[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dam rady go otworzyć.Tak więc,proszę się poddać, póki nie jest za pózno.- Już jest za pózno - odciął Faramir.- Czy możemy jakoś uratować ci życie?- Nie sądzę - pokręcił głową orokuen.- Mnie to już na pewno nie będą brali do niewoli.115KIRYA J.YESKOV - OSTATNI WAADCA PIERZCIENIA- Eowino!- Staniemy przed Mandosem ręka w rękę, kochany.Cóż może być wspanialszego?!- No, to się przynajmniej zabawimy na koniec.- Z tymi słowami Faramir beztroskoruszył na szyk Białych, właśnie tam, gdzie stał sir Elward.- Trzymaj się, poruczniku!Przysięgam na strzały Oromego, zaraz spryskamy swą krwią cały mundur waszego pana- ale tak, że przez wieki tego nie zmyje!A kiedy salę wypełnił dzwięk kling i wojownicze okrzyki - ponieważ teraz walka szła jużna całego i wiadomo było, że zaraz pojawią się pierwsze śmiertelne ofiary - skądś z tyłu,od północnych schodów rozległ się głos, niby niezbyt głośny, ale wpijający się wświadomość wszystkich walczących:- Powstrzymajcie się wszyscy! Faramirze, proszę cię, wysłuchaj mnie!Coś takiego było w tym głosie, że bitwa rzeczywiście zamarła na kilka mgnień oka, iGepard w cudzej pelerynie opierający się lewą ręką na czymś udającym kulę, a prawą naramieniu kaprala Białych, dotarł do środka sali.Zatrzymał się pośród zaskoczonej rzeszywalczących, a wtedy znowu rozbrzmiał jego władczy głos:- Uciekaj, Faramirze! Szybko!Ciśnięty ręką kapitana niewielki błyszczący przedmiot uderzył w pierś Cerlega izdumiony kapral podniósł z podłogi sprytny, dwustronny klucz do umbarskiego zamka.I w tej chwili skończyło się oszołomienie! Faramir z Eowiną, na komendę orokuenabłyskawicznie wycofali się ku drzwiom, on sam rzucił się do piwnicy, a sir Elward, doktórego w końcu dotarło, co się dzieje, zakrzyknął:- Zdrada! Przecież zaraz uciekną przez podziemny korytarz! Przez kilka sekundporucznik zastanawiał się nad sytuacją, a potem, podjął decyzję i, wskazując księciamieczem, wypowiedział sakramentalne: "Zabijcie go!" Sytuacja stała się poważna.Odrazu stało się jasne, że Eowiną nie wytrzyma dłużej niż kilka minut.Dziewczyna, należyodnotować, fechtowała się wspaniale, może nawet lepiej od księcia, po prostudunedaiński miecz nie leżał jej w ręku, gdyż był zbyt ciężki.Oboje już zarobili po lekkiejranie, on w prawy bok, ona w lewe ramię, gdy z tyłu rozległo się:- Droga wolna, książę! Wycofujcie się po kolei w przejście między beczki.Plecak jest umnie!Po kilku sekundach książę, zaraz za Eowiną, pojawił się w piwnicy.Stojąc na proguzadał udane pchnięcie atakującemu go Dunadanowi, po czym wydłużył dystans i terazszybko wycofywał się w mrok, w wąską szczelinę między ustawionymi na sobie w trzypoziomy puste beczki.- Szybciej, szybciej! - rozległ się jakby z góry głos Cerlega.W przejściu już pojawiły sięsylwetki Białych - wyraznie widocznych na tle oświetlonego otworu drzwi, i nagle zprzodu rozległ się głuchy, podobny do lawiny drewniany grzechot i nastał kompletnymrok - od wejścia nie dochodził już najmniejszy promień światła.Faramir najpierw116KIRYA J.YESKOV - OSTATNI WAADCA PIERZCIENIAzamarł, kiedy nagle obok niego pojawił się orokuen, chwycił go za rękę i pociągnąłgdzieś w mrok.Ramiona księcia zaczepiały o ścianki przejścia, z tyłu rozległy sięwrzaski i przekleństwa Dunedainów, a od przodu, z ciemności, nawoływała ichzaniepokojona Eowina:- Co tam się dzieje, Cerlegu?- Nic szczególnego.Po prostu rozhuśtałem beczki z górnego poziomu, zrzuciłem na nichi zawaliłem przejście.Mamy teraz co najmniej minutę przewagi.Dziewczyna czekała na nich przy niewielkich, choć niezwykle grubych drzwiachprowadzących do wąskiej i niskiej mniej więcej na pięć stóp ziemnej galerii.Dokołapanował gęsty mrok i nawet orokuen mało co odróżniał.- Eowino, naprzód, i to żwawo! Tylko proszę palantir zabrać.A pan, Faramirze, proszęmi tu pomóc.Gdzie to jest, do diaska?- Czego tam szukasz?- Belki.Niewielka belka, jakieś sześć stóp.Mieli ją przywlec do drzwi ludzie Gragera.Aha! Jest! Zamknął pan drzwi, książę? Teraz podeprzemy je belką.Proszę tędy sięprzecisnąć.Tu zaprzemy i.w dołek.Chwała Jedynemu, podłoże drewniane więcbędzie trzymało jak trzeba.Po kilku sekundach drzwi zaczęły drżeć po ciosami.Zdążyli w ostatniej chwili.A na powierzchni, w Emyn Arnen, miała miejsce gwałtowna słowna przepychanka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]