[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miałeś rozmawiać zDuńczykami w moim imieniu.Jeśli to uczyniłeś, okłamałeśich.Jeśli włos spadnie z głowy młodego diakona, odpowiesz zato.Jeśli dziewczynie stanie się jakakolwiek krzywda, zapłaciszza to.Odejdź, ukryj się i pomyśl o sobie, bo nie jesteś moimbratem i sprzymierzeńcem i musisz ponieść skutki swoichszaleństw.Nie minęły więcej niż dwie godziny po nastaniu południa, gdyna horyzoncie pojawił się kolejny samotny jeździec.Kierowałsię wprost ku obozowi Duńczyków.Tylko jeden człowiek,który musiał przybywać tu w konkretnym celu, gdyż niezatrzymał się lękliwie na widok uzbrojonych wartowników,lecz skierował się prosto ku nim.Strażnicy obozu obserwowaligo, mr*iżąc oczy, próbując ocenić jego zamiary.Gdypodjechał bliżej, dostrzegli, że nie nosił zbroi i nie byłuzbrojony.— Nie stanowi zagrożenia — powiedział Torsten.— Niechnam powie, czego chce.Powiedzcie Otirowi, że ma kolejnegogościa.Wiadomość tę zaniósł Otirowi Turcaill.— Przybył jakiś znaczny człowiek, tak w każdym raziemożna wnioskować po koniu i uprzęży.Ma włosy jaśniejsze odmoich i mógłby uchodzić za jednego z nas.Jest wysoki, możenawet wyższy ode mnie.Czy mam go przyprowadzić?Otir zastanawiał się tylko chwilę.— Tak, zrób to.Człowiek, który przybywa, byspotkać się ze mną twarzą w twarz, jest wart, by gowysłuchać.Turcaill powrócił do strażników w samą porę, by ujrzeć, jakjeździec ściąga cugle i zsiada z konia, mówiąc:— Powiedzcie Otirowi i jego wodzom, że Owain ap Griffithap Cynan, książę Gwynedd, chce z nim rozmawiać.Wodzowie Otira dyskutowali zaciekle i z wielką powagą nadtym, co należy zrobić po zdradzie Cad-waladra.Nie byli toludzie, którzy godzili się na takie postępowanie, i zastanawialisię, jak wydostać się z pułapki, w której się znaleźli.Wszystkieich postanowienia zawisły jednak nagle w próżni, gdy wszedłTurcaill, cały promieniejąc, by ogłosić:— Panowie moi, na skraju obozu znajduje się OwainGwynedd we własnej książęcej osobie i pragnie z wamirozmawiać.Otir poczuł, iż oto nadarza się okazja, której nie wolnoprzepuścić.Błyskawicznie ukrył zdumienie z powoduprzybycia Owaina i powstał, by podążyć ku wejściu do swegonamiotu i osobiście wprowadzić doń gościa.— Książę, z czymkolwiek przybywasz, bądź powitany.Twepochodzenie i reputacja są nam znane, twoi krewni ze stronybabki są i naszymi krewnymi.Jeśli jest pomiędzy nami różnicazdań i jeśli walczyliśmy kiedyś po przeciwnych stronach lubjeśli nawet przydarzy się to znowu, nie jest to przeszkodą,byśmy mogli teraz prowadzić uczciwe pertraktacje.— Spodziewam się tego samego — odrzekł Owain.— Niemam powodu, by darzyć was sympatią, jako że przybyliście namoją ziemię nieproszeni i z niedobrymi zamiarami w stosunkudo mnie.Nie przychodzę, by wymieniać z wami komplementyani też, by się skarżyć, lecz by wyjaśnić to, co zdaje sięnieporozumieniem pomiędzy nami.— Czy jest jakieś nieporozumienie? — zapytał z humoremOtir.— Sądziłem, że nasza sytuacja jest dostatecznie jasna.Jestem tutaj z określonych powodów i przyznałeś właśnie, żenie mam do tego prawa.— Tę kwestię możemy rozsądzić w innym, bardziejdogodnym czasie — rzekł Owain.— To, co cię zmyliło, towizyta, którą złożył ci mój brat Cadwa-ladr dzisiejszego ranka.— Ach, to! — uśmiechnął się Otir.— Wrócił potem do twegoobozu?— Tak, powrócił.Powrócił, a ja jestem tu, by ci oznajmić —mogę nawet powiedzieć: by się ostrzec — iż Cadwaladr niemówił w moim imieniu.Nie wiedziałem o jego zamiarach.Sądziłem, iż pojechał do twego obozu wciąż jako twójsprzymierzeniec, a mój wróg, wciąż jako człowiek związany ztobą danym słowem.Nie było moją wolą, by odsyłał cię,łamiąc daną obietnicę.Nie zawarłem z nim pokoju ani nie będęu jego boku prowadził z tobą wojny.Cadwaladr nie odzyskałziem, które mu odebrałem, i to z dobrze określonego powodu.Musi dotrzymać umowy z tobą zawartej.Duńczycy przyglądali się księciu w skupieniu,a potem zaczęli popatrywać po sobie, czekając na dalszewyjaśnienia.— Trudno mi pojąć cel twej wizyty — rzekł Otir uprzejmie —jakkolwiek twoja obecność tutaj sprawia mi przyjemność.— Jest bardzo prosty — odrzekł Owain.— Jestem tu, byupomnieć się o troje jeńców, których przetrzymujecie wobozie.Jeden z nich, młody diakon Marek, został zakładnikiemz własnej woli, by zapewnić bezpieczny powrót mego brata.Teraz Cadwaladr uczynił ten powrót niemożliwym i pozo-stawił młodzieńca z odpowiedzialnością za tę sytuację.Pozostała dwójka to dziewczyna o imieniu Heledd, córkakanonika ze Świętego Asafa, i benedyktyn brat Cadfael zopactwa w Shrewsbury, pojmani przez młodego człowieka,który mnie tutaj przyprowadził.Stało się to, gdy twoi ludziewybrali się, by zdobyć aprowizację.Przybyłem, by upewnićsię, że nie stanie się im żadna krzywda, nawet wziąwszy poduwagę fakt, iż Cadwaladr nie dotrzymał swych obietnic.Wszyscy troje są pod, moją opieką.Przybyłem, by oferować zanich okup, niezależnie od tego, co zdarzy się pomiędzy twoimii moimi ludźmi.Mam zamiar wywiązać się ze swychpowinności z honorem.Cadwaladr nie ma z tym nicwspólnego.Pomijając oczywiście fakt, że jest ci winien pewnerzeczy.Otir nie rzekł po prostu: „Zgoda!", lecz na jego twarzyzagościł lekki, pełen zadowolenia uśmieszek, który mówił samza siebie.— To może mnie interesować — powiedział Otir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]