[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Należał do rumuńskich linii lotniczych Tarom.Przedniesiedzenia były już zajęte przez pasażerów, a załoga czekałatylko na grupę dzieci, czterech policjantów i czterech pracow-ników opieki społecznej.Wszyscy oni mieli wejść do samolotutylnymi drzwiami.Hermansson zostawiła Svena i Grensa i podeszła do autobusu.Przez szyby nie było widać, co dzieje się w środku.Zastukała w szybę, mężczyzna z rodziny zastępczej otworzyłboczne drzwi, a Hermansson weszła do środka.Przez dwiesekundy patrzyła na dziewczynkę siedzącą na tylnym siedzeniu,która unikała kontaktu wzrokowego.Hermansson przy-pomniała sobie poprzedni wieczór.To ta sama dziewczynka,która znajdowała się w stanie regresji, choć nie zażyłanarkotyków.Ale na co dzień jej oczami i tak sterowały prochy.Kiedy dyżurny psycholog dowiedział się, że dzieci zostanąwydalone, dostała pudełko haldolu i pudełko nozinanu.Są tolekarstwa, które stosuje się w stanie psychozy.Będą działać, ażdzieci znajdą się w Bukareszcie.Mężczyzna z rodziny zastępczej z trudem hamował wybuchzłości i starał się opanować poczucie rozpaczy, któregoHermansson doznała już wcześniej. No proszę, trzy dni pózniej postępujemy z nimi tak samo,jak postąpił ktoś inny: po prostu je porzucamy.Dzieci,problemy, koszty.Jak najdalej, gdziekolwiek, byleby nie u nas.Tylne drzwi gotowego do startu samolotu nadal były otwarte.Z czternastu samochodów osobowych i mikrobusów wyszłydzieci, które poruszały się powoli.W rękach trzymały nowe,kolorowe plecaki.Hermansson podeszła do nich i próbowałanawiązać kontakt z Nadją.Kiedy Nadja zatrzymała się przyschodach, Hermansson pogłaskała ją po policzku i objęła jejchude ciało.Czuła się tak, jakby obejmowała drzewo.Ramiona opuszczone luzno po bokach, sztywne plecy. Odebrali mi Cristiana.Nadja nie patrzyła na nią, ale w końcu przemówiła, szeptem.Hermansson znowu ją objęła. Ale to nic takiego.Będę miała inne dziecko.Nadja położyła dłoń na swoim brzuchu, złożyła ją w kształciemiseczki, a potem poruszyła nią ostrożnie, w górę i w dół.Hermansson nie odpowiedziała.Nie była w stanie.Czuła jedynie jakiś ucisk w piersiach, podobny do tego, gdywieczorami zastanawiała się czasami, co robi w Sztokholmie, wwynajętym mieszkaniu, sześćset kilometrów od rodziny i przyjaciół.Teraz czuła dokładnie to samo.Brakowało jej słów,kiedy widziała, jak Nadja z ręką na brzuchu odwraca się od nieji wchodzi po schodach do samolotu.***Grens odczekał, aż wszystkie dzieci znalazły się w samolocie. Chciałbym cię prosić, żebyś z nimi poleciała. Teraz? Chciałbym, żebyś z nimi była, aż wylądują.Dopiero wtedytwoje dochodzenie dobiegnie końca. Nie mam ze sobą żadnych rzeczy. Wrócisz tym samym samolotem.Kup sobie książkę.***Kilka minut pózniej, gdy samolot powoli zaczął się toczyć popłycie lotniska, Grens i Sven nadal stali w tym samym miejscu.Przyglądali się, jak kończy się sprawa, w której zastosowano złerozwiązanie. Dzieci ulicy z Bukaresztu.Grens odwrócił się do Svena. Ale inne nadal tu są. Inne? Jannike Pedersen, dziewczynka z Helsingborga i trzy inne,które tamten bezdomny widział w grupie kobiet pod ulicąAlstr�mergatan.No i wszystkie inne nierozwiązane sprawyzaginięć, które ma w swoim segregatorze Sylvi.Mówiąc to, Sven wykonał ręką ruch w stronę, gdzie znaj-dował się Sztokholm. Tam też są.W Sztokholmie.Uderzył dłonią w metalową poręcz schodów. Chcę tam znowu zejść  odparł Grens. I zabrać stamtąddzieciaki.Zabiorę też zabójcę Liz Pedersen.Każdy łazęga, którytam mieszka, wyjdzie na górę.Sven przysłuchiwał się jego słowom, ale nagle przerwałGrensowi.Jego głos brzmiał ostro, jak zawsze, kiedy byłwzburzony.  Nie dadzą ci zgody. I tak tam pójdę, jeśli zechcę.Sven znał wyraz twarzy Grensa i wiedział, że zrobi tak, jakmówi. Mam nadzieję, że nie będziesz ode mnie żądał, żebym ciznowu towarzyszył. Wiesz, że mogę to zrobić. Ewert, sugeruję ci, żebyś jednak tego nie robił.Sven nigdy wcześniej nie odmówił wykonania polecenia.Jednak tym razem, jeśli Ewert będzie nalegał, jeśli zażąda odniego, aby mu towarzyszył, po raz pierwszy będzie musiał muodmówić. WIATR WZMAGAA się coraz bardziej, na dworze robiło sięcoraz mrozniej.Ostatnie spojrzenie na samolot, który wzbił się w niebo.Szlikorytarzem w stronę głównego terminalu lotniska Arlanda,wśród ludzi, którzy ciągnęli za sobą takie same walizki nakółkach.Kółka były za małe i w zetknięciu z twardym podłożemskrzypiały.Minęli halę przylotów i w tym momencie zadzwonił telefonGrensa.Długi sygnał utrzymywał się aż do chwili, gdy Grensdotarł do windy.Dopiero wtedy odebrał.I nagle krzyknął nacały głos:  Zabiłem ją! , po czym pobiegł, wykrzykując te słowaaż do chwili, kiedy wsiadł do samochodu i odjechał.Svensłyszał to wyraznie, bo słowa odbijały się potężnym echem odścian i były to najstraszniejsze słowa, jakie kiedykolwieksłyszał. SVEN WIEDZIAA, że stało się coś złego.Było to tak silne uczucie, że nie mógł się go pozbyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl