[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I będę panu wielce zobowiązany, jeżeli nie omieszkaszuprzedzić zaraz lady Milford o wizycie Ferdynanda.i jeżeli się postarasz, by w całej rezy-dencji dowiedziano się o decyzji mego syna.29.s i u r p r y z a (z fr.) niespodzianka.30.s k o n f u n d o w a n y (łac.confundo) zmieszany, zawstydzony.31e n c a r r i � r e (fr.) galopem.32w a n t y s z a m b r z e od czasownika: antyszambrować oczekiwać w przedpokoju, przed drzwiami naprzyjęcie.33j e n i u s z u zamiast geniuszu.34m e r d e d o y e (fr.) koloru gęsiego łajna.35S z a m b e l a nzachwyconyZ całą radością, najukochańszy! Cudowna misja! Już pędzę.(ściska P r e z y d e n t a)Bądz zdrów, ekscelencjo.Za trzy kwadranse dowie się o tym całe miasto.wybiega w lansadachP r e z y d e n tpatrzy za nim ze śmiechemI niech mi kto powie, że takie stworzenie na nic się nie przyda.Trudno, teraz Ferdynandmusi się zgodzić albo stanie na tym, że całe miasto kłamało.(dzwoni; wchodzi W u r m)Niech tu przyjdzie mój syn.W u r m wychodzi.P r e z y d e n t w zamyśleniu przechadza się po scenieSCENA SI�DMAP r e z y d e n t, F e r d y n a n d, W u r m, który zaraz wychodzi.F e r d y n a n dKazałeś mi przyjść, panie ojcze.P r e z y d e n tNiestety muszę kazać, gdy pragnę ucieszyć się widokiem własnego syna.Niech Wurm naszostawi. Mój Ferdynandzie, obserwuję cię od pewnego czasu i daremnie szukam w tobie tejszczerej, żywej młodości, którą zawsze tak lubiłem.Twarz ci się zmieniła, jest obca, posępna.Unikasz ojca, unikasz towarzystwa.Wstydz się! Kawalerowi w twoim wieku łatwiej przeba-czyć dziesięć wybryków niż jedno strapienie.Strapienia zostaw ojcu, mój chłopcze.Ojcu po-zwól pracować nad twoim szczęściem, a sam tylko stosuj się do moich planów.No, chodz tu,Ferdynandzie, uściskaj mnie.F e r d y n a n dOjciec dzisiaj bardzo łaskawy.P r e z y d e n t Dzisiaj , urwiszu? i wymawiasz to słowo z taką cierpką miną? (poważnie) Ferdynandzie!Dla kogo obrałem sobie niebezpieczną drogę wiodącą do książęcego serca? Dla kogo wyrze-kłem się czystego sumienia, wyrzekłem się Boga po wieczne czasy? Słuchaj, Ferdynandzie,to ojciec spowiada się przed synem.Dla kogo robiłem miejsce, kiedym zgładził ze świataswojego poprzednika? Ten grzech tym ostrzej kłuje mi duszę, im staranniej ukrywam przedświatem sztylet.Słyszałeś, Ferdynandzie, i teraz powiedz mi: dla kogo to wszystko?F e r d y n a n dcofa się przerażonyOjcze, chyba nie dla mnie? Czy mnie ma dotknąć krwawy cień tego morderstwa? Bożewszechmocny! To już wolałbym raczej nie żyć na świecie niż służyć takiej zbrodni za uspra-wiedliwienie!P r e z y d e n tCo powiedziałeś? Ale wybaczam to głowie napchanej romansami.Ferdynandzie, nie będęsię unosił.Oj, niedobry chłopaku, taka to twoja wdzięczność za bezsenne noce? Za te mozoły36nieustanne? Za tego skorpiona, co dręczy mi sumienie wciąż i wciąż? Na mnie spadnie ciężarodpowiedzialności, na mnie przekleństwo i grom sędziego.Ty bierzesz swoje szczęście zdrugiej ręki, a zbrodnia spadku nie kala.F e r d y n a n dpodnosi prawicę ku niebuTedy zrzekam się uroczyście spadku, który mi tylko o potwornym ojcu mówić będzie.P r e z y d e n tMilcz, młokosie, i nie rozdrażniaj mnie! Ty z twoimi zasadami czołgałbyś się całe życie poziemi.F e r d y n a n dWolę to, ojcze, niż czołgać się przed tronem.P r e z y d e n ttłumiąc gniewHa! ciebie trzeba zmusić, byś zrozumiał swe szczęście.Gdzie dziesięciu innych mimonajtęższych wysiłków wdrapać się nie potrafi, tam ty, dzięki ojcu, wzniosłeś się bez trudu,niby we śnie.W dwunastym roku życia byłeś chorążym, w dwudziestym jesteś majorem.Jato przeprowadziłem u księcia.Teraz wyjdziesz z wojska i wstąpisz do ministerium.Książęcoś wspominał o stanowisku tajnego radcy, ambasadora, o jakichś nadzwyczajnych łaskach.Czeka cię wspaniała przyszłość.Otwarta droga do stopni tronu, nawet na najwyższe stopnietronu, jeżeli sama władza tyle warta, co jej pozory.Czy cię to wszystko nie porywa?F e r d y n a n dCóż, kiedy mój obraz szczęścia i wielkości różni się trochę od poglądów ojca.Wy jesteściewtedy szczęśliwi, gdy inni giną.Zawiść, trwoga, złorzeczenia oto ponure zwierciadło, wktórym odbija się uśmiech wielkich panów.Azy, klątwy, rozpacz oto koszmarna biesiadatych ludzi, podobno tak szczęśliwych, co wstają od stołu pijani, by zataczać się na tamtenświat przed trybunał Boski.Mój ideał szczęścia ma skromniejsze granice.Wystarczy mu wła-sne serce.Tam spoczywają moje pragnienia.P r e z y d e n tZwietnie! Wspaniale! Arcymisternie! Po trzydziestu latach znów słucham wykładu.Szko-da tylko, że mój pięćdziesięcioletni łeb za tępy do nauki.Lecz, by twoje wyjątkowe zdolnościnie rdzewiały, przydam ci do towarzystwa osobę, wobec której będziesz mógł się do wolipopisywać swą błazeńską fanaberią.Musisz się zdecydować, tak, jeszcze dzisiaj musisz sięzdecydować na ożenek.F e r d y n a n dcofa się przerażonyOjcze!P r e z y d e n tTylko proszę, bez oracji.Posłałem do lady Milford list w twoim imieniu.Masz się udać doniej niezwłocznie i powiedzieć, że jesteś jej narzeczonym.F e r d y n a n dDo lady Milford? Ojcze!37P r e z y d e n tZnasz ją przecie.F e r d y n a n dwyprowadzony z równowagiZna ją każdy pręgierz w całym księstwie.Wybacz, ojcze, śmieszny jestem, że biorę teżarty poważnie.Bo czy ojciec chciałby mieć syna szuję, który żeni się z uprzywilejowanąnierządnicą?P r e z y d e n tMało tego! Sam starałbym się o jej rękę, gdyby zgodziła się na pięćdziesięcioletniego mę-ża.I ręczę, chętnie byłbyś synem takiego szui.F e r d y n a n dNie! za Boga, nie!P r e z y d e n tTo zuchwałość, słowo daję! ale tak wyjątkowa, że ją puszczam płazem.F e r d y n a n dBłagam, ojcze, nie zostawiaj mnie dłużej w niepewności, bo już sam nie wiem, czy mogęsię jeszcze nazywać twoim synem.P r e z y d e n tChłopaku, czyś ty oszalał? Każdy rozsądny człowiek marzyłby o takim zaszczycie: obco-wać w tym samym miejscu na zmianę ze swym księciem.F e r d y n a n dJa własnego ojca nie rozumiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]