[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pięć! Trzy! Cztery!I na tym stanęło.Książę rad nierad przytaknął i skinął na Masklina. Rozmawiałeś z moim synem zagaił. Rozmawiałem zgodził się Masklin. Powiedział ci, co widział. Powiedział.Książę jakby zmalał.Masklin dotąd uważał go za postawnego noma i dopiero terazzrozumiał, że większość tego wrażenia sprawiało wewnętrzne nadęcie księcia, na któ-240re składały się w równej mierze poczucie własnej wartości i autorytetu.Oba zniknęłyi książę wydawał się teraz niepewny i dość mocno zaniepokojony. No. powiedział, spoglądając w pobliże lewego ucha Masklina. Wysłałemci kilku ochotników, jak chciałeś, jeśli dobrze pamiętam. Zgadza się. Są zadowalający? Są. To daj mi znać, jakbyś potrzebował jeszcze czegoś.Czegokolwiek. Książępoklepał go po ramieniu i odszedł niepewnie. Co mu się stało? zaniepokoił się poklepany.Babka Morkie zajęła się pracowitym zwijaniem bandaży.Co prawda nikt ich nie po-trzebował, ale Babka była zwolenniczką zapasów.Najlepiej takich, które wystarczyłybydla całego świata. Musi pomyśleć powiedziała w końcu. A to zawsze martwi.Zwłaszcza nieprzyzwyczajonych.241* * * Po prostu nigdy nie sądziłem, że to może być takie trudne! jęknął Masklin. Chcesz powiedzieć, że nie masz pojęcia, jak możemy kierować ciężarówką? zdumiał się Gurder. %7ładnego? upewniła się Grimma. Ja.no cóż.wydaje mi się, że sądziłem, że one jadą, dokąd się chce wyznałMasklin. No, a skoro robią to dla ludzi, to dlaczego nie miałyby zrobić tego dla nas?Nie sądziłem, że tam trzeba tyle deptać, kręcić i przestawiać.Te dzwignie i pedały sąolbrzymie, a kierownica ogromna!.Myślałem nad tym naprawdę długo.Ci dwoje byli jedynymi, którym mógł w pełni zaufać.A przynajmniej tak sądził.Zanim jednakże którekolwiek zdążyło się odezwać, kartonowe drzwi odsunęły sięi w otworze pojawiło się radosne oblicze. Ucieszysz się! oświadczyło promiennie. Znowu znalazłem coś rewelacyj-nego. Pózniej, Vinto, jesteśmy teraz zajęci jęknął Masklin.242Oblicze Vinta zszarzało. Możesz go spokojnie posłuchać poradziła Grimma niespodziewanie. Napewno to nikomu teraz nie zaszkodzi.Masklin zwiesił głowę. No, chłopcze, na jaki pomysł tym razem wpadłeś? Gurder próbował być jo-wialny, ale średnio mu to wychodziło. Zatrudnienie chomików do ciągnięcia cięża-rówki? Tym razem nie. To może wpadłeś na to, jak zrobić skrzydła i polecieć? Też nie, chociaż o tym pomyślę.Za to znalazłem książkę o tym, jak złapaćczłowieka.A potem, mając gnu. Mówiłem ci już, że gnu nie da się znalezć! Masklin zaczynał się irytować.Zresztą nie przekonuje mnie ten pomysł z grożeniem ludziom antylopą.Vinto niełatwo się zniechęcał teraz też zamiast przekonywać, wciągnął do pudeł-ka książkę, otworzył ją w zaznaczonym miejscu i powiedział tylko: Tu jest rysunek.243Na rysunku widać było leżącego człowieka, przywiązanego linami do wbitychw ziemię pali.I otoczonego przez nomy. No, no! zdziwiła się Grimma. To oni mają nawet książki o nas?! Znam tę książkę. Gurder machnął lekceważąco ręką. To Podróże Guliwe-ra.To nie prawda, tylko opowieści. Narysowali nas w książkach. Grimma wciąż nie mogła wyjść z podziwu.Widzisz, Masklin?Masklin nie mógł oderwać wzroku od tego, co widział. Miałeś dobre chęci, chłopcze. Po tonie Gurdera słychać było, że myśli zupeł-nie o czymś innym. Dzięki, Vinto, próbuj dalej.A teraz, proszę, zostaw nas samych.Masklin mrugnął, zamknął otwarte od dłuższej chwili usta i złapał wreszcie pomysł,który nie tyle chodził, ile biegał mu po głowie. Liny! oznajmił odkrywczo. To tylko rysunek przypomniał mu Gurder. Grimma, liny! Liny?244Masklin spojrzał w sufit, czyli w przykrycie pudełka.W takich przypadkach jak tenprawie był skłonny uwierzyć, że nad Rachubą faktycznie ktoś jest. Wiem jak! krzyknął uradowany. Na Arnolda Brosa (zał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]