[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie rób sobie zbyt wielkich nadziei, Ginny.Jedziemy do El Paso z innychpowodów.Między innymi dlatego, że tam prawie na pewno nie będą nas szukać.Myślę, że udało mi się zgubić pogoń, ale muszę mieć co do tego całkowitą pewność.Choćby nie wiem jak się starała, i tak nie zdołałaby go skłonić, by powiedziałcoś więcej bądz cokolwiek jej obiecał.Poszła spać w markotnym nastroju,wdzięczna przynajmniej za to, że tej nocy stracił dla niej pożądanie.Dotarli wreszcie do miejsca, które w ostateczności można by określić jakoprzedsionek cywilizacji.Wówczas przemknęło jej przez głowę, że ona sama nieprzypomina wyglądem osoby cywilizowanej, ba, trudno nawet rozpoznać w niejludzką istotę.Oboje przypominamy ściganą zwierzynę, pomyślała zjadliwie.Skrywamy się w dzień, umykamy nocą.Odwróciła się gwałtownie w jego stronę, ażkoń stanął dęba, a on zaklął ze złości:- Co się, u diabła, z tobą dzieje? Chcesz sobie, głupia, skręcić kark?- Nigdzie nie pojadę w takim stanie! Nie będę robiła z siebie widowiska naulicy jak jakaś.Złość zniknęła z jego twarzy.Zaśmiał się.- Wyglądasz po prostu jak meksykańska puta -jak dziwka, którą w podróżyzłapała burza piaskowa.To miałaś na myśli, nina?- Bodajżeś przepadł, Morgan! Niech cię diabli wezmą! Ty przeklęta parszywaświnio! Sam wyglądasz jak ostatni dzikus, albo gorzej!Poczuła miażdżący uścisk jego ramion.Z bólu i wściekłości z trudemchwytała oddech.- Przypomnij mi pózniej, żebym nauczył cię porządnie kląć, Ginny.Nie idzieAnula & Polgara & ponaousladanscci to najlepiej.Masz, jak widzę, bardzo ubogi repertuar.Gdyby tylko wiedziała, dokąd ją wiezie, pomyślał w duchu, na pewno klęłaby,na czym świat stoi.Jeśli nawet z początku miał jakieś wyrzuty sumienia, to szybko onich zapomniał.Lilas była jedyną osobą, której mógł zaufać.Znał ją od lat i nie razsię u niej ukrywał.Prowadziła najlepszy dom w El Paso, drogi i ekskluzywny.Dużybudynek, nieco na uboczu, przy jednej z małych uliczek, z saloonem na dole iburdelem na górze.Najlepiej znał" właśnie ten burdel.Lilas chwaliła się, że manajlepsze i najpiękniejsze dziewczyny - ciekaw był, jak zareaguje na widok Ginny.Cóż, już dzisiaj wieczorem się to okaże.Dla Ginny z pewnością będzie to nie ladaszok.Jechała w milczeniu, zesztywniała z wściekłości.Zerknął na nią i zadumał się,jak też będzie wyglądać; na powrót czysta, z lśniącymi wyszczotkowanymi włosami.Zmiejąc się w duchu, zaczaj zastanawiać się, jak to będzie dla odmiany kochać się znią w łóżku.Tej nocy, gdy wjeżdżali na przedmieścia El Paso, Ginny, wycieńczonagłodem i długą jazdą, prawie już spała.Wsparta o Steve'a ledwie dostrzegała spodprzymkniętych powiek ciemny kształt budynku, który nagle wyrósł przed nimi.Wtej części miasta ulice nie były dobrze oświetlone, a przed tylnym wejściem dodomu Lilas w ogóle nie było światła.Owe tylne drzwi, zaciemnione i nie rzucającesię w oczy, były przeznaczone specjalnie dla tych klientów Lilas, którzy z pewnychpowodów woleli pozostać nie zauważeni.Do jej domu przybywało wielu żonatychmężczyzn - bogatych farmerów i biznesmenów.Czasem mógł trafić się jakiśprzestępca, który, zanim wyruszył w dalszą drogę w sobie tylko wiadomymkierunku, chciał się przedtem zabawić i stać go było, żeby zapłacić za to dośćwysoką cenę.Dom był strzeżony - w małym otwartym oknie zawsze ktoś czuwał z nabitądubeltówką, pilnując, by nikt nie próbował zakłócić spokoju klientom madame".%7łeby bronić niewinnych", jak krótko skomentowała Lilas.Tego rodzaju przezor-ność nie raz sowicie się opłaciła.Steve Morgan bez wahania podjechał wprost pod owo tylne wejście, z któregoAnula & Polgara & ponaousladanscczęsto korzystał w przeszłości, i uwiązał karego do balustrady, obok dwóch innychwierzchowców.Pózniej powie Lilas, żeby kazała zaprowadzić konia do stajni, gdziego nakarmią, wyczyszczą i zostawią na noc.Przyjrzał się uważnie pozostałymkoniom, dostrzegł wypalone na grzbietach znaki, ale żadnego z nich nie rozpoznał.Poczuł, jak Ginny poruszyła się niespokojnie.Chwycił ją mocno za ramię ipomógł zejść.- Spróbuj tu zrobić jakieś zamieszanie, albo choć krzyknąć, a zobaczysz,złamię ci twój śliczny nos - ostrzegł ją szeptem, a ona słysząc twardy ton jego głosu,nie śmiała nawet pisnąć.Zanim zdążył zapukać, drzwi na solidnych, dobrze naoliwionych zawiasachotworzyły się od środka.-- Hola, Manuelito - rzekł tak beztrosko, jakby ostatni raz widzieli się zaledwietydzień temu.Od tamtej pory minął, prawdę rzekłszy, już prawie rok, ale tęgi mężczyzna,który stał celując w nich z dubeltówki, rozpoznał go i postąpił krok w tył, z twarząrozpromienioną w uśmiechu.- seńor Esteban! Długo tu pana nie widzieliśmy! Zechce pan chwilkęzaczekać? Muszę zaraz zawołać madame, w przeciwnym razie strasznie będzie namnie wściekła.Zaczekajcie.Mówiąc to, zniknął za drzwiami ukrytymi za aksamitną kotarą, a Ginny zwściekłością zwróciła się do Steve'a:- Gdzie jesteśmy? Co to za miejsce? Nie życzę sobie.- Zamknij się! - warknął w odpowiedzi i mając nagle już dość jejdociekliwych pytań, z całym okrucieństwem wykręcił jej ramię, aż musiała zacisnąćzęby, żeby nie krzyknąć z bólu.- Czy zadawanie mi bólu sprawia ci przyjemność? Musisz udowadniać miwciąż, jak bardzo przewyższasz mnie siłą?Nieco zawstydzony rozluznił uścisk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]