[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Mam wśród nich przyjaciół, towarzyszy młodości…Una położyła mu rękę na ramieniu.— Nie musisz brać w tym udziału.Mogę sama bezpośrednio złożyć tę ofertę i prowadzić rokowania z tym, kogo wyznaczą wasi dowódcy.— Nie, pani.Wytrzymam, co będę musiał wytrzymać.Nas, Sokolników, od dziecka uczy się odpowiedzialności.Nie ma znaczenia, że czasem jest to bardziej niebezpieczne niż śmierć czy rany.— A nas, mieszkańców Doliny Morskiej Twierdzy, uczy się nie narażać na niebezpieczeństwo innych, kiedy sami możemy temu zaradzić.— To na nic się nie zda, pani.— Uśmiechnął się smutno.— Żaden Sokolnik nie wysłuchałby takiej propozycji od kobiety, a ja naraziłbym się na taki sam gniew i karę za to, że ją poparłem.Wyprostował ramiona, jak często to robił w obliczu trudnego zadania.— Ja się tym zajmę, pani Uno z Morskiej Twierdzy.Jest to tak ważne dla teraźniejszości i przyszłości mojego ludu, że nie mogę nawet myśleć o odrzuceniu tej szansy.Kobieta z Dolin opuściła powieki, po czym znów je podniosła.— A więc umowa stoi — powiedziała powoli, zmęczonym głosem, jakby osłabła po ciężkiej walce — chociaż przypuszczam, że minie dużo czasu, zanim zawrzemy ostateczny traktat.— Może nie tak dużo.Ty pamiętasz o naszych potrzebach, a ja będę starał się tak samo dbać o twoich ludzi.Oboje zamilkli.Nie mieli już nic więcej do powiedzenia na ten temat.Teraz nadeszła pora głębokich przemyśleń.Tarlach jednak zwrócił się ku oknu.Una dała tak wiele jego rasie, nie tylko Dolinę, lecz i dalsze życie, a on nie ofiarował jej w zamian niczego.Nie liczyło się, iż tak bardzo cenił jej dar, że gotów był zaryzykować wygnanie i hańbę.Spełnił tylko swój obowiązek wojownika w obliczu zagłady grożącej jego ludowi.Powoli sięgnął do małej skórzanej sakiewki u pasa.Pomyślał, że może podświadomie zamierzał to zrobić, gdyż inaczej włożyłby Talizman na szyję, jak zawsze w minionych latach, a nie schował do mieszka.— Uno, nie mam ziemi ani złota, którymi mógłbym w zamian cię obdarować, ale proszę cię, byś przyjęła to ode mnie.Kobieta z Dolin wzięła sakiewkę i otworzyła ją ostrożnie.Wyciągnęła z niej cienki srebrny łańcuszek.Na widok wisiora aż jęknęła z zachwytu i radości.Był to mały, srebrny, po mistrzowsku odlany sokół nurkujący w locie z czerwonym jak krew kamieniem w szponach.— Och, Tarlachu, jakież to piękne!— To coś więcej — powiedział takim tonem, że popatrzyła na niego uważnie.— Moc? — zapytała z niedowierzaniem.— W pewnym sensie.Każdy Sokolnik po osiągnięciu wieku męskiego wykonuje takiego sokoła.Można mieć tylko jednego w danym okresie życia.Można go dać w podarunku, tak jak ja to teraz robię, albo go zgubić, nie sposób jednak ukraść go lub zabrać właścicielowi bez jego zgody.Cecha ta przechodzi na obdarowanego, chociaż nie na przypadkowego znalazcę.— Spojrzał posępnie na Talizman i dodał: — Ten, kto go ma, może prosić o pomoc każdego Sokolnika i każdy oddział Sokolników, pod warunkiem, że zrobi to w słusznej sprawie i że nie splami to naszego honoru.— Dziękuję ci, Tarlachu — odrzekła cicho Una.— Nigdy nie nadużyję twojego daru.Mówiąc to włożyła łańcuszek na szyję, a potem spokojnie wsunęła srebrnego sokoła pod suknię.Dał go otwarcie, tak jak przedtem wyjawił jej swoje imię, ale nie wymagał i nie żądał, by trzymała dar tak blisko siebie.Był to rodzaj podarunku z jej strony, podziękowanie za zaufanie i zapewnienie, że go nie zawiedzie.W tej chwili Tarlach przestał nad sobą panować.Odwrócił się, by ukryć grymas bólu na twarzy.— Uno — szepnął zduszonym głosem.— Przysięgam ci na Rogatego Pana, że gdyby mojemu ludowi nie groziła zagłada, ofiarowałbym ci znacznie więcej, a przynajmniej próbowałbym to zrobić.Poprosiłbym cię też o coś więcej…Kobieta z Dolin podeszła do niego i Tarlach wziął ją ramiona.Pocałował w usta, znajdując odzwierciedlenie swojej namiętności i tęsknoty.Objął ją mocniej.Mogliby nawet zaspokoić żądze, która ich trawiła, dając i biorąc.Una nie była panną, lecz wdową, która poznała objęcia mężczyzny…Lecz przegnał tę myśl zaraz, jak tylko się pojawiła.Opanował się całą siłą woli, gdyż jego ciało płonęło, rozluźnił uścisk i cofnął się o krok.Żadne z nich nie szukało zaspokojenia i Tarlach w głębi duszy nie wierzył, by Una, choć kochająca, oddałaby mu się dobrowolnie, gdyby tego od niej zażądał.Pani Morskiej Twierdzy podniosła na niego oczy.Ona również pokonała własne pożądanie i teraz z trudem wstrzymywała łzy.— Dałabym ci rękę i mienie, mój małżonku — powiedziała z jakąś zawziętością.— Dopóki jestem panią siebie, żaden inny mężczyzna nie uzyska ode mnie ani jednego, ani drugiego.Wyprostowała się.— Nie znaczy to, że wyzbywam się wszelkiej nadziei, Tarlachu z ludu Sokolników.My, mieszkańcy High Hallacku, nauczyliśmy się żyć nadzieją, mimo ponurych osądów rozumu podczas wojny z Alizończykami.Nie chciałabym, żebyś i ty się jej wyrzekł.Nikt nie wie, co go czeka — ani co można utkać z nici, które los jeszcze złączył.Może mimo wszystko osiągniemy cel, który teraz wydaje się nam niemożliwy do zrealizowania.— Odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się.— Chodźmy stąd, kapitanie.Niech nie znam pana Markheima, jeżeli wkrótce nie przybędzie do nas z wizytą.Musimy przygotować się na jego powitanie i zapewnić go o naszych jak najuczciwszych zamiarach.Pozostali szybko pójdą w jego ślady.Razem wyszli z komnaty i każde zdawało sobie sprawę, że czekają ich trudne dni i że będą musieli stawić czoło temu wyzwaniu i wszelkim innym, które przyniesie im życie.Wiedzieli też, że ich przyszłość zależeć będzie od ich własnych decyzji i czynów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]