[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zabiłaś ich? - spytałam szybko, aby podtrzymać rozmowę.- Poniekąd.- Oparła się o samochód.- Konrad sam się zastrzelił, nie miał innego wyjścia.Brylanty zabrałam za jego zgodą, taki mieliśmy plan.O kartce z szyfrem natomiast nic nie wiedziałam.Dopiero gdy zadzwonił błagając, abym mu ją natychmiast oddała, wpadł mi do głowy świetny pomysł, który zapewniał mi ogromne bogactwo, pozostawiając mnie jednocześnie poza wszelkimi podejrzeniami.- A mnie wystawiał mafii - przypomniałam jej.- To był przypadek.- Kłamałaś od samego początku - stwierdziłam z obrzydzeniem.- Tylko koloryzowałam - poprawiła mnie.- Nikt mi się nie włamał do auta, bo i po co, mieli ciebie na oku.Wypadku także nie miałam.Ale z prawdziwą przyjemnością patrzyłam, jak jesteś coraz bliżej prawdy o przemycie.I o to mi chodziło.Trochę popsułaś mi plan chowając Lalunię, ale i tak wytropiliśmy ten garaż za miastem.- Rzeczywiście, bardzo mało o tobie wiem - powiedziałam cicho.- To chyba trzeba się urodzić takim łajdakiem.- Nie przesadzaj.Myślałam, że mafia cię załatwi.Ale wróciłaś i zaczęłaś się interesować rzeczami, o których nie miałaś prawa nic wiedzieć.- A Władek? Zabiłaś go?- Powinnam była zrobić to wcześniej, ale ostatecznie to on mi powiedział o przemycie.Woził Adamowi parę razy samochody.W końcu nie wytrzymał i pochwalił się siostrzyczce.A ja to tylko odpowiednio wykorzystałam.- Jesteś morderczynią.- A kto mi udowodni, że zabiłam Władka? - prychnęła.- Załamał się biedaczek.Tak się ciebie wystraszył, że chciał lecieć na policję.Musiałam mu w tym przeszkodzić.W ogóle żałowałam, że wciągnęłam go do interesu.- Jakiego interesu? - spytałam szybko.Wciąż nie wiedziałam najważniejszego.- Konrad dorabiał trochę na boku, namówiłam go na to dzięki informacjom Władka.Puszczał więcej samochodów niż było w zamówieniu, a pieniądze zamieniał na brylanty.Bał się, że mogą odkryć jego konto.- I po to pojechałaś do niego? Żeby zabrać brylanty?- Dokładnie.Konrad też chciał się zmyć, mieliśmy dobry plan, ale zawalił sprawę z kartką i już nie mógł się stamtąd ruszyć.A przede mną otworzyła się możliwość zgarnięcia brylantów dla siebie.- Wiesz, jak bardzo mnie narażałaś?- Miałam niezły ubaw.Tak pięknie przejechałaś granicę, nikt cię nie kontrolował.Spotkałyśmy się w takim przypadkowym miejscu.Musiałam się przecież upewnić, gdzie odstawiasz auto.I zabrałabym te brylanciki od razu tej samej nocy, ale zadzwonił Konrad i zmieniłam plany.- A w czym on ci przeszkadzał?- Nie rozumiesz? - zdziwiła się.- Gdybym zabrała brylanty od razu, musiałabym czekać na Konrada i dzielić się z nim.A tak, wiadomość o zgubionej przez niego kartce bardzo mnie ucieszyła.Wystarczyło tylko odczekać i brylanty należały do mnie.- Wydałaś na niego wyrok - powiedziałam.- I to wszystko zrobiłaś dla tych świecidełek.- Ty nawet nie wiesz, ile one są warte.Będę mogła żyć do końca swoich dni w prawdziwym luksusie.Zawsze tego chciałam.- Wykorzystałaś nas wszystkich.- Owszem, a jednocześnie świetnie się bawiłam.Szczególnie przy tobie.No, ale kończmy to przedstawienie.- Mogę jeszcze zapalić? - spytałam.Zgodziła się.Podniosłam papierosy; w tym samym momencie wyciągnęłam rękę do góry i wyłączyłam światło.Pamiętałam, że Nika włożyła latarkę do bagażnika; będzie potrzebowała chwili, aby ją odnaleźć.Ale nie spodziewałam się, że będzie strzelać na oślep.- Karol! - krzyknęłam rozpaczliwie.- Karol!Usłyszałam drugi strzał, całkiem niedaleko mnie.Weronika nie mogła chyba znaleźć latarki, a może wcale jej nie szukała; w każdym razie po ciemku podbiegła do drzwi.Otworzyła je gwałtownie i równie gwałtownie się zatrzymała.Cały garaż oświetlony był reflektorami.- Stać!Nie pozostało jej nic innego, jak odrzucić pistolet i unieść ładnie rączki do góry.Podbiegło do niej kilku chłopców i sprawnie zakuło w kajdanki.Zapaliłam ponownie światło i dech mi zaparło.Moja Lalunia miała przestrzelony bagażnik i strzaskaną szybę.- Ty świnio! - krzyknęłam.- Zraniłaś mi Lalunię.Spojrzała na mnie z pogardą i nie odezwała się.- Mówiłam ci, że stąd nie wyjdziesz - syknęłam.- A resztę życia spędzisz w takim luksusie, o jakim nawet nie marzyłaś.Powodzenia.Andrzej podszedł do mnie i przytulił mocno.- Nic ci się nie stało? - spytał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]