[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była całkowicie wytrącona z równowagi.Stanton nie tylko postawił ją w krępującej sytuacji, ale wręcz wykorzystał.Jednak nie okazała, jak bardzo ją to rozgniewało.Zawsze miała trudności z okazywaniem swoich uczuć w takich jak ta sytuacjach konfrontacji.Stanton zaś zdumiał ją jak zwykle; manipulator i egoista, a przy tym rozbrajająco szczery.- Może Edward Armstrong nie chce być milionerem - powiedziała po dłuższej pauzie.- Nonsens.Każdy chce być milionerem.- Wiem, że trudno ci to zrozumieć, ale nie wszyscy myślą tak samo jak ty.- Edward Armstrong to bardzo sympatyczny pan - odezwała się Candice.- To brzmi podejrzanie, jak męski odpowiednik powiedzenia kobiecie, że ma ciekawą osobowość.Stanton zachichotał.- Wiesz co, kuzynko, może i brak ci piątej klepki, ale poczucie humoru to masz.Chciałam przez to powiedzieć - podjęła Candice - że Edward jest człowiekiem delikatnym.Według mnie to ważne.Z początku byłam przeciwna temu pomysłowi, ale potem pomyślałam, jak by to było miło, gdybyś nawiązała znajomość z kimś naprawdę dobrze wychowanym.O ile wiem, twój związek z Kinnardem był dosyć burzliwy.Uważam, że zasługujesz na coś lepszego.Kim była zdumiona.Candice nic przecież nie wiedziała o Kinnardzie.Ale nie zaoponowała.Powiedziała tylko:- Mieliśmy problemy, lecz wina była nie tylko po stronie Kinnarda.Omiotła oczami drzwi.Tętno jej galopowało.Żałowała, że nie potrafi po prostu wstać i wyjść.Ale nie potrafiła.Taka już była, choć w tej chwili szczerze nad tym ubolewała.- Powiedzieć o Edwardzie, że jest delikatny, to mało - zaczął znowu Stanton.- Edward to geniusz.- Och, świetnie! - rzuciła Kim sarkastycznie.- Pan Armstrong uzna mnie wiec nie tylko za nieatrakcyjną, ale i za nudną.Nie błyszczę specjalnie w rozmowach z geniuszami.- Zaufaj mi.Dogadacie się na pewno.Macie wspólne tematy.Edward skończył medycynę.Byliśmy kolegami z roku.Często pracowaliśmy w jednej grupie ćwiczeniowej, dopóki na trzecim roku nie wziął urlopu, żeby robić doktorat z biochemii.- Pracuje jako lekarz?- Nie, to naukowiec.Zajmuje się biochemią mózgu.Bogate pole do popisu, zwłaszcza ostatnio, a Edward jest na nim wschodzącą gwiazdą, prawdziwą znakomitością, którą Harvard zdołał wykraść Stanfordowi.Ale o wilku mowa.Kim obróciła się na krześle i zobaczyła, że do ich stolika zbliża się wysoki, barczysty mężczyzna.W jego wyglądzie było jednak coś chłopięcego.Kim wiedziała, że skoro był na roku ze Stantonem, musi mieć koło czterdziestki, ale wyglądał znacznie młodziej.Miał proste jasne włosy koloru piasku i szeroką, gładką, opaloną twarz.Kim zawsze wyobrażała sobie, że prawdziwy naukowiec powinien być blady.Szedł nieco zgarbiony, jakby się obawiał, że zahaczy głową o sufit.Stanton natychmiast zerwał się na równe nogi i porwał Edwarda w niedźwiedzi uścisk z takim samym entuzjazmem, jaki okazał Kim.Parę razy walnął go z rozmachem po plecach, jak to czują się w obowiązku robić niektórzy mężczyźni.Przez jedną ulotną chwilę Kim zrobiło się żal Edwarda.Widać było, że przesadnie wylewne powitanie Stantona krępuje go tak samo, jak krępowało ją.Stanton dokonał szybkiej prezentacji, Edward uścisnął dłonie pań, po czym wszyscy usiedli.Kim zauważyła, że rękę ma wilgotną, a uścisk trochę niepewny; zupełnie jak ona.Zauważyła też, że zacina się lekko i co chwila nerwowym gestem odgarnia włosy z czoła.- Strasznie przepraszam za spóźnienie - zaczął.Troszeczkę niewyraźnie wymawiał „s”.- Jesteście ulepieni z jednej gliny - stwierdził Stanton.- Ta tutaj moja cudowna, utalentowana, ponętna kuzynka pięć minut temu powiedziała to samo.Kim poczuła, że twarz jej oblewa rumieniec.Zapowiadał się męczący wieczór.Na Stantona nie ma rady.- Rozluźnij się, Ed - ciągnął ten nalewając Edwardowi wina.- Nie spóźniłeś się.Powiedziałem „około siódmej”.Jesteś bez zarzutu.- Miałem na myśli to, że wszyscy już na mnie czekaliście - wyjaśnił Edward.Uśmiechnął się nieśmiało i uniósł w górę kieliszek jakby w toaście.- Dobry pomysł - podchwycił Stanton i porwał swój kieliszek.- Pozwólcie, że zaproponuję toast.Wypijmy najpierw zdrowie mojej ukochanej kuzynki, Kimberly Stewart.Jest ona bez dwóch zdań najlepszą pielęgniarką, jaką może się poszczycić intensywna terapia w MGH.- Wszyscy wyczekująco podnieśli kieliszki, a Stanton skierował wzrok na Edwarda.- Gdyby ci się kiedyś zatkał odpływ w okolicach prostaty, wal prosto do Kimberly.W zakładaniu cewnika nie ma sobie równych!- Stanton, proszę! - zaprotestowała Kim.- Dobrze, dobrze - Stanton wyciągnął przed siebie lewą rękę, jakby uciszając audytorium.- Wróćmy do mojego toastu na cześć Kimberly Stewart.Nie wywiązałbym się należycie ze swego obowiązku, gdybym nie zwrócił uwagi zebranych na jej szlachetną genealogię, która sięga niemalże czasów Mayflower.Po mieczu naturalnie.Po kądzieli zaledwie do wojny o niepodległość; dodam, że przedstawicielem tej gorszej gałęzi rodziny jestem ja.- Już dosyć, Stanton - przerwała Kim.Czuła się w najwyższym stopniu upokorzona.- Ale to jeszcze nie wszystko - ciągnął Stanton ze swadą doświadczonego mówcy bankietowego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]