[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ma takiej możliwości.Nie dasię.Poczuła, że ochroniarze po jej obu stronach wiercą się niespokojnie.Wiedziała, że właśnie zmieniłazasady gry, w którą grał Arturo Taccone, i że jego zbirom, mimo całej ich siły i masy, nigdy nieprzyszłoby do głowy, że ktokolwiek może ruszyć ich szefa - a tym bardziej ponadprzeciętnie niskapiętnastolatka.- Zdaje pan sobie sprawę, że mają przynajmniej setkę strażników, którzy pracują na trzy zmiany poosiem go-dzin? - spytała.- I nie są to żadni emerytowani gliniarze.W większości to byli wojskowi.Są świetnieprzeszkoleni, a zanim zatrudnią kogoś nowego, kandydat musi odczekać pięć tygodni, wtedydokładnie go sprawdzają, żeby nikt niepowołany nie wkradł się w ich szeregi.Poczuła, że się nakręca, a Taccone jej nie przerywał.- Zdaje pan sobie sprawę, że mają te same kamery co CIA w swojej siedzibie w Langley? Nie liczęprzecież nawet czułych płytek podłogowych ani ram pod napięciem, które moja kochana kuzynkabyła uprzejma odkryć.A mówiłam już o czujnikach nacisku? Oczywiście nie mam o nich zielonegopojęcia.bo to Henley.a oni zwykle nie opisują w Internecie swoich zabezpieczeń, ale mogę się zpanem założyć o górę złota ważącą tyle, co pańscy milusińscy, że z tyłu obrazów mają detektory takczułe, że jak na którymś siądzie mucha, całe muzeum zostanie szczelnie zamknięte, zanim zdąży panwypowiedzieć słowo renesans".Znów się uśmiechnął, tym razem wolniej, a Kat przeszył dreszcz jak od podmuchu zimowego wiatru.- Będzie mi brakować naszych pogawędek, Katarino.Musisz wiedzieć, że starałem się załatwić to wjak najbardziej honorowy sposób przez wzgląd na szacunek, jakim darzę rodzinę twojej matki.Powiedziałem ci, czego chcę.Dałem ci na to aż nadto czasu.A mimo to nikt jeszcze nie zwrócił mimoich obrazów.- W jego głosie słychać było szczere zdziwienie, jakby się spodziewał, że lada dzieńmogą przyjść pocztą.Kat nachyliła się i tym razem nie kryła już strachu.- Nie.Dam.Rady.- Nie martw się, Katarino.Jeśli za sześć dni nadal nie będę miał obrazów, złożę po prostu wizytętwojemu ojcu i osobiście poproszę go o zwrot.- On nic nie wie - odparowała Kat, ale Taccone ciągnąłdalej:- Może do tego czasu znikną jego przyjaciele z Interpolu i będę mógł z nim porozmawiać naosobności.Tak - pokiwał powoli głową - w swoim czasie twój ojciec da mi to, czego chcę.Kat chciała się odezwać, ale zanim zdążyła powiedzieć choć słowo, Taccone zwrócił się do zbirajeden:- Nie za gorąco ci w tych rękawiczkach?Ale wcale nie było gorąco - ani trochę.Kat wstrzymała oddech, kiedy potężny mężczyzna zdjąłrękawiczkę z lewej ręki i położył ją na lewym kolanie, kilka centymetrów od laski, którą trzymała wręce.Kiedy po raz pierwszy zobaczyła cynową gałkę, pomyślała, że ma ładny wzór.Ale to było zanimzauważyła identyczny wzór na spoczywającej obok dłoni, bliznę-ostrzeżenie, wypaloną na zawsze wciele.- W swoim czasie poproszę po prostu twojego ojca.-Taccone mówił zimnym, bezwzględnym głosem.- Nie martw się, Katarino.Potrafię być przekonujący.Samochód zwolnił.Kat poczuła, że coś ląduje na jej kolanach, a kiedy schyliła głowę, zobaczyła dużąszarą kopertę.- Tymczasem, Katarino, życzę ci powodzenia w twoich wysiłkach.- Znów nie żartował.Naprawdęzdawał się w nią wierzyć.Odebrał od niej swoją laskę i rzekł: - Masz mnóstwo powodów, żeby sięstarać.Zbir numer jeden otworzył drzwi i wysiadł z samochodu.Kiwnął okaleczoną ręką, żeby Kat poszła zanim.Przez dłuższy czas stała zupełnie nieruchomo na Trafalgar Square - koperta ciążyła jej w dłoniach.Wstrzymała oddech i zajrzała do środka.Zdjęcia.Ale nie jakieś tam zwykłe zdjęcia.Przyszło jej dogłowy zupełnie inne słowo: szantaż.Zrobiło się jej niedobrze.Zimny wiatr przeszywał ją do szpiku kości.Wokół było mnóstwoczerwonych piętrowychautobusów i jaskrawych neonów, odbijających się w czarno-białych zdjęciach, które trzymała w ręce.Ze wszystkich zdjęć pewnie niewiele sprawiło Tacconemu tyle radości, co te, które właśnie trzymała.Gabrielle wsiadająca do pociągu w Wiedniu, z włosami rozwiewanymi przez wiatr.Hale idący przez hol hotelowy w Las Vegas.Jej ojciec popijający kawę na zatłoczonym paryskim placu.Wujek Eddie na ławce w parku na Brooklynie.Ludzie, których kochała najbardziej, byli na tych zdjęciach, a przesłanie było jasne: Arturo Tacconewiedział, jak odnalezć ludzi, którzy byli dla niej ważni, więc jeśli Kat nie odnajdzie rzeczy, które sąważne dla niego, nie on jeden straci coś, co kocha.Po raz pierwszy w życiu Katarina Bishop naprawdę zrozumiała, że jeden obraz wystarczy za tysiącsłów.ROZDZIAA 20Kat wróciła do domu bardzo pózno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]