[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wtrąciłam go w nieszczęście.Muszę go wyciągnąć.Niech pan mówi! Niech pan radzi! Co mam robić? Co muszę robić?W u r mJest tylko jeden sposób.L u i z aJaki?W u r mI nawet ojciec panny Luizy życzy sobie.L u i z aNawet mój ojciec? Jaki to sposób?W u r mNietrudny dla panny Luizy.L u i z aNie ma dla mnie nic trudnego prócz hańby.53s u p l i k a n t k a (łac.suplex) prosząca, podająca prośbę.79W u r m%7łeby pani chciała uwolnić majora.L u i z aOd jego miłości? Czy pan ze mnie drwi? Moja wola ma rozstrzygnąć, kiedy już mnie zmu-sili?W u r mNie w tym rzecz, kochana panno Luizo.Major musi ustąpić pierwszy, i to dobrowolnie.L u i z aNie będzie chciał.W u r mTak się zdaje.Ale nikt by tu po sukurs nie przychodził, gdyby nie to, że pani jedna zara-dzić może.L u i z aCzy potrafię go przymusić, by mnie znienawidził?W u r mSpróbujemy.Niech panna Luiza siada.L u i z azaniepokojonaCzłowieku, co ty knujesz?W u r mProszę usiąść.Proszę pisać.Tu jest pióro, papier i atrament.L u i z asiada z najwyższym niepokojemCo mam pisać? Do kogo mam pisać?W u r mDo kata pani ojca.L u i z aO tak, umie pan torturować dusze ludzkie.Bierze pióro.W u r mdyktuje Wielmożny panie.L u i z a pisze drżącą rękąW u r m Już upłynęły trzy nieznośne dni.nieznośne dni.a jeszcześmy się nie widzieli.80L u i z azastanawia się, odkłada pióroDo kogo ten list?W u r mDo kata pani ojca.L u i z aO Boże!W u r m Niech pan o to ma żal do majora.do majora.który pilnuje mnie przez cały dzień nibyArgus54.L u i z azrywa sięTo niegodziwość, jakiej dotąd nie było! Do kogo ten list?W u r mDo kata pani ojca.L u i z azałamując ręce chodzi po scenieNie! Nie! Nie! To męczarnia.Boże na niebie! Możesz karać ludzi po ludzku, gdy Cię ob-rażają, ale dlaczego wepchnąłeś mnie między dwie ostateczności? Dlaczego mną miotaszmiędzy śmiercią a hańbą? Dlaczego nasyłasz na mnie tego krwiożerczego szatana? Róbcie, cosię wam podoba! Ja tego za nic nie napiszę.W u r mbierze kapeluszJak pani uważa.To już zależy tylko od jej woli.L u i z aOd mojej woli, mówi pan? Od mojej woli? Precz, okrutniku! Zawieszasz ofiarę nad prze-paścią piekielną, żądasz czegoś, a potem, bluznierco, pytasz o jej wolę? Pan dobrze wie, żewrodzone uczucia wiążą nasze serca mocnymi kajdanami.Teraz mi już wszystko jedno.Niech pan dyktuje dalej.Nie zważam na nic.Poddaję się waszej szatańskiej chytrości.Siadaznów.W u r m.pilnuje mnie przez cały dzień niby Argus. Ma pani?L u i z aDalej! Dalej!W u r m Mieliśmy wczoraj prezydenta na karku.Była to krotochwila nie lada, gdy ten poczciwymajor bronił mojego honoru.54A r g u s (gr.) w mitologii starożytnej nazwa stuokiego stróża.81L u i z aO pięknie! Pięknie! Wspaniale!.Tylko tak dalej!W u r m Musiałam udawać, że mdleję.że mdleję, inaczej roześmiałabym się na całe gardło.L u i z aO nieba!W u r m Ale już mi się sprzykrzyła ta cała komedia.ta cała komedia.Chciałabym się wreszciewyrwać.L u i z aprzerywa, wstaje, chodzi po scenie ze spuszczoną głową, jak gdyby czegoś szukała napodłodze, potem siada, znów pisze dalej.wreszcie wyrwać.W u r m Jutro major ma służbę.Niech pan uważa, gdy będzie ode mnie wychodził, i niech pan po-śpieszy na nasze umówione miejsce. Napisała pani: na nasze umówione miejsce ?L u i z aNapisałam wszystko.W u r m Na nasze umówione miejsce do swej stęsknionej Luizy.L u i z aBrakuje tylko adresu.W u r m Jaśnie wielmożny pan szambelan von Kalb.L u i z aZwięta Opatrzności! Nazwisko tak obce moim uszom, jak ten haniebny list obcy mojemusercu! (wstaje i długo patrzy na pismo, wreszcie podaje list sekretarzowi, głosem znużonym isłabym) Niech pan to bierze.Moje uczciwe imię mojego Ferdynanda całe szczęście moje-go życia wszystko kładę w pańskie ręce.Jestem żebraczką.W u r mAleż nie! Moja droga panno Luizo, proszę nie desperować.Serdecznie pani współczuję.Może.kto wie?.Potrafiłbym może zapomnieć o pewnych sprawach.Naprawdę, jak miBóg miły.współczuję pannie Luizie.L u i z apatrzy na niego wzrokiem zimnym i przeszywającymNiech pan nie kończy, mój panie! Bo już chciał pan prosić o rzecz okropną.82W u r mchce ucałować jej rękęDlaczego, droga panno Luizo?.a gdyby tak chodziło na przykład o tę śliczną rączkę?L u i z az mocą i grozbąBo w noc poślubną bym cię zadusiła, a potem z rozkoszą poszła na stracenie.(chce odejść,wraca szybko) Skończyliśmy chyba, mój panie? Czy ptak już wolny?W u r mJeszcze tylko drobiazg, panno Luizo.Musi pani iść ze mną i przysiąc na sakrament, że co-kolwiek by się stało, uzna pani ten list jako napisany z własnej i nieprzymuszonej woli.L u i z aBoże! Boże! I ty sam masz dać pieczęć na tym piekielnym cyrografie?W u r m ją wyprowadza83AKT CZWARTYSCENA PIERWSZASalon P r e z y d e n ta.F e r d y n a n d v o n W a l t e r, z otwartym listem w ręku, wpa-da gwałtownie przez jedne drzwi, przez drugie wchodzi K a m e r d y n e r.F e r d y n a n dNie kręcił się tu gdzie ten marszałek?K a m e r d y n e rPanie majorze, pan Prezydent pyta o pana majora.F e r d y n a n dDo kata! Ja pytam, czy się tu marszałek nie kręcił.K a m e r d y n e rJaśnie pan marszałek siedzi na górze i gra w faraona55.F e r d y n a n dTo niech mi tu Jaśnie pan marszałek, do wszystkich diabłów, schodzi natychmiast!K a m e r d y n e r wychodziSCENA DRUGAF e r d y n a n d sam, przebiega wzrokiem list, raz staje bez ruchu, raz goni po sali jakopętany.F e r d y n a n dTo nie może być! Nie może być! W niebiańskiej postaci miałaby tkwić aż tak szatańskadusza? A jednak! Jednak! Gdyby zstąpili wszyscy aniołowie i zaręczyli, że ona niewinna.Gdyby niebo i ziemia, stworzenie i Pan wszelkiego stworzenia tu przede mną stanęli i zarę-czyli, że ona niewinna.Nie! To jej pismo.Niebywałe, potworne oszukaństwo, jakiegoświat nie widział! Więc dlatego z takim uporem sprzeciwiała się ucieczce.Dlatego.Boże,teraz się przebudziłem, teraz otworzyły mi się oczy na wszystko.Dlatego z takim heroizmemzrzekła się praw do mojej miłości.I niewiele brakowało, o, niewiele, a ta maska anioła była-by oszukała nawet i mnie.(biega coraz prędzej po pokoju, potem znów staje zamyślony)Znała mnie do głębi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]