[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- SÅ‚yszaÅ‚em, że chcesz wyjść na dach.- Tak.- Zawiadom posterunek, kiedy chciaÅ‚byÅ› wyjść.- WyÂraźnie miaÅ‚ coÅ› wiÄ™cej na myÅ›li.- Czy tam u was nie ma wojskowej dyscypliny? - zapytaÅ‚ po chwili wahania.OÅ›mielaÅ‚ go fakt, że byliÅ›my na ty.OsobiÅ›cie unikaÅ‚em wdawania siÄ™ w dyskusje.WolaÅ‚em, żeby moja pozycja pozoÂstaÅ‚a tajemnicÄ….- Tak.Choć nie taka, jak kiedyÅ›.Niewielu z nas przeżyÅ‚o starcie w JaÅ‚owcu.Chytre uderzenie, Konowale.ZmuÅ› ich do obrony.Powiedz im, że Kompania wpadÅ‚a w taki opÅ‚akany stan, pracujÄ…c dla Pani.Przypomnij im, że to cesarscy najemnicy poszli na pierwszy ogieÅ„.Oficerowie powinni o tym wiedzieć.Mieliby o czym rozmyÅ›lać w wolnych chwilach.- Szkoda - powiedziaÅ‚ puÅ‚kownik.- I ty to mówisz? Mój osobisty cerber?- Tak.Z jakiegoÅ› powodu Pani darzy ciÄ™ wielkÄ… uwagÄ….- NapisaÅ‚em raz dla niej wiersz - skÅ‚amaÅ‚em.- I tym zrobiÅ‚em na niej wrażenie.Gdy zorientowaÅ‚ siÄ™, że żartujÄ™ sobie z niego, zachmurzyÅ‚ siÄ™.- DziÄ™ki - powiedziaÅ‚em, podkrÄ™cajÄ…c lampkÄ™ oliwnÄ….- PopiszÄ™ przez chwilÄ™, zanim pójdÄ™.- MiaÅ‚em spore zalegÅ‚oÅ›ci.OdkÄ…d opuÅ›ciÅ‚em RówninÄ™, robiÅ‚em tylko pobieżne notatki.PisaÅ‚em, póki skurcz w palcach nie zmusiÅ‚ mnie do przeÂrwania.Gdy skÅ‚adaÅ‚em papiery, Strażnik przyniósÅ‚ posiÅ‚ek.ZjadÅ‚em i podszedÅ‚em do drzwi, by zawiadomić go, że jestem gotowy do wyjÅ›cia na górÄ™.Kiedy otworzyÅ‚ drzwi, zorienÂtowaÅ‚em siÄ™, że w ogóle nie byÅ‚y zamkniÄ™te.Ale dokÄ…d, do diabÅ‚a, mogÅ‚em pójść, gdybym siÄ™ wymknÄ…Å‚? MyÅ›lenie o ucieczce byÅ‚o kompletnÄ… gÅ‚upotÄ….MiaÅ‚em wrażenie, że oficjalnie otrzymaÅ‚em posadÄ™ historyka.ByÅ‚o to chyba najmniejsze zÅ‚o, jakie mogÅ‚o mnie spotkać.Oko zmusiÅ‚o mnie do podjÄ™cia kilku trudnych decyzji.PotrzebowaÅ‚em czasu, by je przemyÅ›leć.Pani zrozumiaÅ‚a.Pewnie posiadaÅ‚a wiÄ™kszÄ… zdolność przewidywania niż lekarz, który spÄ™dziÅ‚ sześć lat poza jej zasiÄ™giem.Zachód sÅ‚oÅ„ca.OgieÅ„ i obÅ‚oki dymu na zachodzie.Na niebie bogactwo niezwykÅ‚ych kolorów.OrzeźwiajÄ…cy, chÅ‚odny podmuch z północy.Strażnik trzymaÅ‚ siÄ™ z dala ode mnie, stwarzajÄ…c iluzjÄ™ wolnoÅ›ci.PodszedÅ‚em do północnego paÂrapetu.W dole widniaÅ‚y Å›lady wielkiej bitwy.Okopy, palisady, podkopy i zardzewiaÅ‚e maszyny.Wszystko spÅ‚onęło.Zginęły dziesiÄ…tki tysiÄ™cy ludzi, a teraz w tym miejscu, pięćset jardów od Wieży wznosiÅ‚a siÄ™ samotna kolumna z czarnego kamienia.Wciąż rozbrzmiewaÅ‚ w mej pamiÄ™ci tamten trzask i ryk.PrzypomniaÅ‚em sobie hordÄ™ Buntowników, nieugiÄ™tych jak morze, uderzajÄ…ce o brzeg fala za falÄ….Tylko że oni rozbijali siÄ™ o nieustÄ™pliwe skaÅ‚y obroÅ„ców.WspomniaÅ‚em zwaÅ›nionych Schwytanych, ich Å›miertelne upadki, dzikie i straszne czary.- To byÅ‚a bitwa nad bitwami, nieprawdaż?Nie odwróciÅ‚em siÄ™, kiedy doÅ‚Ä…czyÅ‚a do mnie.- Tak.Nigdy nie oceniÅ‚em jej należycie.- BÄ™dÄ… o niej Å›piewać.- SpojrzaÅ‚a w niebo, na którym pojawiÅ‚y siÄ™ pierwsze gwiazdy.W sÅ‚abym Å›wietle zmierzchu jej twarz wydawaÅ‚a siÄ™ blada i napiÄ™ta.Nigdy przedtem nie widziaÅ‚em jej w innym stanie jak najwyższego opanowania.- Co to jest? - zapytaÅ‚em, ujrzawszy w oddali grupÄ™ żoÅ‚nierzy.Nie byÅ‚em zdziwiony ani przestraszony.- PrzepowiedziaÅ‚am przyszÅ‚ość, która nie satysfakcjonuje mnie.- I?- Może nie jest mi to pisane.CzekaÅ‚em, gdyż nie można wywierać nacisku na najÂpotężniejszÄ… istotÄ™ na Å›wiecie.Fakt, że niewiele brakowaÅ‚o, by zwierzyÅ‚a siÄ™ Å›miertelnikowi, byÅ‚ wystarczajÄ…co ogÅ‚uszajÄ…cy.- Wszystko siÄ™ zmienia.WÅ‚aÅ›ciwie przepowiedziaÅ‚am trzy możliwe przyszÅ‚oÅ›ci.Zmierzamy do kryzysu, zmierzchu hiÂstorii.OdwróciÅ‚em siÄ™ ku niej nieznacznie.Na jej twarz padaÅ‚o fioletowe Å›wiatÅ‚o.Ciemne wÅ‚osy opadÅ‚y na jeden policzek.Choć raz byÅ‚a sobÄ…, a pokusa dotkniÄ™cia jej, przytulenia i może pocieszenia byÅ‚a taka silna.- Trzy przyszÅ‚oÅ›ci?- Trzy.I w żadnej nie mogÄ™ znaleźć swojego miejsca.Co powiedzieć w takiej chwili? Å»e może zaszÅ‚a jakaÅ› poÂmyÅ‚ka? PosÄ…dzać PaniÄ… o pomyÅ‚kÄ™.Też coÅ›!- W jednej, twoje gÅ‚uche dziecko wygrywa, lecz jest to akurat ta najmniej prawdopodobna.W drugiej, mój mąż wydostaje siÄ™ z grobu i rekonstruuje swojÄ… DominacjÄ™, której ciemność przetrwa dziesięć tysiÄ™cy lat.W trzeciej wersji, zostaje zniszczony na zawsze.Jest to najlepsza i najbardziej pożądana wersja, ale cena jest olbrzymia.Czy sÄ… bogowie, Konowale? Nigdy nie wierzyÅ‚am w bogów.- Nie wiem, Pani.Å»adna religia, z jakÄ… siÄ™ zetknÄ…Å‚em, nie miaÅ‚a sensu.Å»adna nie byÅ‚a konsekwentna.WiÄ™kszość bogów, opisanych przez ich wyznawców, to megalomani i psychopatyczni paranoicy.Nie rozumiem, jak mogli przeżyć wÅ‚asny obÅ‚Ä™d.Jednak to niemożliwe, by istoty ludzkie nie potrafiÅ‚y zinterpretować potÄ™gi o wiele wiÄ™kszej niż ich wÅ‚asna.Może religie sÄ… skrzywionym i zdeprawowanym cieniem prawÂdy.Może istniejÄ… siÅ‚y, które ksztaÅ‚tujÄ… Å›wiat.OsobiÅ›cie, nigdy nie rozumiaÅ‚em, dlaczego w tak rozlegÅ‚ym wszechÅ›wiecie bóg miaÅ‚by troszczyć siÄ™ o coÅ› tak trywialnego jak kult czy ludzki los.- Kiedy byÅ‚am dzieckiem.moja siostra i ja miaÅ‚yÅ›my nauczyciela.Czyżby siÄ™ przesÅ‚yszaÅ‚? ZaÅ‚ożę siÄ™, że tak.Mimo to caÅ‚y zamieniÅ‚em siÄ™ w sÅ‚uch.- Nauczyciela?- Tak.TwierdziÅ‚, że mamy bogów i że sami ksztaÅ‚tujemy swój los.Å»e staniemy siÄ™ tacy, jak sobie postanowimy.Innymi sÅ‚owy, sami zapÄ™dzamy siÄ™ w kÄ…t, z którego nie ma ucieczki, ponieważ pozostajemy sobÄ… i oddziaÅ‚ujemy na inne osobowoÅ›ci.- InteresujÄ…ce.- Tak.Istnieje swego rodzaju bóg, Konowale.Jest zaprzeÂczeniem wszystkiego.KoÅ„czy każdÄ… historiÄ™.Jego głód jest nienasycony.WszechÅ›wiat sam osunie siÄ™ w jego gardziel.- Åšmierć?- Nie chcÄ™ umierać, Konowale.Wszystko, czym jestem, kurczy siÄ™ przed niesprawiedliwoÅ›ciÄ… Å›mierci.Wszystko, czym jestem, byÅ‚am i prawdopodobnie bÄ™dÄ™, jest ksztaÅ‚towane pragÂnieniem unikniÄ™cia koÅ„ca mnie samej.- ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™ cicho, lecz byÅ‚ to objaw histerii.WskazaÅ‚a cienie czajÄ…ce siÄ™ w dole.- BudowaÅ‚am Å›wiat, w którym miaÅ‚am być bezpieczna.A teraz czeka mnie Å›mierć w kamiennym kÄ…cie mojej cytadeli.ZbliżaÅ‚ siÄ™ koniec marzeÅ„.Także nie potrafiÅ‚em wyobrazić sobie Å›wiata beze mnie.Moje wewnÄ™trzne ja byÅ‚o zhaÅ„bione.I nadal jest takie.Nie ma problemów z wyobrażeniem sobie kogoÅ› ogarniÄ™tego obsesjÄ… ucieczki przed Å›mierciÄ….- Rozumiem.- Może.Wszyscy jesteÅ›my równi przy ciemnej bramie, nieprawdaż? Wszystkich nas przykryje piasek.Å»ycie jest krótkim okrzykiem wyrwanym z paszczy wiecznoÅ›ci.Ale wyÂdaje siÄ™ to takie cholernie nie w porzÄ…dku!PrzyszedÅ‚ mi na myÅ›l Stary Ojciec Drzewo.On.zginÄ…Å‚by w czasie.Tak.Åšmierć jest nienasycona i okrutna.- ZastanowiÅ‚eÅ› siÄ™? - zapytaÅ‚a.- Chyba tak.Nie jestem jasnowidzem, ale dojrzaÅ‚em drogi, którymi nie chcÄ™ kroczyć.- Tak.JesteÅ› wolny, Konowale.Możesz odejść.Szok.Nogi ugięły siÄ™ pode mnÄ….Nie dowierzaÅ‚em wÅ‚asnym uszom.- Co powiedziaÅ‚aÅ›?- JesteÅ› wolny.Brama Wieży jest otwarta.Musisz tylko przez niÄ… przejść.Ale możesz też zostać i wziąć udziaÅ‚ w bitwie, która dotyczy nas wszystkich.ByÅ‚o już naprawdÄ™ ciemno.Ze wschodu zbliżaÅ‚ siÄ™ szwadron oÅ›wietlony pochodniami.Najwyraźniej ich celem byÅ‚a Wieża.UczepiÅ‚em siÄ™ czegoÅ›, co nie miaÅ‚o sensu.- Tak, Pani Uroku jeszcze raz jest w stanie wojny ze swym mężem - powiedziaÅ‚a.- Ta bitwa może oznaczać tylko jedno: zwyciÄ™stwo lub klÄ™skÄ™.Nie ma kompromisu.Widzisz powracajÄ…cych Schwytanych.Armie wschodu maszerujÄ… ku Krainie Kurhanów.Ci, którzy oblegali RówninÄ™, zostali odesÅ‚ani do garnizonów dalej na wschód.Twojemu gÅ‚uchemu dziecku nie grozi żadne niebezpieczeÅ„stwo, dopóki samo nie przyjdzie go szukać.To rozejm.Może wieczny.- UÅ›miechnęła siÄ™ sÅ‚abo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]