[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała ta sprawa stała się transakcją handlową.To nieodpowiadało zapaleńcom z klanu Owaina.Trzeba było miećnadzieję, że trzyma ich krótko, bo mogło dojść do walki.Niepodobało im się, że srebro wycieka z Walii do Dublina, nawetgdy było to srebro przyrzeczone, dług honorowy.Małe baryłkiprzechodziły jednak pewnie z rąk do rąk, opalone grzbietyzginały się i kołysały, a muskularne ramiona przedłużały tenłańcuch od brzegu do ładowni.Wokół ich gołych nóg płytkawoda pluskała w najbledszych błękitach i zieleniach nadzłotem piasku, a niebo w górze było błękitne prawie dobiałości, z rozproszonymi na nim bielszymi chmuramiprzeświecającymi niczym pióra.Był promienny dzieńpięknego lata.Cadwaladr także patrzył z palisady na załadunek okupu zeswym cieniem, Torstenem, obok niego.Cadfael przyglądał sięim, stojąc nieco na uboczu.Torsten był spokojny izadowolony, a Cadwaladrposępny i ze zmarszczonymi brwiami, ale pogodzony zestratą.Turcaill był w dole, na najbliższym statku, dzwigającbaryłki pod pokład rufowy, a Otir stał z Hywelem, obserwującwszystko z zadowoleniem.Heledd nadeszła po grzbiecie, wyszukując drogę wśródzarośli, by stanąć u boku Cadfaela.Spojrzała w dół nakrzątaninę między brzegiem a statkiem z twarzą spokojną iprawie obojętną. Trzeba jeszcze zabrać na pokład bydło powiedziała.To będzie dla niego ciężka podróż.Mówiono mi, że taprzeprawa może być okropna. Przy tak pięknej pogodzie odpowiedział Cadfael,podchwytując jej ton będą mieć łatwą przeprawę. Niebyło potrzeby, by pytać, od kogo miała tę informację. Jutro wieczorem powiedziała już ich tu nie będzie.Dobre rozwiązanie dla nas wszystkich.Mówiła pogodnie i nawtt z ożywieniem, a jej oczy podążałyza ruchami ostatniego z tragarzy, gdy brodził ku brzegowi, alśniąca woda błyskała wokół jego kostek.Turcaill stał przezkilka chwil na pokładzie rufowym, sprawdzając wykonanieroboty, zanim przeskoczył przez burtę.Szedł po płyciznach,pchając przed sobą błękit wody i biel piany, a podniósłszywzrok, zobaczył Heledd wesoło patrzącą z wysoka.Odchyliłwyniosłą Inianowłosą głowę, uśmiechając się do niej zbłyskiem białych zębów, i podniósł rękę w pozdrowieniu.Wśród zbrojnych, którzy stali u boku Hywela, nadzorującbezpieczne przekazanie pieniędzy, Cadfael zauważył krępejbudowy ciemnowłosego i przy-stojnego mężczyznę, który też patrzył w górę na brzegwydmy.Głowę miał uniesioną, a oczy, jak się zdawałoCadfaelowi, utkwione w Heledd.To prawda, że jedyna kobietaw obozie duńskich najezdzców przyciągała oko izainteresowanie każdego, ale w jego długim znieruchomieniu iw całej postawie było coś zastanawiającego.Pociągnął Heleddza rękaw. Dziewczyno, tam niżej ktoś stoi, między tymi, coprzywiezli srebro widzisz go? Na lewo od Hywela!Wpatruje się w ciebie bardzo szczególnie.Znasz go? On cięzna, sądząc z zachowania.Obróciła się, by spojrzeć, gdzie wskazywał, przez chwilęzastanawiała się nad tą twarzą tak wytrwale ku niej wzniesionąi pokręciła przecząco głową, Nigdy go dotąd nie widziałam.Skąd może mnie znać?Odwróciła się ponownie, by patrzeć, jak Turcaill przechodziprzez plażę i przystaje, by wymienić grzeczności z Hywelemab Owainem i jego eskortą, zanim odesłał swoich ludzi przezwydmy ku palisadzie.Przeszedł przed Ieuanem ab Iforem, niepatrząc na niego, a Ieuan przesunął się nieco, by odzyskaćwidok Heledd na wydmach ponad nim, gdy jasna głowaTurcailla zasłoniła ją na chwilę.Na czas decydujących nocnych wart Ieuan ab Ifor postarał sięo dowództwo straży przy zachodniej bramie obozu Owaina ipostawił tam na warcie swoich ludzi.Przed północą tej trzeciejnocy Gwion przyprowadził swój oddział forsownym marszemw zasięg widoczności palisady Owaina, a potemskierował ich na wąski pas kamyków odsłoniętych przezodpływ, by przejść niespostrzeżenie.Sam podszedł cicho doposterunku straży, a Ieuan wyszedł mu z cienia na spotkanie. Jesteśmy powiedział Gwion szeptem. Moi ludzie sąw dole, na brzegu. Przybywacie za pózno syknął Ieuan. Hywel waswyprzedził.Srebro jest już załadowane na statki.Czekają tylkona bydło. Jak to możliwe? Gwion był zaskoczony i zmieszany.Wyjechałem z Llanbadarnu przed nim.Jedyny postój, jakizrobiłem, to kilka godzin snu zeszłej nocy.Wymaszerowaliśmy dziś przed świtem. I przez tych kilka godzin nocy Hywel was wyprzedził, bobył tu rankiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]