[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siostry zastanawiały się, co powinny zrobić, przez chwilę projektowaliśmy nawet, że pójdą ze mną do wioski;mogłyby tam zamieszkać w hotelu.Ale w końcu postanowiliśmy dać jeszcze Conchisowi szansę, zobaczyć, coprzygotuje nam na następny weekend.Byliśmy wciąż pogrążeni w dyskusji, kiedy zobaczyłem na morzu jacht.Choć dziewczęta opowiadały mi, jak luksusowo wygląda - uważały to za jeszcze jeden dowód bogactwastarszego pana - jednak zaparło mi dech.Znów weszliśmy na wyżwirowany placyk, skąd mieliśmy lepszy widok.Dwumasztowy jacht płynął powoli ze zwiniętymi żaglami, poruszany tylko turbiną.Długi biały kadłub, na całejdługości statku poniżej pokładu widać było okienka kabin.Z małego masztu na rufie zwisała leniwie grecka flaga.Zobaczyłem kilka biało-granatowych postaci, prawdopodobnie członków załogi.Jacht był jeszcze zbyt daleko,abym mógł dojrzeć twarze.- Hm - zacząłem - jak na więzienie, to.- Szkoda, że nie możesz obejrzeć kabin.W naszej stoi na stoliku osiem gatunków francuskich perfum -powiedziała June.Jacht niemal przestał się poruszać.Trzech mężczyzn zaczęło spuszczać szalupę.Zabrzmiała syrena.Poczułem - a było to typowo angielskie uczucie - równocześnie zazdrość i pogardę.Jacht nie miał w sobie nicwulgarnego, sam fakt posiadania jachtu wydał mi się jednak czymś wulgarnym.Ale wyobraziłem sobie, żewchodzę na jego pokład.Nigdy dotąd nie przebywałem w świecie wielkiego bogactwa, w Oksfordzie miałemwprawdzie kilku bogatych kolegów, takich jak Billy Whyte, ale nigdy nie widziałem ich domów.Pozazdrościłemdziewczynom: im było łatwiej, uroda wystarczała za paszport.Zdobywanie pieniędzy było sprawą mężczyzn,więcej, dodawało im męskości.Julie musiała coś wyczuć.W każdym razie, gdy wróciliśmy pod arkady po rzeczy,wzięła mnie za rękę i wciągnęła do domu, tak żeby June nie mogła nas widzieć ani słyszeć.- To tylko na parę dni.- Będzie mi się zdawało, że trwają całe lata.- Mnie też.- Czekałem na ciebie całe życie - oświadczyłem.Spuściła oczy, staliśmy tuż koło siebie.- Wiem.- Czy czujesz to samo co ja?- Sama nie wiem, co czuję.Wiem tylko, że chcę, abyś ty czuł to, co czujesz.- Czy po powrocie nie mogłabyś się któregoś wieczoru stąd wymknąć?Rozejrzała się, potem zajrzała mi w oczy.- Wierz mi, że chciałabym, ale.- Mógłbym przyjść tu w środę.Spotkalibyśmy się koło kapliczki.Starała się wykręcić.- Nie wiadomo przecież, czy do środy wrócimy.- Ja w każdym razie przyjdę.Jak tylko się ściemni.I będę czekał do północy.I tak mi tu będzieprzyjemniej niż w tej przeklętej szkole.- Spróbuję.Jeśli tylko mi się uda.Jeżeli oczywiście wrócimy.Pocałowaliśmy się, ale nie był to już prawdziwy pocałunek.Wyszliśmy z domu.June czekała przy stole i zobaczywszy nas skinęła głową.Na prowadzącej na plażęścieżce stał Murzyn.Miał na sobie czarne spodnie, koszulkę polo i ciemne okulary.Czekał.Znów zawyła syrenajachtu.Usłyszałem warkot zbliżającej się motorówki.June wyciągnęła rękę, a ja życzyłem im powodzenia.Potem, nie ruszając się z miejsca patrzyłem, jak idąprzez wyżwirowany placyk, różowe sukienki, błękitne skarpetki, w rękach kosmyki.Murzyn, nie czekając, aż sięzbliżą, odwrócił się i ruszył ścieżką, zupełnie pewny, że pójdą za nim.Kiedy ich głowy zniknęły, podszedłem dościeżki.Motorówka wpłynęła do zatoczki i przybiła do mola.W minutę pózniej zobaczyłem wchodzącą na moloczarną postać, a za nią dwie różowe sylwetki dziewcząt.W motorówce siedział marynarz w białych szortach igranatowej koszulce z krótkimi rękawami, na piersiach koszulki widniał czerwony napis.Nie udało mi się goodcyfrować, ale niewątpliwie była to nazwa jachtu: Arethusa.Marynarz pomógł dziewczętom zejść do mo-torówki, potem wskoczył do niej Murzyn.Usiadł za plecami sióstr na dziobie łodzi.Motorówka ruszyła.Po parujardach dziewczęta musiały mnie zauważyć, bo zaczęły wymachiwać rękami.Rozsłonecznione morze ciągnęło się aż po odległą o dziewięćdziesiąt mil Kretę.Flota już niemal znikła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]