[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna znalazła się w kropce.Skoro nie udało się jej sprowokować Ireksa, by do niej podszedł, ona musiała zbliżyć się do niego.Krzyki prawie umilkły.Widownia pogrążyła się w czymś, co przypominało nadzwyczaj głośną, pełną napięcia ciszę.Generał powiedziałby, że powinna utrzymać pozycję, jednak Kestrel nie miała takiego zamiaru.Wydobyła dwa noże z pochew przy łydkach i ruszyła naprzód.Rzuciła pierwszą igłę.Ta poleciała bokiem, daleko od celu.Koszmarny rzut, miała jednak nadzieję, że zdekoncentruje nim Ireksa i dosięgnie go drugim nożem, co by się udało, gdyby przeciwnik nie zanurkowałzwinnie i nie wyciągnął własnej broni.Przetoczyła się po trawie, unikając ostrza.Uderzyła barkiem w ziemię dokładnie w tej samej chwili, w którym nóż Ireksa wbił się w trawę tuż obok jej nogi.Przeszedł ją zimny dreszcz.Irex był szybki.Za szybki.Nawet nie zarejestrowała ruchu jego ręki.But mężczyzny wylądował na jej żebrach.Z bólu wypuściła ze świstem powietrze z płuc i zmusiła się, by skoczyć na nogi, wyciągając broń z pochwy na ramieniu.Zamachnęła się, ale Irex odskoczył, wytrącił jej nóż z ręki, złapał go i podrzucił.Uśmiechnął się zimno.Zyskałkolejne ostrze.Kestrel oddychała ciężko.Każdy oddech bolał, bolało też myślenie.Wyobraziła sobie, jak ojciec kręci głową, rozczarowany, i przymyka oczy.„Nigdy nie uzbrajaj przeciwnika”– powtarzał.Ale osiągnęła to, czego chciała.Znajdowali się z Ireksem blisko siebie, w samym środku wytyczonego kręgu, zbyt daleko od publiczności, by ktoś z tłumu mógł ich usłyszeć.– Ireksie – powiedziała zdyszanym i dziwnie cienkim głosem.– Musimy porozmawiać.Kopnął ją w kolano.Coś chrupnęło obrzydliwie i Kestrel runęła na ziemię.Siła upadku sprawiła, że wybita rzepka wskoczyła z powrotem na swoje miejsce.Z ust dziewczyny wyrwałsię okrzyk.Szok był zbyt wielki, by poczuła ból.Ten przyszedł dopiero po chwili.Wybuchłw kolanie i niczym błyskawica przeszył całe jej ciało.To nie strach zmusił ją, by się podniosła.Ogłupiała z bólu, nie czuła niczego poza nim.Nie wiedziała, jak udało się jej dźwignąć na nogi.Wiedziała tylko, że to zrobiła i że Irex jej na to pozwolił.– Nigdy cię nie lubiłem – wysyczał.– Wywyższasz się.Przed oczyma Kestrel wirowały białe plamy.Przez moment myślała, że zaczął padać śnieg, gdy jednak plamy stawały się coraz większe i większe, przesłaniając stopniowo twarz Ireksa, zorientowała się, że to nie to.Traciła przytomność.Mężczyzna uderzył ją w twarz.To ją ocuciło.Usłyszała głośne westchnienie i nie była pewna, czy wydał je tłum, czy dobyło się z jej gardła.Musiała się odezwać, szybko, nim Irex zakończy ten pojedynek, nie wyciągając nawet noży.Otworzyła usta, ale ciężko było jej zaczerpnąć tchu.Sięgnęła po igłę.Znajomy ciężar w dłoni pomógł się jej skoncentrować.– Jesteś ojcem dziecka Faris – wyrzuciła z siebie.Irex drgnął.– Co?Modliła się, by mieć rację.– Spałeś z żoną senatora Tirana.Jej dziecko jest twoje.Irex uniósł gardę.Ostrze noża zalśniło złotem w świetle zachodzącego słońca.Choć pozornie zachował spokój, przygryzł wnętrze policzka, a po jego twarzy przemknął cień niepewności.To dało Kestrel nadzieję, że być może uda się jej przeżyć to starcie.– Dlaczego tak uważasz? – zapytał.– Uderz tak, żebym mogła bez problemu sparować cios, to ci powiem.Zrobił to.Dźwięk metalu uderzającego o metal dodał jej sił.– Macie takie same oczy – powiedziała.– Dziecko ma w lewym policzku dołeczek.Ty też go masz.Faris zbladła, gdy zajęliśmy miejsca w ringu, a poza tym stoi w pierwszym rzędzie.Nie sądzę, żeby martwiła się o mnie.Irex zmrużył oczy.– To, że znasz nasz sekret, nie sprawia, że mam mniejszą ochotę cię zabić – wycedziłpowoli.Z drżeniem zaczerpnęła tchu.Cieszyła się, że miała rację, cieszyła się, że mimo kolejnych okrzyków publiczności Irex wciąż zwlekał z atakiem.– Nie zabijesz mnie – oznajmiła.– Nie zabijesz mnie, bo powiedziałam Jess i Ronanowi.Jeśli zginę, ujawnią prawdę.– Nikt im nie uwierzy.Arystokracja pomyśli, że chcą się na mnie zemścić.– Naprawdę? A co pomyślą, kiedy porównają twarz dziecka z twoją? Myślisz, że senator Tiran jest ślepy?Kulejąc, okrążyła go.Pozwolił jej na to, choć wyciągnął drugi sztylet i trzymał obydwa w gotowości.Ostrożnie stawiała stopy, by się nie potknąć.– Gdyby Ronan miał jakikolwiek problem z wywołaniem skandalu, podeprze siępieniędzmi.Dałam mu pięćset sztuk złota.To dość na łapówki.Jego znajomi przysięgną, że to wszystko prawda, że widzieli cię w łóżku z Faris, że nosisz na piersi medalik z kosmykiem włosów chłopca.Powiedzą to, co każe im Ronan, nieważne – prawdę czy nie.Niewielu ludzi jest tak bogatych jak ty, a Ronan ma wielu przyjaciół, na przykład biednego Hanana, którzy z radością przyjmą złoto, by zrujnować reputację kogoś, kogo i tak nie znoszą.Ramiona Ireksa opadły.Wyglądał, jakby go mdliło.Kestrel postanowiła nacisnąć mocniej.– Spałeś z Faris, żeby wpłynęła na męża.Chcesz miejsca w senacie, a do tegopotrzebujesz pomocy Tirana.Może miałeś i inne powody, ale ten jest wybitnie interesujący, nieprawdaż? Myśl szybko, Irex.Jeśli Tiran zacznie coś podejrzewać, nie tylko ci nie pomoże, ale nastawi przeciwko tobie cały senat.Z Ireksa uszła cała wola walki.– Nawet jeśli ten pojedynek odbył się zgodnie z zasadami, i tak pozostawia wiele wątpliwości – ciągnęła Kestrel.– Ty zacząłeś awanturę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]