[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt o tem nie wiedzia³.LudzkoSæ, zagnana szybkim pêdem ¿ycia, sz³a wydeptan¹ od wieków Scie¿k¹ bezimien-nych bohaterów i mêczenników, patrz¹c obojêtnie na wiechy zmursza³ych, zbutwia³ych idej,nie widz¹c przed sob¹ innego celu, oprócz ciemnej czeluSci grobu.Dawno wyzby³a siê wiary i nadziei, nie marzy³a o nowych Mesjaszach i nie s³ysza³a kro-ków cz³owieka o skoSnych oczach nienawidz¹cych, o zaciêtych w uporze wargach, zwartychniez³omnem postanowieniem.Lenin zbli¿a³ siê do Poronina.Spostrzeg³ samotn¹ postaæ, stoj¹c¹ na drodze.Wymin¹³ j¹, przygl¹daj¹c siê bacznie.Ujrza³ m³odego mê¿czyznê.Na twarzy piêknej, uduchowionej p³onê³y w bladem Swietlewschodz¹cego ksiê¿yca, oczy natchnione. Przepraszam. doszed³ Lenina cichy okrzyk. Czy mam przyjemnoSæ widzieæ towa-rzysza W³odzimierza Iljicza Uljanowa Lenina?W³odzimierz przystan¹³, podejrzliwie patrz¹c na nieznajomego. Jestem Lenin odpar³ i przybra³ czujn¹, gotow¹ do obrony postawê. Przys³ano mnie do was, towarzyszu, rzek³ m³odzieniec. DziS przyby³em z Rosji.Jestem cz³onkiem centralnego komitetu socjal-rewolucjonistów, Sielaninow, Micha³ Paw³o-wicz Sielaninow, partyjne imiê Muromiec.Widzicie, ¿e mam zupe³ne zaufanie? Prosi³bymo to samo ze strony waszej, towarzyszu!Lenin ogl¹da³ go bacznie, nieufnie i milcza³.118Nieznajomy uSmiecha³ siê nieznacznie i szepn¹³: Nie mam przy sobie ¿adnej broni.Gotów jestem poddaæ siê rewizji osobistej.Przyby-³em tu nie dla zamachu terorystycznego na was, lecz dla rozmowy powa¿nej.ostatecznej.Lenin potrz¹sn¹³ g³ow¹ i spyta³: JesteSmy blisko domu.Mo¿e zechcecie wst¹piæ do mnie? Wola³bym pomówiæ z wami tu.W domu nie jesteScie sami. odpar³ Sielaninow. Jak chcecie? wzruszy³ ramionami Lenin. Usi¹dxmy tedy.Powracam z gór.Znu¿onyjestem.Usiedli obok siebie na stosie kamieni i milczeli d³ugo.Lenin ze zdziwieniem podniós³ oczy na nieznajomego. Zaraz. szepn¹³ Sielaninow, odpowiadaj¹c na nieme pytanie. Chcê jak najwyraxniejsformu³owaæ swoje pytania i ¿¹dania. ¯¹dania? powtórzy³ W³odzimierz i zmru¿y³ oczy,Nagle zrozumia³ cel przybycia pos³a.Sielaninow zada³ pierwsze pytanie: Zamierzacie rozpocz¹æ rewolucjê w okresie wojny? Tak! Zamierzacie oddaæ w³adzê polityczn¹ masie robotniczej? Tak! Zamierzacie postawiæ proletarjat zdeklasowany na czele ludo rolnego? dopytywa³ Sie-laninow. Tak! Wiecie o tem, bo pisa³em nieraz o naszym programie partyjnym na okres rewolu-cyjny, odpar³ Lenin. Wiemy! potwierdzi³ m³odzieniec. W tej w³aSnie sprawie partja moja pos³a³a mniedla porozumienia siê z wami, towarzyszu. O có¿ chodzi? Proponujemy wspó³pracê na ca³ej linji rewolucyjnej. Na ca³ej? Czy dobrze s³ysza³em? wyrwa³o siê Leninowi szydercze pytanie. Tak, lecz.do chwili zwyciêstwa rewolucji odpowiedzia³ Sielaninow. To zabawne! zaSmia³ siê W³odzimierz. Mo¿e bêdziecie uprzejmi wyjaSniæ szczegó³ytak niezwyk³ej propozycji? W³aSnie w tym celu przybywam odpowiedzia³ m³odzieniec. Centralny Komitet so-cjal-rewolucjonistów bêdzie wspó³dzia³a³ z wami do chwili obalenia dynastji, zniesienia mo-narchji i wyw³aszczenia ziemi.Bêdzie dopomaga³ wam w uregulowaniu ¿ycia pracuj¹cegoproletarjatu, ¿¹da jednak niemieszania siê do polityki w³oSciañstwa.Ma on bowiem swojeidea³y i tradycje. Tradycje drobnych bur¿ujów, stokroæ gorszych od wielkich, bo w³oScianie s¹ ciemnii bierni! przerwa³ mu Lenin z pasj¹.Sielaninow zajrza³ g³êboko w jarz¹ce siê xrenice W³odzimierza i Powtórzy³ z si³¹: W³oSciañstwo ma swoje idea³y i tradycje klasowe! Partja nasza potrafi z tych stu miljo-nów ludzi uczyniæ najpotê¿niejszy od³am spo³eczeñstwa, który pokieruje dalszemi losamiRosji. Chcecie rewolucji ch³opskiej, drobno bur¿uazyjnej, a my mamy przelewaæ dla niej nasz¹krew, ¿eby wpaSæ pod nowe jarzmo i, kto wie, czy nie ciê¿sze i nie trudniejsze do zrzucenia?119 Dopomo¿emy wam do zatwierdzenia sprawiedliwoSci zawo³a³ Sielaninow. Nie! SprawiedliwoSæ zapanuje wtedy, gdy my j¹ ustanowimy, my pracuj¹cy proletar-jat! wybuchn¹³ Lenin. Zginiecie! szepn¹³ m³odzieniec. WczeSniej czy póxniej ¿ywio³owa si³a ludzi ziemizmiecie was, jak przyniesione z obcego kraju suche liScie! Bardzo poetyczne porównanie, lecz nie przekonywuj¹ce bynajmniej! zaSmia³ siê Le-nin szyderczo. Damy sobie radê z owemi stu miljonami ciemnych, chciwych ludzi.Estmodus in rebus, towarzyszu! Trudne zadanie! uSmiechn¹³ siê Sielaninow. Nie dokoñczyliScie ³aciñskiego tekstu,W³odzimierzu Iljiczu, a, mo¿e, nie znacie go? Rzymski poeta powiedzia³ dalej: suni certidenique fines, quod ultra citraque nequit consistere rectum! Niez³omna prawda ca³ej spra-wy tkwi w mi³oSci do ziemi, w³asnym potem zlanej, towarzyszu! Jej nie oddamy nikomu!Mówiê o rosyjskiej ziemi, gdzie od prawieków pokolenia przodków naszych odwala³y skibyi ciê³y brózdy!Lenin sycz¹cym g³osem mówi³: My te wasze sto miljonów podzielimy na trzy cztery od³amy i rzucimy je do walkipomiêdzy sob¹! Wielka to zasada i m¹dra: divide et impera! Zginiecie! powtórzy³ z naciskiem Sielaninow. Doprowadzimy do koñca nasz plan! W Rosji uda siê socjalna rewolucja. Zginiecie! jak echo, rozleg³ siê szept gor¹cy. Zwyciê¿ymy! odpowiedzia³ sycz¹cy g³os. Nie przyjmiecie wiêc naszej pomocy i naszych warunków? Nie! Postokroæ nie! krzykn¹³ Lenin i lask¹ uderzy³ w kamieñ z rozmachem.Pêk³ai okuty koniec jej zary³ siê w g³êboki piasek i lotny kurz. Tak samo siê stanie z wami! zauwa¿y³ Sielaninow. Wasza broñ rozprySnie siê i zie-mia pokryje j¹. Nie bawcie siê w gus³a, towarzyszu! oburzy³ siê Lenin. Zapamiêtajcie sobie dobrze dzisiejszy wypadek z lask¹ i moje s³owa! rzek³ m³odzie-niec wstaj¹c i patrz¹c na W³odzimierza. Nie udawajcie wieszczbiarza lub czarownika! odpowiedzia³ Lenin zmy³ g³osem i, po-chylaj¹c g³owê, doda³: Powiedzcie waszym towarzyszom, ¿e za ich usi³owania odwieSæ mnie od mego celupartja nasza poSle ich na stryczek, czego i wam, Czernowowi i Sawinkowowi z duszy ¿yczê!Zawróci³ siê i poszed³ w kierunku domu. Zginiecie! doszed³ go zdaleka dxwiêczny, natchniony g³os. Zginiecie i wy, i partjawasza!Lenin szed³ do domu i zaciera³ rêce. Wybornie! Boj¹ siê mnie i ju¿ podsy³aj¹c kusicieli mySla³. Wielkie, prawdziwe po-wodzenie!W domu zasta³ niemal wszystkich towarzyszy i przyby³ych z Rosji emisarjuszy.Pokój by³ca³y przesi¹kniêty dymem.Rozlega³y siê wzburzone g³osy spieraj¹cych siê ludzi.Ujrzawszy wchodz¹cego, rzucili siê do niego obst¹pili. Nie czytaliScie dziS Vorwaertsa , Iljiczu? Klêska! Niemiecka socjal-demokracja posta-nowi³a uchwaliæ kredyty na wojnê! W Reichstagu tylko jeden Liebknecht, bêdzie protesto-120wa³, ale nikt nie w¹tpi, ¿e pozostanie samotny! Klêska! Zdrada! Za nic maj¹ niemieccy towa-rzysze rezolucje Stuttgarck¹ i jej potwierdzenie na zjexdzie w Bazylei!Lenin skoczy³ naprzód, roztr¹ci³ otaczaj¹cych go towarzyszy i, porwawszy Vorwaerst ,przeczyta³ sprawozdanie z posiedzenia niemieckiego parlamentu.Zblad³ strasznie.Tar³ spocone czo³o i patrza³ na zebranych nieprzytomnych wzrokiem.Wreszcie zacisn¹³ zêby i wykrztusi³: Tego nie mo¿e byæ! To nacjonaliSci wydali sfa³szowany numer Vorwaertsa.Rekinyimperjalizmu zdolne s¹ do wszystkiego!Omawiali d³ugo niepokoj¹c¹ wiadomoSæ.Nikt nie mySla³ tej nocy o Snie.Przed pó³noc¹dostarczono Leninowi depeszê z Berlina.Telegrafowa³a Klara Apfelbaum.Odczytawszy krótkie doniesienie, Lenin, ciê¿ko oddychaj¹c, usiad³, jakgdyby si³y opuSci-³y go nagle.W¹tpliwoSci nie by³o.Parlamentarne trakcje socjalistów niemieckich, francuskich i angiel-skich by³y zdecydowane uchwaliæ kredyty na wojnê.W pokoju zapanowa³o g³uche milczenie.Wszyscy wpatrywali siê w twarz Lenina.Stawa³a siê coraz ¿Ã³³tsza i bardziej ponura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]