwo pamiętacie to tak samo jak Karolina? - Joe przesunął wzrokiem po ich twa­rzach.W milczeniu potakiwali kolejno.Milczał przez chwilę.- Państwo zapewne dziwicie się, dlaczego pytam o okoliczności pozornie nie związane ze śmiercią pana Gordona.Sprawa jest prosta: możemy niemal z pew­nością stwierdzić, że został on zamordowany przez osobę, która, jak panowie sami stwierdziliście, zabrała dziś z ciemnego, wilgotnego miejsca na Kerus ten posążek Pani Labiryntu.Musiał go wziąć ktoś, kto wszedł do jednej z jaskiń.Dla­tego chciałem wiedzieć, czy nikt z państwa nie przed­sięwziął przed moim przybyciem samodzielnej wy­cieczki w głąb góry.ROZDZIAŁ CZTERNASTY„Nikt go naprawdę nie żałuje."Po jego słowach zapadła cisza tak zupełna, że huk morza poza oknami urósł nagle i wypełnił cały pokój.- Boże.- szepnęła Mary Sanders.- Ale przecież nikt.– urwałaMellow potarł podbródek.- Załóżmy, że jest tak, jak pan powiedział, Mr Alex.Ale przecież nawet gdyby ktoś z nas znalazł dziś ten posążek i ukrył go przed innymi, proszę mi odpowiedzieć, w jaki sposób mógłby zabić Roberta? Byliśmy tu wszyscy, kiedy wyszedł, nie rozłączaliśmy się, później poszliśmy razem do przystani i razem zna­leźliśmy go u wylotu tego korytarza.Jak pan potrafi odjąć od tego czas konieczny do zabicia człowieka, przeniesienia go do tej jaskini i ułożenia w pozycji, w której go pan znalazł?- Nic prostszego - powiedział Joe spokojnie.- Przede wszystkim myli się pan mówiąc, że byliśmy bez przerwy razem.Pan Caruthers, który pobiegł po liny, mógł zastać pana Gordona w baraku, zabić go, zanieść do jaskini i pędem powrócić z linami.Wycie wichru gwarantowałoby, że nikt nie usłyszy, gdyby Gordon krzyknął, a droga z baraku do wylotu jaskini leży w ciemności, gdyż nie sięga tam promień latarni morskiej.Można było trupa tam przenieść, mając nie­mal pewność, że nikt niczego nie zauważy.Poza tym pan Caruthers wiedziałby, że my wszyscy jesteśmy zebrani nad przystanią, a Smytrakis nie może opuścić latarni.Prawda?- Ja?.- powiedział Caruthers.- Pan chyba żar­tuje?.Dlaczegóż bym ja miał zabijać Roberta?- Cóż, motywy może by się znalazły, gdybyśmy się uparli, lecz na szczęście dla pana wiem, że nie mógł pan zabić Roberta Gordona, w chwili gdy wrócił pan do baraku po liny.Znowu zapadła cisza.Alex patrzył w ścianę, lecz równocześnie starał się widzieć ich wszystkich.Tylko Karolina i Mary, która podeszła do kuchenki, były poza zasięgiem jego wzroku.Zauważył, że Pamela Gordon nie patrzy już w okno.Odwróciła głowę i sze­roko otwartymi oczyma wpatrywała się w Caruthersa.Profesor siedział zupełnie wyprostowany, z wyrazem osłupienia na twarzy.Palce Mellowa przestały wre­szcie wybijać jednostajny, cichy rytm na powierzchni stołu.- Nie mogłem?.- Caruthers spróbował uśmiech­nąć się.- Chwała Bogu!- Nie mógł pan.Nie jestem oczywiście lekarzem, ale jak państwo wiecie, miałem w życiu aż nazbyt wiele do czynienia ze zbrodnią i moje wykształcenie w dziedzinie medycyny sądowej jest nie najgorsze, choć może nieco powierzchowne.Między innymi na uczyłem się z dość dużą dokładnością określać sto­pień stężenia pośmiertnego, które jest swego rodzaju zegarem, odmierzającym czas od chwili zgonu.Robert Gordon został ułożony przez mordercę u wylotu tej jaskini.Morderca wsunął mu do rąk tę statuetką i uplasował ciało zgodnie ze swymi założeniami, któ­rych jeszcze nie znamy.Ale fakt ten pomógł mi w określeniu czasu zabójstwa.Otóż mogę powiedzieć, że Gordon został ułożony w pozycji, w której go znaleźliśmy, nie w kilka minut po śmierci, co musiałoby nastąpić, gdyby zabił go pan Caruthers, powróciwszy do baraku po liny, gdyż nieobecność pana Caruthersa nad przystanią wyniosła w sumie kilka, a co najwyżej dziesięć minut.Jestem niemal pewien, że w chwili gdy pan Caruthers pobiegł do baraku, Gordon nie żył co najmniej od godziny, to znaczy, że zo­stał zamordowany prawie natychmiast po opuszczeniu nas lub w pięć do dziesięciu minut później.Otóż jak wiemy, wszyscy znajdowaliśmy się podczas owego krytycznego okresu w tym pokoju i możemy nawza­jem wystawić sobie kamienne alibi.Znowu umilkł.- To jedno przynajmniej mnie pociesza - mruknął Mellow.- Jeśli tak wygląda prawda, nikt z nas nie mógł go zabić.Karolina i Mary podeszły do stołu.Mary pochyliła się nad Pamela.- Musisz wypić trochę gorącej kawy, kochanie.To ci dobrze zrobi.- Dziękuję bardzo.- W głosie Pameli zabrzmiało nagłe zniecierpliwienie, ale opiekuńcza Mary zdawa­ła się tego zupełnie nie dostrzegać.Napięcie minęło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl