[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widocznie nie chce wpuścić.Potem wszystko ucicha.Kroki oddalają się.Baturze bije mocno serce.Omylił się.To nie do niego.Do niego wpuścilibyna pewno.Lecz oto po chwili otwierają się drzwi i wjeżdża fotel na kółkach. Który to jest Batura? pyta posługacz szpitalny. To ja. Pakuj się, bracie, do limuzyny, bo goście przyjechali.Batura zerwał się tak gwałtownie, że załupało w głowie. A.a nie mogą wejść tu? Nie da rady.Zbyt liczebne towarzystwo i trzewiki mają nie bardzo tego.higieniczne.Wiezie Baturę do gabinetu lekarskiego, sadza go na skórzanej kanapce, po-duszki pod plecy mu wtyka.I zaraz potem otwierają się z hukiem drzwi i do pokoju pakuje się wiaraw ciężkich buciorach, ubłoconych czerwoną wilczkowską glinką.Ale ubrania od-świętne wysztyftowani, że szkoda gadać, i gęby oficjalnie uśmiechnięte.Obiegrupy S w pełnym składzie.Karlik, Wiktor, Miksa, Joniec, Stachurka i Kryzaz czwartej.A na końcu matka.Jeszcze wystraszona i zapłakana, ale już szczęśli-wa, że widzi Antka żywego, przytomnego i prawie zdrowego.Zciska go i całuje,ale słowa wykrztusić nie może, tylko siada na brzeżku kanapki i patrzy na synaprzez łzy.Chłopaki rozglądają się po gabinecie, z czapkami przy piersiach, sztywno. Chy, jak minister przyjmuje!Potem obstępują go dookoła zakłopotani, ściskają mu ręce jacyś zawstydzeni.Dzika sytuacja.Rozczulać się wstyd, a znów stać jak głupie kołki nie można. No, jak ci?.Boli cię jeszcze łeb? pyta wreszcie Miksa. Już nie.tylko trochę podczas opatrunku.Doktor mówi, że mam twardągłowę. Kiedy cię puszczą?334 Doktor jeszcze dokładnie mi nie powiedział.obiecuje, że już niedługo.Dlaczego dopiero dzisiaj przyszliście?.Tak czekałem.Nikt mnie nie odwie-dził.A przecież ja.Ja jeszcze nic nie wiem.Ja nawet nie wiem, czy ich złapali.Chłopcy spojrzeli po sobie.Prawda! Przecież on jeszcze nie wie.Miksa odchrząknął. Złapali ich.Bracie! Już wtedy wszystko było obstawione! A Bolesławiec? Co z Bolesławcem.też go złapali? On pewnie był sze-fem?Chłopcy spuścili oczy zakłopotani. E, nie.widzisz.Bolesławiec.Bolesławiec właśnie był prawdziwymwywiadowcą.To porucznik z Bezpieczeństwa.Batura poczerwieniał. No, bracie Marchewko, a toś nas wrobił mruknął do Karlika.Karlik wzruszył ramionami. Co chcesz, ja i tak pierwszy poznałem, że on jest niewyrazny i że to nieżaden inżynier. On właśnie kierował całą akcją i zdemaskował Wcisłę ciągnął podnie-cony Miksa. Jak ty mnie wysłałeś, żeby iść zawiadomić kopalnię, to, bracie,zaraz w chałupie wpadłem na niego.I Joniec też już z nim był, z dachu go ścią-gnęli.A Bolesławiec strasznie się wściekał, po cośmy się wplątali i że mu akcjępsujemy.Ale jak usłyszał, że tam pod ziemią jesteś jeszcze ty i Kryza, to się okropnieprzejął.I zaraz ruszył na dół. A oni już właśnie mieli wysadzić tamę i ścianę do kopalni w powietrze wtrącił Kryza. Ale nie chciało im strzelać i Bolesławiec ich przyłapał.Karlik uśmiechnął się krzywo. Wiesz, Antek, ja to najwięcej nie mogę sobie darować, że się na Wciśle niepoznałem, przecież dwa razy szedł mi sam w ręce.Był u mnie w mieszkaniu. E, bujasz. ożywił się Batura. Tak, bracie, ale to był szpieg kuty na cztery nogi.On, bracie, wcale nie na-zywał się Wcisło, tylko Lemke i był volksdeutschem w czasie okupacji, a potemwkręcił się na pocztę.I tam podsłuchał, jak paplałem o dokumentacji, i myślał,że ojciec ma u siebie plany.A potem raz przyszedł do nas z telegramem, że oj-ciec ma jechać, i wtedy umyślnie klucz potrącił.A jak go podnosił z ziemi, toodcisk zrobił.Miał w łapie wosk czy inne świństwo.I w ogóle wtedy rozejrzałsię po mieszkaniu.A w tę noc, co wróciłem z wyprawy do kopalni, to się włamałi szukał tych planów.Ja się wtedy nawet obudziłem i słyszałem, że ktoś zbiegł poschodach, ale myślałem, że mi się zdawało, a on naprawdę wtedy był. Karlikodsapnął i wytarł nos. No, a plany?! Znalazł je?335 Nie.widzisz Karlik spuścił oczy ja.mnie się tylko tak zdawa-ło.Ojciec nie rysował żadnych prawdziwych planów.tylko.tylko.no,wiesz, uczył się.bo ojciec był w kopalni węglowej i musiał się dokształcaćw kopalnictwie miedzi.Karlik znów wytarł nos. Opowiadaj, opowiadaj wszystko popędzał go Batura. To, bracie, była wielka dywersja.Chcieli się, uważasz, przebić do podziem-nego jeziora, a potem wysadzić ścianę dzielącą stare chodniki od czynnej kopal-ni i całą wodę tego jeziora skierować do kopalni na poziom dwadzieścia cztery.W tym samym czasie miały w kopalni wylecieć w powietrze tamy przeciwpowo-dziowe, bo oni też tam mieli swojego człowieka.I od razu cały poziom czterdzie-ści osiem byłby odcięty.A woda podeszłaby aż w górę szybu.Ojciec mówi, żeto by unieruchomiło kopalnię na kilkanaście miesięcy.No i udało im się osiągnąćpierwszy cel, to znaczy, bracie, przebili się do jeziora i wtedy, cośmy piłki szu-kali i woda zalała chodniki, to właśnie oni wysadzili ścianę jeziora.A na trzecidzień mieli ukończyć przebijanie się do kopalni.Ale tego dnia już nic kopalni niegroziło, bo Bolesławiec już ich miał w sieci.On nie chciał o tym opowiadać, aleja to myślę, że on im coś popsuł albo zamienił może zapalniki, może lonty tak, że już nie mogli wysadzić ściany do kopalni.Ale z nami, bracie, to mogłobyć kiepsko, bo tama miała wylecieć i woda zalałaby stare chodniki.One i takmiały być przez kopalnię zatopione, więc Bolesławiec nie zabezpieczył tamy.Naszczęście, nie wyleciała.Z początku to nikt nie wiedział dlaczego. Dopiero potem specjalna komisja zbadała wszystko i wiesz, co odkryli? wtrącił Wiktor. No? %7łe przewody od tamy były w dwu miejscach przerwane. Dlaczego? Kto je mógł przerwać? Stary Osuch. Bujasz! Słowo daję.Wtedy, jak miotłę z komina wyjmował i jak się zaplątał.Bo tobyły przewody od naszego dzwonka. Nic nie rozumiem. Prawda, ty przecież nie wiesz! uśmiechnął się Stopa i opowiedział muo całej sprawie z dzwonkiem, i jak chcieli dokuczyć Osuchowi, i szczura mu pod-rzucić, i jak natrafili na przewody pod łóżkiem, i jak zamienili. I okazało się, że te przewody przy tamie to były właśnie te zepsute, comyśmy z Golą Osuchowi wtedy podrzucili zakończył. Dobre wzięliśmy,a te podrzuciliśmy.Rozumiesz teraz?Batura uniósł się na łokciu. To znaczy, że Osuch też.A to dziad!336 Nie, stary został już wypuszczony.Za mało dowodów.Przewody kradłmłody.no.Felek.ten mój niby szwagier zaczerwienił się Wiktor.Wynosił z kopalni i sprzedawał Wciśle.Tłumaczył się, że nie wiedział, że to dodywersji, tylko, że Wcisło, jako elektrotechnik, do różnych tam swoich robót po-trzebuje.No i posiedzi teraz.Helka płacze.Matka roztrzęsiona.Zapadła chwila milczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]