[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jakie to miejsce? Jeśli gość zmierzaku komnatom Faramira bo gdzie jeszcze? to należy go spotkać na zbie-gu dwu par schodów, gdzie nie ma jak go ominąć, a on, Gepard, będzie miał conajmniej trzy minuty, by przygotować się do spotkania.Szef kontrwywiadu, jak przewidywał, znalazł się na placyku przed obcym i te-136raz, zrzuciwszy pelerynę, by nie krępowała ruchów, najstaranniej jak mógł wybie-rał miejsce zasadzki. Muszę wcielić się w tę zwierzynę.Tak.Jeśli nie jestmańkutem, to powinien poruszać się wzdłuż lewej ściany.A może zerknąłbymna niespodziewanie widoczne w tym układzie kręcone schody? Na pewno.Tak!To znaczy, że znajdę się wtedy tyłem do tej niszy? Dokładnie.Nisza jest zna-komita, nawet z odległości kilku jardów nikt nie pomyśli, że zmieści się w niejcoś większego od miotły.A tu jeszcze zgasimy ten kaganek i będziemy w jesz-cze głębszym cieniu.O, teraz wszystko w porządku, tu właśnie się zaczaję.Takwięc ja tu, a on dwa jardy i plecami do mnie.To jak? Rękojeścią miecza w łeb?Diabli, jakoś mi to nie leży.Nie wiem dlaczego, ale mi coś w środku protestuje,a w takich wypadkach należy tego słuchać.Znaczy rękami.Chwyt duszący?Prawa ręka za włosy, szarpnięcie w dół, załamać głowę go tyłu, jednocześnie piętąod tyłu do góry pod kolano oporowe i wewnętrzną kością lewego przedramieniaw wyprężone gardło.Tak.to dobre, ale można w taki sposób niechcący zmiaż-dżyć krtań a wtedy mało co powie, umarlak.No to hadakojime, ale dobrzeby było, żeby sam odsłonił gardło na przykład, niechby popatrzył do góry.Ale jak go zmusić do patrzenia w górę? Myśl, Gepardzie, myśl.* * *Gdy Cerleg dotarł do mrocznego, dziwnego układu architektonicznego rozsze-rzenia korytarza, na końcu którego domyślić się można było odchodzących w le-wo stopni, przeczucie niebezpieczeństwa ponownie zwaliło się nań, ale to tak, żeaż cały zadygotał nieznany wróg czaił się gdzieś w pobliżu.Najpierw minutęwpatrywał się i wsłuchiwał nic, potem ruszył przed siebie, krok po kroczku,całkowicie bezszelestnie, myśląc: Diabli, może machnąć na te ich zakazy i wy-jąć jatagan? Nagle zamarł jak wryty: z prawej odsłoniła się szeroka aleja , przezktórą przechodziły jeszcze jedne, tym razem spiralne schody.Za tymi schodamiwyraznie coś się kryło.Przemknął wzdłuż lewej ściany, nie spuszczając oczu z od-nogi no, kto tam siedzi? i zatrzymał się, ledwo nie roześmiawszy się na głos.Ufff! Ależ to zwykły miecz, oparty o ścianę za schodami, pozostawiony przez któ-regoś z Białych.Dziwne jednakże miejsce na przechowywanie osobistej broni.Może i nie opiera się o ścianę.Sądząc z położenia, mógł niechcący ześliznąć sięz góry.A co, tak przy okazji, leży na górnym stopniu schodów?Wewnętrzny stróż Cerlega zdążył wrzasnąć: Z tyłu!!! o nieuchwytny ułameksekundy wyprzedzając ręce wroga bezszelestnie zwierające się na szyi orokuena.Kapral zdążył tylko napiąć mięśnie szyi.i nic więcej.Gepard precyzyjnie, jakna treningu, otoczył jego gardło zgiętą w łokciu prawą ręką, następnie prawy nad-137garstek zwiadowcy wczepił się w biceps lewej ręki, a lewa jak dzwignia zaparłasię o kark Cerlega, spłaszczając chrząstki krtani i zamykając tętnice szyjne.Ha-dakojime straszliwie skuteczne duszenie.Cześć.28Brzmi to banalnie, ale wszystko na tym świecie ma swoją cenę.Cena żołnierzato czas i koszt co w gruncie rzeczy jest tym samym wyszkolenia, uzbroje-nia i wyposażenia nowego, na zmianę.Przy tym każda epoka posiada właściwą jejprogową wielkość, powyżej której nie ma sensu podnosić kosztu przygotowaniawojownika: poziom pewnego mistrzostwa został już osiągnięty, a całkowitego za-bezpieczenia przed eliminacją z walki i tak nie da się osiągnąć.Po co więc tracićsiły na przekształcenie średnio statystycznego żołnierza w szermierza najwyższejklasy, skoro i tak nie ustrzeże go to ani przed bełtem z kuszy, ani, co jest jeszczebardziej ponure, od krwawej biegunki?Wezmy na przykład walkę wręcz.Sztuka, na pewno, pożyteczna, ale do osią-gnięcia doskonałości potrzebne są lata nieustannych ćwiczeń, a żołnierz, jak wia-domo, ma również inne zajęcia na głowie.Istnieje kilka wyjść z sytuacji; w mor-dorskiej armii, uważano, że człowiek musi opanować co najwyżej tuzin chwytów ale za to kombinacje ruchów muszą być wbite w podświadomość dosłowniedo poziomu odruchów.Oczywiście, nie da się przewidzieć wszystkich ewentual-ności, ale uwolnienie się od duszącej dzwigni od tyłu wchodziło w ów tuzin napewno.Wykonać raz! błyskawiczny stepujący przytup nieco do tyłu: obcasempo sklepieniu stopy przeciwnika, krusząc jej delikatnie ptasie kosteczki oplecio-ne wrażliwymi nerwowymi zakończeniami.Wykonać dwa! uginając kolanai nieco obracając się w biodrach, wysuwać się ze słabnącego z powodu straszliwe-go bólu uchwytu w dół i nieco w prawo aż do momentu, gdy da się gwałtow-nym dzgnięciem wsadzić łokieć w pachwinę wroga.Dalej, gdy jego ręce opadnąku obitym genitaliom, możliwe są warianty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]