[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I chyba już zaczęłam, wszystko na mnie małe.Małgośka wzięła ją za rękę. Zajechałam do was po drodze  odezwała się do niej  bo myślałam, że ktoś cię zawiózłdo domu& Matka była przy kuchni, coś gotowała& Chyba powoli staje na nogi?Tuśka odwróciła wzrok od szyby, popatrzyła Małgośce w oczy i odparła cicho: Od czasu do czasu jeszcze się ocknie, ale& ja nie mam już złudzeń.%7łeby tylko te pięćlat jakoś wytrzymać& Do mojej osiemnastki.%7łeby dzieciaków nie porozrzucali po domachdziecka, jak wtedy&Marlena, siedząca na przednim siedzeniu, odwróciła się i wypaliła wprost:  Pięć lat? Jakim cudem? No to co mam zrobić? Nie wiem  Marlena na to. Sama nie zostaniesz, nie bój się.Skończy się to wariactwo,pomyślimy.Po tych słowach Tuśka jakby odetchnęła z wyrazną ulgą.Marlena dodała jeszcze: I przestań przed nami udawać, że jest dobrze, jak jest zle, bo mnie to okropnie wkurza.Tuśka potulnie skinęła głową i nie odezwała się do samego szpitala.W szpitalu na oddział wpuszczono tylko Czesię z Marleną.Idąc korytarzem, dostrzegływ jednej z sal Marka.Natychmiast tam weszły.Znieruchomiały, widząc na sąsiednim łóżku mężaDoris.Głowę miał owiniętą bandażem, drzemał. Spokojnie  uspokoił je Marek. Nie wie, gdzie jest, a do mnie mówi: Konrad. Zrobiłpalcem znaczący gest na czole i usiadł. Jutro wychodzę, to powierzchowna rana, nic groznego.Idzcie lepiej do Doris.Podpisała na obchodzie, że chce wyjść na własne żądanie, siedzi na łóżkui czeka na was. Matko jedyna!  Czesia uderzyła w lament, ale Marlena stuknęła ją w bok i wyciągnęłana korytarz.Tak jak powiedział Marek, Doris, w swoim własnym ubraniu, siedziała na łóżkui z uśmiechem rozglądała się dookoła.Jak je zobaczyła, podbiegła i rzuciła im się na szyję,najpierw jednej, potem drugiej, ściskając je z taką żarliwością, jakby całe lata ich obu niewidziała. Jutro trzeba wypis odebrać!  rzuciła pielęgniarka, podłączająca pacjentce na sąsiednimłóżku kroplówkę. Bo tak od ręki, kiedy się komu spodoba, to nie ma.Nic by się nie stało, jakbypani do jutra poleżała.Dla obserwacji chociażby. Mało się tu należałam?  odparła Doris.Objęła Czesię i Marlenę, poprowadziła jedo drzwi.Nie wiedziały, co miała na myśli, mówiąc  mało.Prowadziła je w pośpiechu korytarzemdo wyjścia, uśmiechając się do każdego, ale nic nie mówiła.Dopiero na zewnątrz przyłożyładłonie do twarzy i wykrzyknęła: Boże, jaki świat jest piękny!Marlena z Czesią wymieniły znaczące spojrzenia i zabrały ją do samochodu.Tu, jak tylkoBorys ruszył, Doris od razu spytała: Powiedzcie mi, bo tam chyba chcieli zrobić ze mnie wariatkę& Jaki teraz jest miesiąc?Popatrzyli po sobie, ale tylko Gawlińska miała odwagę się odezwać. Jak to jaki? Wrzesień. Którego roku?  pytała dalej Doris. Dwa tysiące trzynastego! Co ty, dziewczyno, zwariowałaś?  wypaliła Czesia.Z twarzy Doris zniknął wreszcie uśmiech. Zaraz pomyślę, że tak.Przecież bardzo długo mnie nie było& A gdzie byłaś?  spytała bez ogródek Czesia. No właśnie nie wiem& Chyba& w śpiączce. W jakiej śpiączce? Nie wiecie, co to jest śpiączka?Czesia oparła się plecami na fotelu i uniosła dłoń do ust.Marlena wyciągnęła rękę,nakryła nią dłoń Doris i odezwała się spokojnym głosem: Doris, byłaś nieprzytomna dwie godziny& Jak to dwie godziny& Tyle przeżyłam. Posłuchaj mnie, Doris& Obudziłam się którejś nocy ze snu, w którym bardzo, bardzo dużo się działo.Spojrzałam na godzinę w komórce  okazało się, że spałam tylko pół godziny& To nie był sen!  jęknęła Doris. Skupmy się na razie na czym innym  mówiła dalej łagodnym głosem Marlena. Wczoraj był nasz ślub, a potem przyjęcie& Bardzo piękne  wtrącił Borys. Pojawił się twój mąż, zranił Marka, rzucił się na ciebie& To wiem, dalej nic nie pamiętam  przerwała jej Doris. Ale to było dawno. To było wczoraj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl