[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odruchowo odepchnął się od skalnej bryły i w tej samej sekundzie ostrze miecza Vilasa rozcięło ją na połowy.Obie części poszybowały w różne strony, ale Zekk zauważył, że jedna płaszczyzna każdej bryły była gładka i błyszczała jak lustrzana powierzchnia stopionego metalu.Gdyby w ostatniej chwili nie oderwał się od meteorytu, ognista klinga broni jego przeciwnika rozcięłaby go na pół tak samo, jak skalną bryłę!Młodzieniec odwrócił się w locie i zobaczył, że Vilas szybuje ku niemu z uniesioną świetlistą klingą, gotową do zadania ciosu.Uniósł własne ostrze, żeby odparować atak.Świetliste smugi ponownie się skrzyżowały, posyłając we wszystkie strony snopy iskier.Obaj naparli z całej siły, ale nie mając oparcia, po chwili się rozdzielili.Nie wyłączając zablokowanych ostrzy, zaczęli dryfować, i zacisnąwszy zęby, wyzywająco piorunowali się spojrzeniami.Nagle spojrzenie Vilasa padło na jakiś punkt tuż za plecami Zekka.Młodzieniec nie miał jednak czasu zorientować się, co knuje jego przeciwnik, gdyż w następnej sekundzie poczuł, że dryfujący metalowy pręt wbił się w jego plecy, mniej więcej pośrodku między łopatkami.Poczuł dotkliwy ból, który przewędrował wzdłuż całego kręgosłupa.Zachłysnął się powietrzem, ale później, pragnąc opanować ból, wypuścił je z głośnym sykiem.Spostrzegł jednak, że świetlny miecz wysunął się z jego palców i zaczął koziołkować, przecinając powietrze płonącym świetlnym ostrzem.Widząc, jak Zekk rozpaczliwie wymachuje rękami, usiłując oddalić się od przeciwnika, tłum podnieconych widzów zawył z uciechy.Tymczasem Vilas złowieszczo wyszczerzył zęby i odepchnąwszy się, pofrunął ku niemu.Młodzieniec nie mógł nawet marzyć o tym, aby w porę pochwycić swoją broń.Wirując jak płonący jarzeniowy pręt, miecz szybował w kierunku jednego z balkonów.Przebywający na nim widzowie rzucili się do panicznej ucieczki, starając się zejść z toru lotu niebezpiecznego urządzenia.Zekk wyciągnął za siebie rękę i pochwycił wciąż jeszcze dryfujący metalowy pręt.Posługując się nim jak włócznią, ale nie wypuszczając z dłoni, pchnął z ogromną siłą.Rozległ się świst rozcinanego powietrza, a metalowa dzida bez trudu pokonała odległość dzielącą ją od przeciwnika.Pozbawiony oparcia młodzieniec szybujący w pomieszczeniu o zerowej sile grawitacji zaczął jednak wirować jak szalony.Zamachnąwszy się ostrzem własnego miecza świetlnego, Vilas smagnął skierowaną ku niemu metalową dzidę.Odciął kawałek długości blisko pół metra.Tymczasem Zekk, nie przestając obracać się wokół własnej osi, próbował ponowić atak metalowym prętem.Ciemnowłosy mężczyzna zadał mieczem drugi cios, który jednak chybił celu.Wówczas młodzieniec dźgnął włócznią po raz drugi i tym razem udało mu się trafić przeciwnika.Rozżarzony koniec pręta przebił materiał watowanego kombinezonu Vilasa i wbił się w ciało, aż przypalił żebro.Młody mężczyzna zawył z bólu.Uchwycił pręt, wyszarpnął ; z rany, a potem wyrwał z rąk Zekka i odrzucił na bok.Młodzieniec znów poszybował w powietrzu, ale odbił się od powierzchni jednej z unoszących się asteroid, a następnie, wysyłając myślowe palce Mocy, przywołał swój miecz świetlny.Broń przestała koziołkować, na sekundę znieruchomiała, po czym zmieniła kierunek lotu, by po chwili wślizgnąć się między palce.Kiedy Zekk odwrócił się, by ponownie spojrzeć na Vilasa, przekonał się, że jego przeciwnik zniknął.Knujący jakiś podstęp młody mężczyzna z Dathomiry ukrył się, podobnie jak przedtem uczynił to młodzieniec z Coruscant.Zekk zmrużył oczy i otworzył umysł na przepływ Mocy.Wsłuchiwał się we własne myśli, próbując odkryć, za którą przeszkodą ukrył się Vilas.Hałas, napływający ze wszystkich stron, niczego mu nie sugerował.ale mimo to Zekk usłyszał ciche tyk-tyk-tyk napływające z drugiej strony dwóch połączonych pojemników towarowych.Młodzieniec postanowił sprawdzić, co się dzieje.Nie wiedział, co planuje Vilas, ale nie zamierzał dawać przeciwnikowi czasu na wprowadzenie planu w życie.Posługując się Mocą, ruszył w stronę źródła dźwięku.Pochwyciwszy krawędź metalowej skrzyni, zmienił kierunek lotu, ale kiedy szykując się do zadania ciosu, uniósł ostrze świetlnego miecza, przekonał się, że widzi tylko niewielki kawałek skały, obijający się o metalową ścianę.Uzmysłowił sobie, że Vilas, również używając Mocy, odwrócił jego uwagę, a sam ukrył się gdzie indziej i przygotował do ataku.Tknięty nagłym przeczuciem, obrócił się wokół własnej osi.Był pewien, że Vilas musi zaatakować.Reagując odruchowo, otworzył umysł na przepływ Mocy i postanowił działać, nie tracąc ani chwili.Zanim miał czas uzmysłowić sobie, na co spoglądają jego oczy; zanim zdążył się zastanowić, co chce zrobić, wyprostował się i uniósł ręce nad głowę, gotów do zadania ciosu.Zamierzał włożyć w niego całą siłę, jaką jeszcze dysponował.W ułamku sekundy, mimo oślepiającej szkarłatnej smugi, która przesunęła się przed oczami, zobaczył, że Vilas, szczerząc zęby w drapieżnym uśmiechu, wyskakuje z pojemnika.Ciemnowłosy mężczyzna z Dathomiry ukrył się tam, kiedy przygotowywał zasadzkę, licząc na to, że bez trudu zabije niczego nie podejrzewającego przeciwnika.A jednak Zekk okazał się sprytniejszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]